Prawica zapomina o wolnym rynku - Kuniński

Gdy partia lansuje program, w którym łączy się ze sobą przeciwstawne hasła w mgławicowej formie, tak by dotrzeć do możliwie szerokiego spektrum społecznego, to jego niezbędnym elementem staje się część negatywna, atakująca przeciwnika politycznego – pisze filozof polityki

Publikacja: 09.01.2012 19:17

Miłowit Kuniński

Miłowit Kuniński

Foto: Archiwum

Red

Wyniki spisu powszechnego ujawniły, że około miliona polskich obywateli opuściło kraj i wiele wskazuje na to, iż niemała ich część wyjechała na dobre. Przyczyny tego stanu rzeczy są, jak zwykle, złożone, ale na plan pierwszy wysuwają się względy gospodarcze. I choć stopa bezrobocia nie jest tak wysoka, jak kiedyś, w dalszym ciągu utrzymuje się w pobliżu 12 proc. (10 proc. według standardów europejskich BAEL). Niewątpliwie byłaby jeszcze większa, gdyby nie emigracja zarobkowa. Polacy wyjeżdżają w poszukiwaniu lepszych warunków życia, ponieważ polska gospodarka nie zapewnia wystarczającej liczby miejsc pracy. Dzieje się tak dlatego, iż jest ona skrępowana różnego rodzaju ograniczeniami, regulacjami i przepisami, które jak zwykle uzasadniane są potrzebą kontroli w celu korygowania błędów, jakie rodzi wolny rynek.

Zgoda. Rynek nie rozwiązuje wszelkich problemów, w tym także gospodarczych, ale skrępowanie działalności gospodarczej ogranicza przedsiębiorczość i w rezultacie wpływa ujemnie na rozwój rynku pracy. Partie polityczne, nie tylko w Polsce, ale także w innych krajach UE, rzadko kiedy podejmują wysiłek przekonania wyborców do zaakceptowania projektów trudnych reform i zmian systemowych. Wprawdzie polska gospodarka w tych warunkach instytucjonalnych, przy trudnościach związanych z kryzysem finansowym i gospodarczym oraz z poważnymi problemami strefy euro, radzi sobie nieźle z punktu widzenia makroekonomicznego, ale poziom życia około jednej trzeciej ludności jest niski, a indeks nędzy wzrósł w ostatnich kilku latach (w grudniu ów indeks dla Polski osiągnął wartość aż 13,1 punktu).

Kwestie gospodarcze albo uważane są za zawiłe i nieprzysparzające poparcia wyborczego, albo zgoła za drugorzędne. Za znacznie bardziej skuteczne, gdy idzie o mobilizację elektoratu, uważa się kwestie symboli lub proste hasła, które wskazują na różnorodne zagrożenia dla kraju i narodu. Nie idzie o to, by symbole uznać za nie mające znaczenia. Rzecz w tym, by kwestie takie jak np. zakres suwerenności państwa były wyraźnie powiązane z interesami politycznymi i gospodarczymi. Jeśli więc dążeniem akceptowanym przez ogół sił politycznych jest wzmocnienie pozycji Polski, to z pewnością działania mając na celu chronienie naszych interesów gospodarczych powinny być podejmowane i wspierane przez rząd i opozycję. A nie zawsze tak się dzieje, gdy nie zabiegamy o własne interesy i ulegamy mirażowi wewnątrzunijnej solidarności. Oczywiście, jako kraj na dorobku nie mamy siły przebicia krajów bogatszych i nie udało nam się na przykład uzyskać korzystnych rozwiązań związanych z budową gazociągu Nord Stream. Czeka nas również trudny okres obrony prawa do wydobywania gazu łupkowego, budowy elektrowni atomowej i zabiegów o zmniejszenie obciążeń związanych z programem redukcji CO2. To są działania zapowiadane przez rząd, o których opozycja powinna być rzetelnie informowana.

Idee i interesy

Do ważnych problemów gospodarczych, których konsekwencją w dalszej perspektywie jest wzrost przedsiębiorczości, bogactwa narodowego, poziomu życia obywateli i siły państwa polskiego w stosunkach wewnątrz UE i w relacjach międzynarodowych, należy na przykład zmiana systemu podatkowego, sądowa kontrola nad decyzjami urzędów skarbowych i deregulacja, polegająca na zniesieniu mnóstwa przepisów, które ograniczają swobodę gospodarowania, w tym zwłaszcza dotyczących zakładania nowych firm, jaką dawały na początku lat 90. tzw. ustawa Wilczka (z 23 grudnia 1988 roku) i przedwojenny kodeks handlowy z niewielkimi zmianami. W obecnych, niesprzyjających warunkach, należy podziwiać determinację przedsiębiorców, którzy prowadzą średnie i małe firmy wytwarzając 67 proc. PKB i tworząc trzy czwarte miejsc pracy.

Powiązanie spraw gospodarczych z zagadnieniami takimi jak suwerenność w sferze ekonomicznej, militarnej i politycznej (przy wszystkich ograniczeniach, jakie wiążą się nie od dzisiaj z członkostwem w UE, NATO, ONZ i w innych organizacjach międzynarodowych oraz prawem międzynarodowym, umowami i traktatami) jest niezbędne do tego, by stały się one przedmiotem zainteresowania wyborców. Jeśli programy polityczne są jednostronne i akcentuje się w nich kwestie socjalne i ogólnopolityczne lub skrajne postulaty ze sfery obyczajowej  i światopoglądowej, albo lansuje się program, w którym łączy się ze sobą przeciwstawne hasła w mgławicowej formie, tak, by dotrzeć do możliwie szerokiego spektrum społecznego, to ich niezbędnym elementem staje się część negatywna, która charakteryzuje przeciwnika politycznego bądź jako zacofanego i szkodnika, blokującego procesy modernizacyjne, klerykała i fanatyka religijnego, bądź jako zwolennika europejskiego państwa federalnego, rezygnującego z niepodległości Polski, zafascynowanego europejskością i możliwością wpływania na losy UE i świata, lub jako walczącego ateistę, atakującego fundamenty polskiej tożsamości.

Hasła odwołujące się do symboli i wartości mają większą nośność, ale nie budują materialnych podstaw polskiej siły politycznej. Pod tym względem II Rzeczpospolita dostarcza wymownego przykładu łączenia polskiego patriotyzmu związanego z poczuciem tożsamości narodowej i świadomością znaczenia tradycji patriotycznej z patriotyzmem gospodarczym, z ogromnym wysiłkiem budowania polskiego kapitalizmu w kraju zniszczonym przez I wojnę światową i okres walk o ustalenie granic przedwojennej Polski, w warunkach silnych konfliktów etnicznych, potyczek politycznych i we wrogim otoczeniu międzynarodowym.

Platforma Obywatelska, która od czterech lat bierze odpowiedzialność za Polskę, będąc partią władzy jest atrakcyjna dla potencjalnych sojuszników i członków innych partii, którzy mogą dołączyć do zwycięzców. Wielostronność i ideowa niespójność jest cechą wielu partii politycznych o z dawna ukształtowanej strukturze i znajomości mechanizmów władzy, lecz zazwyczaj partie te, oprócz różnych frakcji czy skrzydeł, mają skrystalizowane podstawowe idee kierunkowe, które stanowią o ich obliczu ideowym. Uważa się przy tym, choć moim zdaniem nietrafnie, że partie polityczne wchodzą w fazę postpolityczną i dlatego tracą swe wyraźne oblicze. Rządząca Platforma Obywatelska, którą cechuje duża wewnętrzna różnorodność ideowa, jest atrakcyjna dla wielu grup wyborców, znajdujących w niej odpowiadające im elementy programowe. Koszt tej różnorodności jest jednak poważny, gdyż PO nie ma przekonywającej wizji państwa i gospodarki. Trudno przecież za wizję państwa uznać akceptację niejasno określonych warunków unii fiskalnej czy finansowania MFW, które przy zachowaniu pozorów koncepcji gospodarczych są w istocie pomysłami politycznymi. Można w tym się dopatrywać głęboko przemyślanego planu politycznego, który ma Polsce umożliwić wywieranie wpływu na całą UE. Czy tak będzie, można wątpić.

Siła PO ma jednak swe główne źródło w słabości opozycji. Różnorodność i mgławicowość ideowa PO ma wyraźny wspólny mianownik, nadający jej czytelny charakter, a jest nim jasno określony przeciwnik, jakim jest PiS, którego krytyka, wyśmiewanie i publiczne piętnowanie świetnie spełnia funkcje integrujące i mobilizujące zróżnicowany elektorat.

Zapomniany wolny rynek

Platforma Obywatelska przestała być partią o orientacji wolnorynkowej, reprezentującą średnich i drobnych przedsiębiorców, i powiązaną z prorynkowo nastawionymi ekonomistami. A wedle wyników badań CBOS z początku grudnia tego roku Polacy oczekują od rządu zmniejszenia bezrobocia, rozwoju gospodarczego i poprawy warunków życia. Zatem te problemy, z którymi borykają się obywatele, są wskazywane jednoznacznie. Rząd PO-PSL mógłby choć w części zapobiec ich powstawaniu, podejmując reformy podatkowe i realizując program deregulacji gospodarki. PO uważa się za partie rządzącą zdolną stawić czoło rozrostowi biurokracji, która wnika w różne dziedziny życia i w coraz większym stopniu reguluje gospodarkę, powiększając swoją uciążliwą władzę nad obywatelami. Zapowiedzi redukcji administracji państwowej o 10% nie pociągnęły za sobą praktycznych posunięć. Ostatnio pojawiła się informacja o mającej nastąpić redukcji zatrudnienia w pionie śledczym prokuratury. Czy ten właśnie pion jest nadmiernie rozbudowany? Czy śledztwa na tym nie ucierpią?

Skoro PO odwróciła się od wolnego rynku można było oczekiwać, iż opozycja, w postaci podówczas jeszcze nierozczłonkowanego PiS, powróci do postulatów wolnorynkowych, jakie realizowała w odniesieniu do średniej i małej przedsiębiorczości w czasie, gdy sprawowała władzę. Jednak po katastrofie smoleńskiej wszelkie kwestie praktyczne czy przyziemne zeszły w tej partii na plan dalszy. Przez pewien czas było to zrozumiałe, tym bardziej, iż katastrofę smoleńską postrzegano w PiS-ie przede wszystkim jako porażający w swej wymowie dowód niesprawności państwa, zarówno administracji, jak i wojska. Ponieważ na plan pierwszy wysunęły się kwestie symboliczne, wokół których narastał konflikt: pochówek pary prezydenckiej na Wawelu, krzyż przed pałacem prezydenckim, a także zagadnienia związane z prowadzeniem śledztwa i niejasną pozycją polskiej prokuratury wojskowej w relacjach z prokuraturą rosyjską, reakcja strony państwowej (kancelarii Prezydenta RP, Prezesa Rady Ministrów, władz Warszawy) również miała charakter symboliczny: usunięcie krzyża oraz niedopuszczanie się do utrwalenia się miejsca przed pałacem prezydenckich jako swoistego miejsca kultu.

Miary tych budzących zażenowanie zabiegów dopełniły „spontaniczne" reakcje młodych, „wykształconych i nowoczesnych", którzy uświadomili Januszowi Palikotowi istnienie „oburzonych" na PiS, do których można było trafić z przekazem  antychrześcijańskim i antyklerykalnym. Dlatego wszedłszy do Sejmu Janusz Palikot i jego ruch skoncentrował się na symbolicznej kwestii obecności krzyża w sali obrad, licząc że w ten sposób jednych przyciągnie, a innych, nie tylko zwolenników PiS, ale także część elektoratu PO, rozjuszy. Rzecz zastanawiająca, że nie podjął tematu nauczania religii w szkole, który w swoim czasie był przez SLD podnoszony do rangi jednego z poważniejszych problemów konstytucyjnych. Ostrożność, czy kwestia warunków dogadywania się z SLD? A może kwestia krzyża w Sejmie, to wstęp do działań wymierzonych w nauczanie religii w szkołach? Powierzając poruszanie w mediach spraw gospodarczych swemu rzecznikowi prasowemu Andrzejowi Rozenkowi, Janusz Palikot uznał tym samym ten „odcinek" za drugorzędny. Ruch Palikota jest oparty na charyzmie lidera i na oryginalnym sojuszu z reprezentantami bardzo różnych i dziwnych środowisk, który ma ująć wyborców odwoływaniem się przede wszystkim do kwestii symbolicznych. Tak jak wcześniej PO, tak i on porzucił wolnorynkowy przekaz, dostrzegając możliwość dotarcia do szerokich rzesz właśnie dzięki mgławicowemu wizerunkowi i braku wyraźnego oblicza i jasnego przekazu w kwestiach mających bezpośredni wpływ na życie obywateli. Podobnie jak PO, ale jeszcze dobitniej Ruch Palikota opowiedział się za federalizacją UE.

W efekcie, już po opadnięciu silnych emocji po katastrofie smoleńskiej, PO, PiS i Janusz Palikot, do kwestii gospodarczych nawiązywali zdawkowo. Janusz Palikot, porzuciwszy PO, gdzie mógł bezkarnie wypróbowywać teatralne i skandalizujące metody mobilizacji elektoratu, odsunął na dalszy plan problem reform ekonomicznych: podatku liniowego i deregulacji gospodarki. PiS skoncentrował się na kwestii suwerenności politycznej i gospodarczej Polski, nie wiążąc tych kwestii z dającymi się przewidzieć negatywnymi skutkami dla zwykłych obywateli, lecz używając określeń w stosunku do Radosława Sikorskiego „zdrajca narodu", a do Niemiec – „IV Rzesza". Czy ta sprawa wymagała aż tak mocnych słów? Czy nie należało pokazać obywatelom, jakie to może przynieść negatywne skutki w postaci obciążeń finansowych obywateli i jak można byłoby działać inaczej, by mieć wpływ na bieg spraw w UE, i tym samym zyskać szersze zrozumienie i poparcie obywateli, na które trzeba pracować przez następne prawie cztery lata?

Symbolika ponad praktycznością

Wydaje się, że w najbliższej przyszłości nie pojawi się jakaś poważniejsza siła polityczna, która sprawy gospodarcze uczyniłaby jednym z ważniejszych celów polityki, umiejętnie łącząc je z problemem wartości, tradycji, czyli ze sferą symboliczną, której znaczenie dla życia obywateli jest znaczące. Hasła wolnorynkowe i kwestia deregulacji gospodarki są mało nośne i nie dadzą żadnemu nowemu ugrupowaniu wystarczająco dużego poparcia, by zdołało przekroczyć próg wyborczy. Obok zapowiedzi wspierania średnich i małych przedsiębiorstw, trzeba mieć coś do zaproponowania szerokim rzeszom obywateli, do których bardziej przemawiają zmiany przynoszące poprawę warunków życia, rozwój gospodarczy zwiększający szanse zatrudnienia, zmniejszenie podatków, wsparcie rodzin wielodzietnych, niż ogólne hasła wolnorynkowe. W Polsce nie ma żadnej poważnej siły politycznej odwołującej się do wolnorynkowych haseł. Może takim ugrupowaniem miała szansę zostać PJN, jednak partia ta powstała w niesprzyjających warunkach, jako zbuntowana i usunięta część PiS-u. I nawet inteligencja Pawła Kowala niewiele tu pomoże, zwłaszcza w sytuacji, gdy jest on wciąż europosłem

Obywatele, choć nie zajmują się na co dzień analizą giełd, myślą trzeźwo i praktycznie. Dlatego optymizmem napawać może postawa mieszkańców naszego Pomorza, którzy w obliczu możliwej budowy na ich terenie elektrowni atomowej, nie ulegają medialnej panice, tylko praktycznie oceniają szanse, jakie się rysują: rozwój miejscowej infrastruktury, poprawę sytuacji na rynku pracy, nowe możliwości prowadzenia firm i oczywiście zwielokrotnienie wpływów do samorządowego budżetu. I o ile wszelkie ideowe kwestie w różnych sytuacjach są bardzo istotne, to zawsze, nie tylko przy okazji budowy elektrowni atomowej, należy zwracać uwagę także na sprawy przyziemne, praktyczne, przynoszące bezpośrednie skutki w życiu obywateli, czyli na sprawy gospodarcze. Wbrew pozorom są one blisko powiązane z wartościami i tradycją, ze sferą symboliczną.

Miłowit Kuniński - historyk filozofii i filozof polityczny, profesor Uniwersytetu Jagiellońskiego, prezes Ośrodka Myśli Politycznej w Krakowie

—not. puo

Wyniki spisu powszechnego ujawniły, że około miliona polskich obywateli opuściło kraj i wiele wskazuje na to, iż niemała ich część wyjechała na dobre. Przyczyny tego stanu rzeczy są, jak zwykle, złożone, ale na plan pierwszy wysuwają się względy gospodarcze. I choć stopa bezrobocia nie jest tak wysoka, jak kiedyś, w dalszym ciągu utrzymuje się w pobliżu 12 proc. (10 proc. według standardów europejskich BAEL). Niewątpliwie byłaby jeszcze większa, gdyby nie emigracja zarobkowa. Polacy wyjeżdżają w poszukiwaniu lepszych warunków życia, ponieważ polska gospodarka nie zapewnia wystarczającej liczby miejsc pracy. Dzieje się tak dlatego, iż jest ona skrępowana różnego rodzaju ograniczeniami, regulacjami i przepisami, które jak zwykle uzasadniane są potrzebą kontroli w celu korygowania błędów, jakie rodzi wolny rynek.

Pozostało 94% artykułu
Opinie polityczno - społeczne
Estera Flieger: Izrael atakuje Polskę. Kolejna historyczna prowokacja
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie polityczno - społeczne
Estera Flieger: Zwierzęta muszą poczekać, bo jaśnie państwo z Konfederacji się obrazi
Opinie polityczno - społeczne
Tomasz Grzegorz Grosse: Europejskie dylematy Trumpa
Opinie polityczno - społeczne
Konrad Szymański: Polska ma do odegrania ważną rolę w napiętych stosunkach Unii z USA
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Opinie polityczno - społeczne
Robert Gwiazdowski: Dlaczego strategiczne mają być TVN i Polsat, a nie Telewizja Republika?