Komisja Etyki Telewizji Polskiej zganiła twórców filmu „Solidarni 2010” za tendencyjność oraz inne błędy. A ja zarzucam realizatorom „Solidarni 2010”, że nie użyli potrzebnej w sztuce zasady kontrapunktu. Chodzi o pogardliwe wypowiedzi posła Palikota, senatora Kutza, wicemarszałka Niesiołowskiego, marszałka Komorowskiego, ministra spraw zagranicznych Sikorskiego – o tragicznie zmarłym prezydencie Lechu Kaczyńskim.
Twórcy filmu powinni wykorzystać te wypowiedzi. Zostałyby zachowane w jakiejś mierze zasady bezstronności i przedstawienia różnych opinii, których domaga się Komisja Etyki TVP.
Nagonka na prezydenta Kaczyńskiego była tak krzywdząca, że uzasadniała i równoważyła reakcję ludzi zgromadzonych pod Pałacem Prezydenckim. Kto zna historię, ten przypomni sobie poniżenia, jakie ze strony magnatów spotykały ostatniego naszego króla Stanisława Poniatowskiego za próby wzmocnienia państwa.
Bez pokazania poniżeń polskiego prezydenta słowa i zachowania Polaków mówiących w filmie „Solidarni 2010” wydają się przesadne. Ale żałobnicy mieli tę nagonkę w pamięci i widzowie także powinni otrzymać jej obraz. Czego na ekranie nie widać, dla widza nie istnieje. Realizatorzy zdecydowali się jednak na formę trenu na śmierć prezydenta, zamiast zrównoważonego dokumentu, który nie nadaje się do opłakiwania straty.
Dokument zgodny ze sztuką dziennikarską powinien także pokazać sekwencję wydarzeń prowadzącą do tragicznego lotu. Wtedy gniew setek tysięcy żałobników gromadzących się pod pałacem na Krakowskim Przedmieściu byłby bardziej zrozumiały. Byłoby widać, jak premier Donald Tusk pozwolił rozegrać się rosyjskiemu premierowi ze szkodą dla kraju, którą powinien był dostrzec.