Reżyser królujących dziś na kinowych ekranach „Kobiet mafii" wie o Polakach, zwłaszcza tych młodych, coś, czego poza nim nie zrozumiał chyba nikt inny. To stąd biorą się jego sukcesy, mierzone milionami widzów obecnych na seansach jego filmów. Przychodzą na nie pomimo tego, że kolejne produkcje pojawiają się co kilka miesięcy, a ich jakość często woła o pomstę do nieba.
Bodaj najgorszy do tej pory był osławiony „Botoks". Można tu już z pewnością mówić o zjawisku socjologicznym. A nawet o uniwersum Vegi, który żongluje wciąż tymi samymi motywami, obsadza tych samych aktorów i w gruncie rzeczy opowiada tę samą historię. Jest to przedziwny miks komiksu i scripted docu, tych biedaseriali udających prawdziwe historie. Analiza rzeczywistości na poziomie tabloidu połączona z psychologią rodem z zeszytów szkolnych. Fascynacja gangsterką oraz wszechobecne wulgaryzmy. A do tego żarty, przy których epitet „koszarowe" jest eufemizmem.