Zimny prysznic od Tuska

Jeśli pomysły rządu na finansowanie Kościoła zostaną zrealizowane, wtedy instytucje państwa będą miały wgląd w preferencje religijne podatników – pisze publicysta

Aktualizacja: 18.03.2012 18:12 Publikacja: 18.03.2012 17:51

Piotr Semka

Piotr Semka

Foto: Fotorzepa, Kuba Kamiński kkam Kuba Kamiński Kuba Kamiński

- Nie wyruszamy na krucjatę antykościelną. Nie próbujemy dokuczyć Kościołowi – zapewniał w piątek w Sejmie Donald Tusk. Ale zaraz dodawał, że Kościół traktowany był dotąd na specjalnych warunkach. Z zatroskaną miną wyjaśniał, że chce „tylko, aby były spełnione elementarne wymogi sprawiedliwości społecznej wtedy, kiedy staramy się poprawiać system emerytalny. Żeby nie było grup, co do których państwo zachowuje się bardziej szczodrze czy wyręcza ich z obowiązku gromadzenia środków na własną emeryturę". Słowa premiera doskonale współbrzmią z jego niedawnymi deklaracjami, że w Polsce „nie będzie żadnych świętych krów", ale też świetnie nadają na zajęcia dla speców od public relations. Temat lekcji? Jak przemycić niesympatyczne treści w pozornie rzeczowej narracji.

Propozycja rządu daje pole do popisu antyklerykałom. Mogą się odwołać do najgorszych ludzkich cech, np. skąpstwa

Arogancki ton

Weźmy choćby zdanie: „grup, co do których państwo zachowuje się bardziej szczodrze" – to podła insynuacja sprawnie ukryta w zalewie słów. Czy ktoś używa podobnych argumentów wobec jakiejś grupy społecznej? Czy ktoś ocenia tak niezliczone organizacje pozarządowe czy fundacje? Organizacje,które często potrafią sprawnie podłączać się pod unijne czy rządowe programy w imię np. idei lewicowych czy praw kobiet. Kolejne zdanie: „Chcemy, by kwestia finansowania Kościoła nie zależała od decyzji państwa, tylko od decyzji każdego obywatela, w tym wierzącego. I dalej: „Kościoły w Polsce będą finansowane w takim stopniu, w jakim chcą tego wierni" – mówi Tusk. Nie wyjaśnia jednak, że mowa o likwidacji Funduszu Kościelnego, który powstał jako zadośćuczynienie za zabór kościelnego mienia przez władze komunistyczne. Nie wyjaśnia też, że Fundusz Kościelny to tylko 0,03 proc. wydatków budżetu państwa, czyli suma w istocie minimalna. A jednak to od niej zaczyna rząd swoją listę spraw do załatwienia z Kościołem katolickim.

Owszem, można się zastanawiać, jak dwie dekady po upadku PRL przekształcić Fundusz Kościelny. Tyle że premier sugeruje, iż działa on kosztem innych obywateli, wskutek nieuczciwego uprzywilejowania. Czy w podobny sposób Tusk ośmieliłby się mówić o zobowiązaniach państwa wobec osób, które otrzymują odszkodowania czy wojenne reparacje np. za pracę przymusową? Czy pozwoliłby sobie na sugestie uprzywilejowania wobec reszty społeczeństwa w sprawie wynagrodzenia gminom żydowskim za nacjonalizacje ich gruntów po wojnie? Nowym akcentem jest także arogancki ton wobec prymasa Polski. Przypomnijmy – abp Józef Kowalczyk powiedział, że nie ma zgody Kościoła na likwidację Funduszu Kościelnego, ale można rozmawiać o jego przekształceniu. To wyraziste stanowisko negocjacyjne, lecz mające oparcie choćby w konkordacie. Co ma na to do powiedzenia premier? Tylko tyle, że słowa prymasa nie mają związku z rzeczywistością. Lekceważący ton wobec abp. Kowalczyka zaskakuje tym bardziej, że chodzi o hierarchę znanego z przyjaznych gestów wobec Platformy Obywatelskiej.

Przy włączonych kamerach

Specjalnie poświęciłem tyle miejsca wypowiedziom premiera, aby wytłumaczyć, dlaczego prezentowana ostatnio postawa rządu budzi emocje nie tylko biskupów, ale i wielu wierzących. Można rzecz jasna wiązać ten styl z serią porażek wizerunkowych rządu od początku roku, ale nie sposób nie zauważyć, że tworzy on jednak nową jakość w polskiej polityce. Fakt, że nie czekając na zakończenie spotkania przedstawicieli rządu z biskupami, w trakcie jego trwania „zawieszono" na stronie Ministerstwa Administracji i Cyfryzacji propozycję odpisywania przez podatników 0,3 proc. z PIT na rzecz Kościoła, postawił hierarchów w niezręcznej sytuacji. Biskupi według wiarygodnych relacji mieli być też niemile zaskoczeni naciskiem ministra Tomasza Arabskiego, który chciał, aby na poczekaniu zaakceptowali oni kwotę 0,3 proc. Przedstawiciele rządu mieli też proponować, aby od razu po spotkaniu obie strony wystąpiły na wspólnej konferencji prasowej i ogłosiły zgodę na zgłoszoną propozycję.

Można się tylko domyślać, że ministrowi Arabskiemu zależało na tym, by w piątek postawić Kościoły skupione w Polskiej Radzie Ekumenicznej i Związek Gmin Żydowskich wobec faktu dokonanego. Dziś Kościół ze zdumieniem odkrywa, że po stronie Platformy nie ma zbyt wielu chętnych do cichych mediacji. Że rząd z premedytacją wpycha biskupów w formułę wspólnych konferencji prasowych w świetle jupiterów. Tomasz Arabski, niegdysiejszy członek Krajowej Rady Katolików Świeckich, i kawaler papieskiego odznaczenia Pro Eccelsia et Pontifice, przybiera pozę twardego negocjatora, pouczającego hierarchów, że „brak dialogu jest zaskakujący". Nagle znikli gdzieś także posłowie, którzy wypraszali w podkrakowskich klasztorach rekolekcje dla Klubu PO. Milczy też prezydent Bronisław Komorowski.

Zagubieni biskupi

Można jednak postawić też pytanie, czy roztropność nie powinna nakazać biskupom lepiej przygotować się do czwartkowego spotkania z rządem? Dlaczego na własnej konferencji nie wystąpili wspólnie wszyscy biskupi-negocjatorzy? Ta, choćby tylko wizualna, jedność hierarchów winna być dla nich istotna, choćby dlatego, że tylko patrzeć, a liberalne media zaczną swoją ulubioną zabawę w rozgrywanie ludzi Kościoła. Zacznie się chwalenie tych, „którzy chcą porozumienia, i ganienie tych, „którzy odrzucają rękę rządu wyciągniętą do porozumienia". O ile pod żelaznym kierownictwem Tuska przedstawiciele rządu będą prowadzić konsekwentne negocjacje, o tyle po stronie kościelnej może nastąpić polaryzacja na biskupów „realistów" i „opornych". A przecież to dopiero początek dyskusji.

Problematyczny podarek

Przyjrzyjmy się teraz na chłodno propozycji rządu, aby wprowadzić możliwość odpisu 0,3 proc. z opodatkowanej kwoty na rzecz Kościołów. To niewiele choćby w porównaniu z kwotą 0,7 proc. wprowadzoną przez rząd Jose Zapatero w Hiszpanii czy 0,8 proc., jaka obowiązuje we Włoszech. Skoro rząd wyznaczył stosunkowo niski wskaźnik jako punkt wyjścia do rozmów, to negocjacje raczej łatwe nie będą. Rząd przewiduje dość krótki okres – półtora roku – na kampanię informowania Polaków o możliwości dysponowania odpisem. Tymczasem prawo do odpisu 1 proc. podatków dla organizacji pożytku publicznego obowiązuje w Polsce od czterech lat, a przeznaczana na to suma wciąż nie jest zbyt wysoka – oceniana jest na 400 mln złotych.

Pozostaje też kwestia rolników – tylko ci, którzy korzystają ze świadczeń KRUS jako odbiorcy emerytur lub rent mogliby dokonywać takiego odpisu. A co z tymi, którzy są aktywni zawodowo? Prawdziwe niebezpieczeństwo tkwi jednak gdzie indziej – rząd pozbywa się kwestii zadośćuczynienia za zabrane niegdyś Kościołowi dobra, a jego finansowanie uzależnia od hojności wiernych. Ci, którzy przekonują, że fundusz wynagradzał zabór mienia kościelnego przez 45 lat PRL – mylą pojęcia. W komunizmie fundusz służył do rozbijania Kościołów i np. opłacania „księży patriotów". W normalny sposób fundusz działa dopiero od 20 lat. Jak się mają jego dotychczasowe wypłaty do skali zagarniętego przez PRL majątku? Propozycja rządu daje pole do popisu antyklerykałom. Mogą się odwołać do najgorszych ludzkich cech, np. skąpstwa.

„Pit policzy wiernych" – zjadliwie pisze „Gazeta Wyborcza" piórem swojej niezawodnej dziennikarki Katarzyny Wiśniewskiej. Tak, to prawda i już można przewidzieć, ze liczba płatników będzie znacznie niższa niż owe teoretyczne 95 proc. Polaków katolików. Pewnie u nas nie dojdzie do takiej sytuacji jak w Niemczech, gdzie obowiązek płacenia podatku kościelnego popycha wielu obywateli do apostazji, byle tylko nie ponosić kolejnych obciążeń finansowych. Ale znajdą się zapewne Polacy, którzy dadzą sobie wmówić, że odpis kościelny to rodzaj ukrytego podatku.

W nowym świecie

Wizja likwidacji Funduszu Kościelnego zaniepokoiła też mniejsze grupy wyznaniowe. One nie mogą liczyć na masy wiernych. Pamiętajmy też o obawach społeczności żydowskiej, że po przyjęciu nowych rozwiązań każdy PIT co roku może się stać deklaracją religijną, a – w wypadku Żydów – także narodowościową. Po raz pierwszy w Polsce instytucje państwa będą miały wgląd w preferencje religijne podatników. A ponieważ w świecie coraz silniejsza jest niechęć wobec wierzących, trudno się dziwić obawom. Tym bardziej że niechętna wobec sacrum popkultura może lansować pogląd, iż płacenie na Kościół to frajerstwo. To dlatego pomysły rządu z dystansem przyjmują wierni, którzy w PRL zaznali już polityki antykościelnej.

– Kościół jest naszym domem i przykro nam, że nasi bracia z rządu, z parlamentu, atakują go – powiedział bp świdnicki Ignacy Dec podczas sobotnich rekolekcji dla rolników, które trwają w Dobromierzu. Przykro, że trzeba to przypominać Donaldowi Tuskowi, który w najgorszych czasach stanu wojennego znalazł pracę w gdańskim kościelnym piśmie „Gwiazda morza". I nikt nie egzaminował go wtedy z tego, czy jest wierzący. Może warto sobie ten epizod życiowy przypomnieć, zanim zacznie się ogłaszać krucjatę przeciw rzekomemu uprzywilejowaniu „świętych krów"?

Autor jest publicystą tygodnika „Uważam Rze"

- Nie wyruszamy na krucjatę antykościelną. Nie próbujemy dokuczyć Kościołowi – zapewniał w piątek w Sejmie Donald Tusk. Ale zaraz dodawał, że Kościół traktowany był dotąd na specjalnych warunkach. Z zatroskaną miną wyjaśniał, że chce „tylko, aby były spełnione elementarne wymogi sprawiedliwości społecznej wtedy, kiedy staramy się poprawiać system emerytalny. Żeby nie było grup, co do których państwo zachowuje się bardziej szczodrze czy wyręcza ich z obowiązku gromadzenia środków na własną emeryturę". Słowa premiera doskonale współbrzmią z jego niedawnymi deklaracjami, że w Polsce „nie będzie żadnych świętych krów", ale też świetnie nadają na zajęcia dla speców od public relations. Temat lekcji? Jak przemycić niesympatyczne treści w pozornie rzeczowej narracji.

Pozostało 91% artykułu
Opinie polityczno - społeczne
Konrad Szymański: Polska ma do odegrania ważną rolę w napiętych stosunkach Unii z USA
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie polityczno - społeczne
Robert Gwiazdowski: Dlaczego strategiczne mają być TVN i Polsat, a nie Telewizja Republika?
Opinie polityczno - społeczne
Łukasz Adamski: Donald Trump antyszczepionkowcem? Po raz kolejny igra z ogniem
felietony
Jacek Czaputowicz: Jak trwoga to do Andrzeja Dudy
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Opinie polityczno - społeczne
Zuzanna Dąbrowska: Nowy spot PiS o drożyźnie. Kto wygra kampanię prezydencką na odcinku masła?