PO poza schematem lewica - prawica

Partia Tuska wzięła to, co najlepsze z lewicy, i to, co wartościowe na prawicy. Pokazała, że Leszek Kołakowski miał rację, gdy mówił, iż można być konserwatywno-liberalnym socjalistą – uważa szef Instytutu Obywatelskiego

Publikacja: 08.09.2011 22:01

PO poza schematem lewica - prawica

Foto: ROL

Gdy cztery lata temu PO przejmowała władzę, jej krytycy mówili, że nadciąga era postpolityki. Przestrzegano, że nastąpi koniec podziału na lewicę i prawicę. Podziału, który odzwierciedlał przez dziesiątki lat istotę polityki. Że nastaje niemal kres demokracji, która – jak głoszono – musi się przecież opierać na antagonizmie. Triumf postpolityczności to zwycięstwo cynizmu i oświeconego populizmu.

Wszystko albo nic?

Siła tych oskarżeń, trzeba przyznać, ma sporą moc rażenia. Każda partia, pod której adresem formułuje się takie zarzuty, powinna w zasadzie natychmiast zmienić polityczny kurs. Ale Platforma, co intrygujące, nie tylko nie zmieniła obranego kierunku, ale też ze swej różnorodności ideowej i politycznej uczyniła cnotę. Czy więc rzeczywiście partia Donalda Tuska doprowadziła w Polsce do śmierci podziału: lewica versus prawica?

Te niemal demiurgiczne cechy, jakie przypisuje się w tym przypadku PO, są zdecydowanie na wyrost. Nie tyle Platforma złożyła do grobu tradycyjny podział, ile uczyniła to sama rzeczywistość. Stało się tak, gdyż współczesny świat przynosi tak skomplikowane problemy, że proste rozwiązania podsuwane nam przez ideologów tak z prawa, jak z lewa po prostu zawodzą.

Złożoność współczesnych problemów dobitnie odsłania obecny kryzys finansowy, na który nie ma prostych odpowiedzi znajdujących się w prawicowych czy lewicowych arsenałach. Powiedzmy sobie wprost: jako obywatele i jako całe społeczeństwa stajemy przed wyzwaniami – gospodarczymi, kulturowymi czy społecznymi – o jakich nie śniło się nie tylko politykom, ale nawet filozofom.

Doskonale za to rozumieją to ludzie, którzy każdego dnia walczą, żeby zapewnić sobie i swoim bliskim życiowe bezpieczeństwo. Sęk w tym, że kompletnie nie pojmują albo nie chcą tego przyjąć do wiadomości zwolennicy ideologicznej polityki. Kłopot z nimi polega na tym, że chcą nas, obywateli, zmusić do wyboru: albo bierzesz wszystko, albo nic. Albo jesteś zwolennikiem lewicy i akceptujesz cały pakiet, jaki partia ta oferuje, albo milczysz. Lub, z drugiej strony, jesteś zwolennikiem prawicy i musisz zaakceptować cały zestaw programowy, jaki ona proponuje.

Ta sytuacja przypomina los człowieka w czasie lunchu, który w restauracji prosi o kartę. Kiedy chce zamówić tylko wino i przystawkę, kelner odpowiada: "Albo zamawia pan cały obiad, albo musi pan wyjść". Co państwo by zrobili? Ja wychodzę!

Projekt otwarty

Państwo nie może być zakładnikiem żadnej ideologii: ani prawicowej, ani lewicowej. To dziś zbyt kosztowne i – w ostateczności – głupie. Antagonizmy są dobre, a nawet pożądane, gdy trwa kampania. Jednak po wyborach trzeba zawiązać – zawsze kruchą – nową umowę społeczną, by dało się pokojowo i skutecznie współistnieć i współrządzić. Nie można bez przerwy trwać na ideologicznych barykadach.

Co się dzieje, gdy państwo dostaje się w okowy politycznych dogmatyków? Przekonała się o tym miesiąc temu Ameryka, gdzie do za pięć dwunasta demokraci kłócili się z republikanami o limit długu publicznego. Spierali się tak zapiekle, że zapomnieli o losie zwykłych Amerykanów, którzy z przerażeniem obserwowali ten godny pożałowania spektakl. Oddech wstrzymał także świat zachodni, obserwując pikujące notowania na światowych giełdach. Ideolodzy niskich podatków niemalże doprowadzili do bankructwa USA.

Polacy doskonale rozumieją pułapki zideologizowanej polityki. Dlatego bronią się przed nią jak diabeł przed święconą wodą. To chyba także powód, dlaczego tak szybko i z taką intensywnością odrzucili projekt IV RP, któremu nie brakowało zarówno ideologicznego sznytu, jak i pokazowych działań politycznych, głównie w wykonaniu CBA. Antagonizm, jaki zaproponował nam PiS, wznosząc gmach IV RP, nie tyle ożywiał demokrację, ile piętnował i wykluczał z niej całe grupy społeczne.

Rzeczywiście, na tym tle Platforma Obywatelska wydaje się bezbarwna. Tyle że to nieprawda. Platforma jest formacją aideologiczną, co nie znaczy, że jest bezideowa. Przeciwnie: w partii Tuska istnieje skrzydło zarówno konserwatywne (Jacek Rostowski), liberalne (Rafał Grupiński), jak i lewicowe (Bartosz Arłukowicz). Ta różnorodność pokazuje, że Platforma nie tyle jest partią polityczną, ile ruchem społecznym. Nie wyklucza ludzi ze swojej orbity, ale stara się ich przyciągać. Siła takiej formacji polega na tym, że wewnętrzna różnorodność ideowa jest de facto odbiciem różnorodności samego społeczeństwa.

Zaryzykowałbym więc tezę, że Platforma to projekt otwarty. A dokładniej – to ruch polityczno-społeczny, który tworzy się w działaniu i poprzez wyzwania, jakie przynosi rzeczywistość każdego dnia. Taki model "partii" ma jeszcze jedną zaletę. Ma siłę przyciągania nowych ludzi chcących dołożyć swoją cegiełkę do budowy wspólnego domu, co pokazały ostatnie przejścia do PO osób o różnych profilach politycznych.

Poza schematem

Ale natychmiast rodzi się pytanie: jak w takiej politycznej mozaice daje się wykuć spójny i skuteczny program polityczny? Ton takiemu ruchowi w danej chwili nadają ci, którzy potrafią zaproponować najskuteczniejsze rozwiązania palących problemów. Zgoda, że różnorodność ideowa jest kłopotliwa, gdyż nieustannie domaga się kooperacji i szukania porozumienia. Ale czyż nie jest to także żywioł samej demokracji? Czy pryncypialność ma być zawsze przejawem ideowości, a kompromis przejawem zgnilizny?

Zasada, według której działa PO, jest więc następująca: nie alternatywa "albo, albo", ale koniunkcja "i, i". Przykładowo: według tej logiki wolny rynek i skuteczne (silne) państwo nie stoją w sprzeczności. Co więcej, potrzebujemy dziś skutecznego państwa, aby chronić wolny rynek. Rynek jest wolny i sprawiedliwy dla wszystkich jego aktorów, gdy istnieje skuteczny regulator.  A tym może być tylko skuteczne państwo.

To dlatego Platformie Obywatelskiej udaje się budować ruch polityczny wykraczający poza prosty schemat lewica – prawica. Zamiast wikłać się w abstrakcyjne i niszczące czasami spory ideologiczne, partia Tuska stawia na systematyczną i konsekwentną modernizację, podnoszącą jakość życia Polek i Polaków. Dokonała tego, biorąc to, co najlepsze z lewicy, i to, co wartościowe na prawicy. Tak oto PO pokazała, że Leszek Kołakowski miał rację, gdy mówił, że nie ma sprzeczności w byciu konserwatywno-liberalnym socjalistą.

Jarosław Makowski jest filozofem i publicystą, szefem związanego z PO Instytutu Obywatelskiego

Gdy cztery lata temu PO przejmowała władzę, jej krytycy mówili, że nadciąga era postpolityki. Przestrzegano, że nastąpi koniec podziału na lewicę i prawicę. Podziału, który odzwierciedlał przez dziesiątki lat istotę polityki. Że nastaje niemal kres demokracji, która – jak głoszono – musi się przecież opierać na antagonizmie. Triumf postpolityczności to zwycięstwo cynizmu i oświeconego populizmu.

Wszystko albo nic?

Pozostało 93% artykułu
Opinie polityczno - społeczne
Jan Romanowski: PSL nie musiał poprzeć Hołowni. Trzecia Droga powinna wreszcie wziąć rozwód
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie polityczno - społeczne
Estera Flieger: Izrael atakuje Polskę. Kolejna historyczna prowokacja
Opinie polityczno - społeczne
Estera Flieger: Zwierzęta muszą poczekać, bo jaśnie państwo z Konfederacji się obrazi
Opinie polityczno - społeczne
Tomasz Grzegorz Grosse: Europejskie dylematy Trumpa
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Opinie polityczno - społeczne
Konrad Szymański: Polska ma do odegrania ważną rolę w napiętych stosunkach Unii z USA