Nawet kibole, których dawniej interesowały tylko stadionowe burdy, dziś występują jako patrioci gotowi do krwawej walki za Ojczyznę.
Czy to wynik propagandy historycznej rządzącej partii, którą co bezczelniejsi jej poplecznicy mianują na wyrost „polityką"? Nie, bo zaczęło się wcześniej, nim Prezes zasiadł u władzy. Czy to efekt zakłamania czasów komunistycznych, a potem zaniechania budowy narodowej wspólnoty i pamięci przez kolejne rządy wolnej Polski? Nie, bo przez wiele lat nikomu to nie przeszkadzało, a na słowa o patriotyzmie ówcześni młodzi ze wzgardą wydymali wargi. Więc może następstwo pokoleń, wygaszenie prawdziwej pamięci o wojnie jako zbiorowym nieszczęściu, którą pielęgnują tylko najstarsi z żyjących? Nowe pokolenia widzą ją jako przygodę, nie pojmują, że wizja nieskalanego narodu stawiającego czoła zewnętrznym wrogom jest anachroniczna, że w dzisiejszym świecie o potędze decyduje coś innego. Jeśli tak, to dokonująca się przemiana jest zwiastunem kolejnego upustu krwi, który w końcu nadciągnie, bo oto rodzi się przyzwolenie.