Uderz w krzyż, a lewica się odezwie

Lewica walcząca z wiarą nie osiągnie w Polsce sukcesu, bo ksiądz jest dla nas wciąż bardziej wiarygodny niż postkomunistyczny kacyk – przekonuje publicysta

Publikacja: 20.08.2010 01:11

Uderz w krzyż, a lewica się odezwie

Foto: PAP, Paweł Kula Paweł Kula

Red

Wobec pustki ideowej i programowej ataki na Kościół stały się dla lewicy jedną z nielicznych szans na zwrócenie na siebie uwagi opinii publicznej. Także teraz lewica wykorzystuje spór wokół krzyża na Krakowskim Przedmieściu do podnoszenia antykościelnych haseł i zaistnienia w mediach. Ale wojny religijnej nie uda się jej wzniecić, bo jest na to za słaba.

[srodtytul]Bliźniaczki zamiast programu[/srodtytul]

Polska lewica od lat nie ma żadnego pomysłu na Polskę, żadnej oferty, która mogłaby przyciągnąć wyborców. 14-procentowy wynik lidera SLD Grzegorza Napieralskiego w wyborach prezydenckich został odtrąbiony jako wielki sukces tej formacji. W rzeczywistości to porażka, potwierdza bowiem miejsce Sojuszu jako partii trwale niezdolnej do samodzielnego rządzenia.

Słaba pozycja lewicy wynika z wielu czynników, m.in. komunistycznych korzeni czy małej wiarygodności po aferze Rywina czy starachowickiej. Jednak przede wszystkim lewica nie ma żadnej atrakcyjnej oferty dla Polaków. Czy dwa miesiące po wyborach ktoś pamięta, co proponował w kampanii Grzegorz Napieralski? Nie, co najwyżej możemy wspomnieć śpiewające bliźniaczki czy rozdawanie przez Napieralskiego jabłek robotnikom idącym wczesnym rankiem do pracy.

Z całego katalogu postulatów przypisywanych lewicy w naszym kraju ugrupowanie to skupia się przede wszystkim na popieraniu liberalnych rozwiązań światopoglądowych i walce z Kościołem katolickim. Śledząc aktywność lewicowych działaczy po 1989 r., można nawet postawić tezę, że walka z religią jest głównym elementem tożsamości lewicy w Polsce, pojawienie się w przestrzeni publicznej jakiejkolwiek kontrowersji związanej z Kościołem wywołuje jej natychmiastowe reakcje, w myśl zasady „uderz w krzyż, a lewica się odezwie”.

Dokładnie taki mechanizm zadziałał w przypadku sporu wokół krzyża na Krakowskim Przedmieściu. Spór polityczny między PO i PiS, m.in. o ocenę prezydentury Lecha Kaczyńskiego i upamiętnienie ofiar tragedii pod Smoleńskiem, stał się dla lewicy okazją do zaatakowania Kościoła, której przegapić nie mogła. Według niej ten spór pokazuje, że Polska nie jest krajem świeckim, postuluje więc rozdział m.in. Kościoła od państwa, wycofanie religii ze szkół, likwidację Komisji Majątkowej, a nawet renegocjację konkordatu.

[srodtytul]Krzyż w sferze publicznej[/srodtytul]

Wyrazem aktywności SLD w ostatnim czasie był wiec zorganizowany 10 sierpnia na placu Konstytucji w Warszawie. To żałosne wydarzenie odkryło miałkość organizacyjną i intelektualną lewicy. Przede wszystkim marna frekwencja – ledwie kilkaset osób, wśród nich większość pamiętających czasy Gomułki. Nieliczni młodzi w większości pochodzili z ugrupowań należących do lewicowego folkloru, jak Zieloni 2004, Partia Kobiet, czy antyklerykalnej Racji Polskiej Lewicy. Liczba zwolenników walki z Kościołem była tak niewielka, że wiec skutecznie zagłuszały pokazy muzyki latynoskiej, które odbywały się w drugiej części placu.

Także postulaty merytoryczne to wciąż od lat powtarzana zbitka ideologiczna, która nie ma żadnego odniesienia do praktyki. Bo oto lewica upomina się o świeckość państwa i powołuje na zapisy konstytucji, które ponoć są nieprzestrzegane. Tymczasem w naszej ustawie zasadniczej nie ma ani słowa o świeckości państwa, tylko o neutralności i autonomii oraz współpracy.

[wyimek]Czy dwa miesiące po wyborach ktoś pamięta, co proponował w kampanii Grzegorz Napieralski?[/wyimek]

Także postulat usunięcia religii ze szkół jako wyraz przestrzegania konstytucji jest absolutnie chybiony, Trybunał Konstytucyjny bowiem jednoznacznie wypowiedział się, że nauczanie religii w szkole jest zgodne z konstytucją, podobnie jak umieszczanie stopnia z tego przedmiotu na świadectwie. Powołując się na konstytucję w walce o ideologiczną świeckość państwa, lewica więc w istocie ośmiesza sama siebie.

Postulat wycofania ze sfery publicznej znaków religijnych, przede wszystkim krzyża, ujawnia niezrozumienie lewicy dla demokratycznego państwa. Niedawno w jednej ze szkół w Warszawie rodzice ucznia złożyli podanie o zdjęcie z klas szkolnych krzyży, bo im przeszkadzają. Dyrektor placówki przeprowadził wśród rodziców głosowanie, w którym ponad 90 procent opowiedziało się za obecnością krzyży, i ich nie zdjął. W państwie demokratycznym większość powinna chronić prawa mniejszości, ale mniejszość powinna także szanować wrażliwość i rozwiązania zaproponowane przez większość, a nie narzucać swoją wolę w imię ideologicznej nienawiści do wiary.

[srodtytul]Partia ultraliberalna[/srodtytul]

Im silniej lewica atakuje Kościół, tym bardziej ujawnia swoje słabości, a przede wszystkim swój podstawowy problem, jakim jest zdrada ideałów lewicowych. Zdrada ta w okresie komunistycznym była oczywista, przez lata rządy odwoływały się do lewicowej retoryki, a jednocześnie na niespotykaną skalę uciskały robotników, dławiąc ich wszelki sprzeciw brutalną siłą.

Wydawało się, że po odzyskaniu wolności w 1989 r. podstawowy problem, przed jakim stanie lewica, to odbudowanie swojej wiarygodności. Nic bardziej mylnego. Postkomuniści skupili się na tworzeniu nomenklaturowych spółek i stali się głównymi beneficjentami przemian w sferze ekonomicznej. Komunistyczni działacze z PZPR szybko przekształcili tę partię w Socjaldemokrację Rzeczypospolitej Polskiej, która przejęła majątek swojej poprzedniczki. Próby utworzenia silnych ugrupowań lewicowych o niekomunistycznym rodowodzie zakończyły się fiaskiem.Lewica sprawowała władzę od 1995 do 2005 r., z czteroletnią przerwą na rządy AWS. Jednak zamiast realizować lewicowe postulaty, zająć się ludźmi, którzy w wyniku transformacji ustrojowej stracili źródło utrzymania, jak chociażby pracownicy PGR, czy zamortyzować społeczne skutki planu Balcerowicza, zajęła się rządzeniem i ciągnięciem z władzy profitów. Symptomatyczne, że podsumowując w 2009 r. dziesięć lat istnienia SLD, Aleksander Kwaśniewski wśród osiągnięć lewicy wymienił swoją reelekcję.

Co więcej, lewicowe rządy uchwalały ustawy wprost uderzające w ludzi, którzy powinni być przedmiotem ich szczególnej troski. Trudno nie uznać za zdradę lewicowości przyjęcie ustawy o eksmisji, która pozwalała wyrzucać ludzi na bruk, rozwiązania najbardziej restrykcyjnego w Europie, które było powodem wielu ludzkich dramatów; czy też likwidację Funduszu Alimentacyjnego, przez co liczne kobiety samotnie wychowujące dzieci straciły jedno z podstawowych źródeł utrzymania. W katalogu celów ugrupowań lewicowych, jakie występują na świecie, jest kilkadziesiąt postulatów. Polska lewica realizuje zaś tylko te, które dotyczą walki z religią czy liberalizmu obyczajowego, zupełnie pomijając kwestie socjalne, jak walka z bezrobociem czy o prawa pracowników. W ten sposób w istocie nie jest partią lewicową, lecz ultraliberalną.

[srodtytul]Wyrzut sumienia[/srodtytul]

Antyklerykalizm lewicy wynika nie tylko z przyczyn światopoglądowych. Kościół w Polsce jest dla lewicowców wyrzutem sumienia, podejmuje bowiem konkretne działania w sferach, o których lewica tylko mówi, ale nic nie robi. Jeśli lewica słusznie zwraca uwagę na dramat samotnych kobiet z dziećmi, to Kościół otwiera ośrodki dla tych matek, obecnie jest ich ponad 30. Gdy w wyniku transformacji dochodzi do załamania systemu opieki społecznej, to podmioty kościelne otwierają ponad tysiąc placówek zajmujących się osobami bezdomnymi, bezrobotnymi, starszymi, chorymi, w tym dla narkomanów i zarażonych AIDS, czy ratują prostytutki. Nawet nieruchomości czy środki uzyskiwane przez podmioty kościelne w ramach tak wściekle atakowanej przez lewicę Komisji Majątkowej idą przede wszystkim na otwieranie różnego rodzaju dzieł pomocy.Polskie doświadczenie pokazuje, że jedynie środowiska związane z Kościołem podejmują realną pracę na rzecz ludzi potrzebujących, także w wymiarze praw socjalnych. Nie przypadkiem największy ruch skupiający ludzi pracy i formułujący postulaty socjalne, czyli „Solidarność”, był głęboko związany z Kościołem. W Polsce lewica walcząca z wiarą nie osiągnie sukcesu, bo ksiądz jest dla nas wciąż bardziej wiarygodny niż postkomunistyczny kacyk.

[i]Autor jest szefem działu opinii „Gościa Niedzielnego”, był dziennikarzem i publicystą „Dziennika” oraz szefem działu krajowego Katolickiej Agencji Informacyjnej[/i]

Wobec pustki ideowej i programowej ataki na Kościół stały się dla lewicy jedną z nielicznych szans na zwrócenie na siebie uwagi opinii publicznej. Także teraz lewica wykorzystuje spór wokół krzyża na Krakowskim Przedmieściu do podnoszenia antykościelnych haseł i zaistnienia w mediach. Ale wojny religijnej nie uda się jej wzniecić, bo jest na to za słaba.

[srodtytul]Bliźniaczki zamiast programu[/srodtytul]

Pozostało 95% artykułu
Opinie polityczno - społeczne
Estera Flieger: Izrael atakuje Polskę. Kolejna historyczna prowokacja
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie polityczno - społeczne
Estera Flieger: Zwierzęta muszą poczekać, bo jaśnie państwo z Konfederacji się obrazi
Opinie polityczno - społeczne
Tomasz Grzegorz Grosse: Europejskie dylematy Trumpa
Opinie polityczno - społeczne
Konrad Szymański: Polska ma do odegrania ważną rolę w napiętych stosunkach Unii z USA
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Opinie polityczno - społeczne
Robert Gwiazdowski: Dlaczego strategiczne mają być TVN i Polsat, a nie Telewizja Republika?