Kryzys kapitalizmu nam niestraszny

Każdy polityk ma w swoim otoczeniu ludzi, których trzeba się pozbyć, nie robiąc z nich wrogów. Rady nadzorcze to idealne miejsce na parkowanie.

Aktualizacja: 23.11.2008 17:41 Publikacja: 23.11.2008 17:22

Kryzys kapitalizmu nam niestraszny

Foto: Rzeczpospolita, Andrzej Krauze And Andrzej Krauze

[link=http://blog.rp.pl/rybinski/2008/11/23/kryzys-kapitalizmu-nam-niestraszny" "target=_blank]Skomentuj[/link]

Jeszcze nie ma adwentu, a już jest Boże Narodzenie. W telewizyjnych reklamach Bóg się rodzi i namawia do wypicia coca-coli albo zadzwonienia przez komórkę do Betlejem. Trzeba kupić komórkę nawet dla psa, bo – jak wiadomo – w Wigilię zwierzęta będą mówić ludzkim głosem, to sobie wreszcie pogada. Przed supermarketami biegają już Święci Mikołajowie, nawołując: pójdźcie wszyscy do stajenki, damy wam siana po cenach preferencyjnych.

To wszystko razem jest kapitalizm przeżywający kryzys, którego nie przetrwa. Taka jest przynajmniej diagnoza sprowadzonej z hukiem do Polski z Kanady i wystawionej na widok publiczny przez "Dziennik" ikony alterglobalizmu – Naomi Klein. Możemy więc patrzeć pobłażliwie na bożonarodzeniowe konwulsje kapitalizmu. To już ostatnie. To już koniec.

W przyszłym roku już tego nie będzie. Nie będzie reklam, coca-coli, telefonów komórkowych, supermarketów ani Świętych Mikołajów. Nie będzie prezentów ani konsumpcji, zostanie tylko ikona Klein w taniej, papierowej ramie i zapach kadzidła.

[srodtytul]Gabinet jak trafika[/srodtytul]

Ale na razie są prezenty. Społeczeństwo zostało obdarowane przez polityków ustawą o gabinetach politycznych. Teraz gabinet polityczny będzie w każdej gminie. Dróg nie będzie, wodociągów nie będzie, kanalizacji też nie, ale za to będzie gabinet polityczny. Świetna wiadomość. Dostajemy, podatnicy, na utrzymanie armię paru tysięcy ludzi. Co najmniej. Prezydenci miast, burmistrzowie, wójtowie otrzymują możliwość zatrudnienia krewnych i przyjaciół Królika. Cóż za postęp.

Nie rozumiem tylko, dlaczego zapomniano o sołtysach. Sołtysom też się należy gabinet polityczny, w końcu sołtys to podstawowy szczebel samorządu, a bez gabinetu, i do tego politycznego, taki sołtys będzie chodził jak narąbany. Przyznanie prawa posiadania własnego grona etatowych doradców politycznych także sołtysom pozwoliłoby zutylizować znacznie większą liczbę ludzi zbędnych w gospodarce, zmniejszyć bezrobocie i jednocześnie skanalizować etatowo jednostki uwieszone u klamki partii politycznych, często rozgoryczone brakiem wdzięczności bossów partyjnych i przez to skłonne do intryg i afer.

W monarchii austro-węgierskiej weteranów i inwalidów wojennych zasłużonych na polu walki nagradzano koncesją na prowadzenie trafiki. Palenie okazało się szkodliwe, znacznie bardziej niż biurokracja, więc teraz za zasługi, rzeczywiste lub mniemane, trafi się do gabinetu politycznego. Jak już każdy przedstawiciel władzy państwowej każdego szczebla będzie miał własny gabinet polityczny, rząd będzie mógł powołać biuro polityczne, którego tak bardzo nam wszystkim brakuje.

[srodtytul]Przyjaciele polityka [/srodtytul]

Ta nowa ustawa, która nie wywołała w Sejmie żadnych kontrowersji, a już zwłaszcza fundamentalnych i ideowych, nasunęła mi pewnie podejrzenia. Wydaje mi się, że utykanie, a w końcu powstrzymywanie procesów prywatyzacyjnych przedsiębiorstw państwowych i spółek z udziałem Skarbu Państwa nie wynika z żadnych kalkulacji ekonomicznych ani doktrynalnych przekonań.

Nie chodzi o interes narodowy, interes publiczny ani w ogóle o żaden inny interes, tylko o zachowanie przez każdorazową władzę możliwości obsadzania stanowisk w radach nadzorczych i zarządach tych firm. Każdy polityk ma w końcu grono przyjaciół, którzy muszą z czegoś żyć, i oczekują, że im się w osiągnięciu tego ważnego celu egzystencjalnego pomoże. Każdy polityk ma też w swoim otoczeniu ludzi, których trzeba się pozbyć, nie robiąc z nich wrogów. Rady nadzorcze to idealne miejsce na parkowanie. [/li][/ol]Nie ma w tym nic nadzwyczajnego. Wybitny ekonomista austriacki, współtwórca powojennego niemieckiego cudu gospodarczego wydał w roku 1944 na emigracji w Chicago książkę "Biurokracja", a w niej taki m.in. fragment: "...rady nadzorcze i zarządy pełne są byłych ministrów i generałów, polityków i ich kuzynów, i powinowatych, szwagrów, kolegów szkolnych i innych przyjaciół. Nikt od tych ludzi nie oczekuje kupieckich zdolności i nie żąda doświadczeń w kierowaniu przedsiębiorstwem. Tacy ignoranci nie robią niczego poza kasowaniem honorariów i uczestnictwem w zyskach". Autor tych słów, Ludwig von Mises, był liberałem (w antycznym sensie tego terminu), więc zrozumiałe jest, że doskonale oddał sens postępowania rządu Donalda Tuska, który ideowo wywodzi się ze środowiska gdańskich liberałów.

[srodtytul]Etatyzm się trzyma[/srodtytul]

Teraz trwa właśnie kolejna runda rokowań między PO i SLD w sprawie ustawy medialnej. W najbliższą środę zaniepokojone Stowarzyszenie Dziennikarzy Polskich organizuje publiczną debatę o przyszłości mediów, także publicznych. A ja jestem spokojny. Żadna krzywda tym mediom nie grozi. Ani likwidacja, ani prywatyzacja. Przewiduję, że media publiczne zostaną rozparcelowane i podzielone na mniejsze kawałki. Każdy program TVP i każdy Polskiego Radia staną się odrębnymi podmiotami prawnymi, ale pozostaną publiczne.

Po co? To jasne. Po to, aby rozmnożyć posady w radach nadzorczych i zarządach. W końcu tylu jest chętnych. Ambitnych. Z godnością. Nie wszyscy zechcą brać pieniądze jako członkowie gabinetu politycznego wójta w Garwolinie.

Kapitalizm, według diagnozy Naomi Klein, upada. Ale etatyzm trzyma się mocno. Wspomniany von Mises w cytowanej książce napisał także: "Biurokrata jest nie tylko pracownikiem państwowym. W warunkach demokracji jest równocześnie wyborcą, a jako taki – częścią składową suwerena, swego pracodawcy. Znajduje się więc w wyjątkowej sytuacji: jest zarówno pracodawcą, jak i pracownikiem. I jego interesy jako pracownika dominują nad jego interesami jako pracodawcy, ponieważ pobiera znacznie więcej pieniędzy publicznych, niż sam płaci w formie podatków. Ten dualizm jest tym bardziej znaczący, im więcej ludzi znajduje się na liście płac państwa. Biurokrata jako wyborca jest znacznie bardziej zainteresowany podwyżkami płac niż utrzymaniem równowagi budżetowej".

Sejm uchwalił także podwyżki płac dla obdarowanych gabinetami politycznymi burmistrzów, prezydentów i wójtów. Co jak co, ale elitę, kwiat narodu, mamy przygotowaną na kryzys kapitalizmu. Może Naomi Klein zostanie członkiem gabinetu politycznego gdzieś w Bieszczadach.

[i]Autor jest felietonistą i publicystą dziennika "Fakt"[/i]

[link=http://blog.rp.pl/rybinski/2008/11/23/kryzys-kapitalizmu-nam-niestraszny" "target=_blank]Skomentuj[/link]

Jeszcze nie ma adwentu, a już jest Boże Narodzenie. W telewizyjnych reklamach Bóg się rodzi i namawia do wypicia coca-coli albo zadzwonienia przez komórkę do Betlejem. Trzeba kupić komórkę nawet dla psa, bo – jak wiadomo – w Wigilię zwierzęta będą mówić ludzkim głosem, to sobie wreszcie pogada. Przed supermarketami biegają już Święci Mikołajowie, nawołując: pójdźcie wszyscy do stajenki, damy wam siana po cenach preferencyjnych.

Pozostało 92% artykułu
Opinie polityczno - społeczne
Konrad Szymański: Polska ma do odegrania ważną rolę w napiętych stosunkach Unii z USA
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie polityczno - społeczne
Robert Gwiazdowski: Dlaczego strategiczne mają być TVN i Polsat, a nie Telewizja Republika?
Opinie polityczno - społeczne
Łukasz Adamski: Donald Trump antyszczepionkowcem? Po raz kolejny igra z ogniem
felietony
Jacek Czaputowicz: Jak trwoga to do Andrzeja Dudy
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Opinie polityczno - społeczne
Zuzanna Dąbrowska: Nowy spot PiS o drożyźnie. Kto wygra kampanię prezydencką na odcinku masła?