Śledząc doniesienia o wizycie ministra Siergieja Ławrowa w Polsce, słuchając komentarzy, czytając analizy, długo nie mogłem zrozumieć, na czym polegał odniesiony przez nas sukces, odtrąbiony tak głośno przez sprzyjające rządowi media. Minister Sikorski zapowiadał „męskie rozmowy”, zamiast tego w czasie konferencji prasowej z niezwykle męską – jak zawsze – miną słuchał tego, co miał do powiedzenia minister Ławrow. Jak dotąd brak jest informacji o jakichkolwiek innych męskich poczynaniach strony polskiej w trakcie tych rozmów.
Tymczasem Rosjanie zawarli z Osetią Południową i Abchazją jako niezależnymi państwami układy o przyjaźni, na mocy których będą w nich stacjonowały wojska rosyjskie w sile po 3800 żołnierzy. Moskiewski korespondent „Frankfurter Allgemeine Zeitung” pisze, że „tym samym z rosyjskiej perspektywy makulaturą staje się ten punkt z zawartego z Nicolasem Sarkozym na początku sierpnia pierwszego porozumienia, w którym mowa jest o tym, iż wojska rosyjskie mają się wycofać na linię zajmowaną przed wybuchem konfliktu. Dlatego w rozmowach międzynarodowych, które mają się odbyć w Genewie w połowie października, nie ma już w gruncie rzeczy co negocjować. Rosjanie postarali się o trwałą obecność polityczną i militarną w południowym Kaukazie, rozszerzając ją poza Armenię” („FAZ”, 14 września 2008 r.).
O tym, jak Rosja ocenia możliwości Unii, świadczy fakt, że po rozmowach z Nicolasem Sarkozym, José Manuelem Barroso i Javierem Solaną Rosjanie początkowo w ogóle nie chcieli wywiesić w czasie wspólnej konferencji prasowej flagi unijnej, tylko francuską i rosyjską, sygnalizując tym samym, że – jak pisze „The Economist” – rosyjscy liderzy zawierają porozumienia z silnymi państwami, a nie z niewiele znaczącymi klubami.
My w sprawie Gruzji zachowujemy się tak jak w sprawie Tybetu. Najpierw wszyscy się pooburzaliśmy, a potem przeszliśmy nad losem Tybetańczyków do porządku. Premier Grzegorz Schetyna i minister Mirosław Drzewiecki udali się nawet do Chin w czasie olimpiady, a potem olśnili nas zapowiedzią, że chińskie firmy będą budować nam stadiony na Euro 2012. Moim zdaniem Chińczycy powinni także budować Orliki, które dla odrestaurowanej III RP są mniej więcej tym samym co sławojki dla sanacji i tysiąclatki dla PRL. Należy przypuszczać, że niebawem do Chin uda się minister Bogdan Klich w poszukiwaniu 90 tys. zawodowych żołnierzy dla polskiej armii.
Na czym polega więc sukces polskiego rządu? „To oczywiste – zachłystują się zbliżeni do kół rządowych dziennikarze – zostaliśmy potraktowani jak ważne państwo europejskie”. Ba, okazało się, że jesteśmy dla Rosji ważniejsi niż Wielka Brytania, co widać po tym, w jaki sposób Ławrow potraktował Davida Milibanda. A Donalda Tuska i Radosława Sikorskiego nie zwymyślał! Sukces Polski jest tym większy, że przecież Ławrow, zamiast przyjeżdżać do Warszawy, mógłby – jak za dawnych czasów – wezwać premiera i ministra do Moskwy.