Jedną z większych niespodzianek pierwszych tygodni polskiej prezydencji jest całkowita niemal nieobecność w niej Kościoła katolickiego. Do rangi symbolu urasta fakt, że 1 lipca odbyła się uroczysta msza św. w intencji polskiego przewodnictwa w UE – tyle tylko, że mało kto o niej wie. Odprawił ją w katedrze św. Wita w czeskiej Pradze abp Dominik Duka.
Podobne uroczystości religijne związane z polską prezydencją odbyły się w Watykanie i planowane są w Brukseli. Na razie – przynajmniej szerzej – niewiele wiadomo natomiast o planach dotyczących podobnych uroczystości w Polsce, choć nabożeństwo w intencji prezydencji zdążyli już zorganizować przedstawiciele Kościołów ewangelickiego i prawosławnego.
Sytuacja ta jest znacząca i zastanawiająca. Jakkolwiek bowiem instytucja prezydencji jest przede wszystkim ciągiem wydarzeń politycznych i administracyjnych, to poszczególne sprawujące ją państwa starają się nadać jej także znaczenie społeczne, kulturalne i aksjologiczne. Dlatego też swego rodzaju praktyką poprzednich prezydencji stały się również oficjalne spotkania z największymi Kościołami: w styczniu 2011 r. w Budapeszcie, w październiku 2010 r. w Brukseli, w sierpniu 2009 r. w Sztokholmie.
Bez mocnego przynaglenia Unia mniej będzie miała zapału, by tak jak w ostatnim czasie występować na rzecz prześladowanych na całym świecie chrześcijan
W realiach polskich za zorganizowaniem oraz za odpowiednim uprzednim wypromowaniem takiego spotkania z udziałem Kościoła katolickiego i za szerszym zaangażowaniem go w prezydencję przemawia również fundamentalna rola Kościoła w promowaniu polskiego członkostwa w UE, a także wielkie proeuropejskie zaangażowanie najbardziej znanego chyba w Europie Polaka – papieża Jana Pawła II.