Kruchy dialog

Jeśli odrzuci się zacietrzewienie antyklerykalne, kompromis, który widać już na horyzoncie, może rozwiązać wszystkie kwestie dotyczące Funduszu Kościelnego - uważa publicysta

Publikacja: 22.04.2012 20:08

Piotr Semka

Piotr Semka

Foto: Fotorzepa, Kuba Kamiński kkam Kuba Kamiński Kuba Kamiński

W ciągu ostatniego miesiąca radykalnie zmieniła się linia ministra Michała Boniego wobec Kościoła. Przypomnijmy, że pierwsze spotkanie przedstawicieli rządu i hierarchów z 15 marca zakończyło się niemal skandalem. Rząd, jak gdyby nigdy nic, równocześnie z rozpoczęciem obrad wrzucił swoje stanowisko w sprawie likwidacji Funduszu na stronę internetową Ministerstwa Administracji i Cyfryzacji. Na dodatek uważając, że Fundusz można zlikwidować na mocy zwykłej ustawy, nie widząc żadnego związku tych działań z konkordatem i konstytucją. Wreszcie Boni chciał narzucić już na pierwszym spotkaniu wysokość odpisu podatkowego na poziomie 0,3 proc. Biskupi w odpowiedzi chłodno zadeklarowali, iż przyjmują propozycje rządu jedynie do wiadomości.

Rząd potraktował Kościół jak jedną z wielu organizacji pozarządowych, z którymi można przeprowadzić konsultacje, ale nie jest wymagana ich zgoda na zmiany w prawie.

Hierarchowie tę pierwszą próbę nerwów wytrzymali. Za to dość arogancki styl negocjowania rządu Tuska z Kościołem zachwycił liberalne tygodniki, które entuzjazmowały się, że „nie cackano się z biskupami".

Ale ta antykościelna wojenka nie została dobrze przyjęta przez wyborców PO, co pokazały sondaże. W otoczeniu premiera odezwały się głosy przestrogi, jako że polityka Boniego doprowadziła do publicznej irytacji nawet prymasa Józefa Kowalczyka, znanego raczej z sympatii do PO.

W tej sytuacji porzucono styl konfrontacji i spotkanie 3 kwietnia było już powrotem do cywilizowanych standardów. Minister Michał Boni porzucił próbę omijania konkordatu i zgodził się, by powstały dwa zespoły robocze do spraw finansów  jeden z ramienia Kościoła, drugi z ramienia rządu  mające działać pod auspicjami komisji konkordatowej. Ze swej strony z kolei Kościół dał do zrozumienia, że godzi się na likwidację Funduszu Kościelnego i jest skłonny zaakceptować zasadę odpisu od podatku. Żąda jednak wcześniejszego podsumowania, ile w ostatnich 60 latach Kościół otrzymał od państwa.

Ustalono, że zespoły do końca kwietnia wypracują dwustronną umowę i dopiero ona będzie oddana do akceptacji rządu i episkopatu. Później porozumienie zostanie ujęte w formę ustawy i jako projekt rządowy trafi do akceptacji Sejmu. Do tego niezbędna jest jednak zgoda obu stron co do kilku spornych kwestii.

Dotacje czy zadośćuczynienie

Kościół ogromną wagę przywiązuje do wspomnianego wyliczenia, ile otrzymał od państwa na tle tego, co stracił w wyniku nacjonalizacji kościelnych dóbr tzw. martwej ręki. Straty te wynagrodzić miał Fundusz Kościelny powstały w 1950 roku. Biskupi chcą konkretnych liczb, gdyż antyklerykalna propaganda sugeruje, że w ciągu ostatnich sześciu dekad hierarchowie uzyskiwali jakieś gigantyczne dotacje od państwa. Trzeba przypomnieć, że przez pierwsze 40 PRL-owskich lat działania Funduszu opłacano z niego rozmaitych kościelnych kontestatorów wobec biskupów, którzy tworzyli wewnętrzne rozłamy w Kościele. Do 1989 roku w żadnym stopniu Fundusz nie spełniał zadań, do których formalnie został powołany. W miarę normalne działanie Funduszu dotyczy tylko ostatnich 20 lat, gdy ubezpieczano z jego zasobów zakonników i misjonarzy, nieposiadających stałego źródła dochodów, i wydawano dotacje na remont zabytków. Ale i w tym wypadku nie wypłacano jakichś gigantycznych sum. Przykładowo, w 2011 roku Kościół otrzymał od funduszu 89 mln zł, a w roku bieżącym otrzyma 94 mln. Jak na skalę całego budżetu to kwoty niewielkie. Co charakterystyczne, minister Boni do niedawna twierdził, że Kościół już odzyskał większość tego, co stracił po wojnie. Od pewnego czasu, gdy zapoznał się z dokumentami, już tak nie mówi.

Inny, dość dziwaczny argument Boniego na rzecz likwidacji Funduszu to fakt, że „po ponad dwóch dekadach niepodległości nie ma już powodów, żeby polski rząd miał poczucie winy. Sprawy majątkowe w dużym stopniu wyczyszczono" (cytat z „Tygodnika Powszechnego" z 1 kwietnia 2012). Słowa te można było zrozumieć jako tezę, że wolna Polska nie może być obciążana grzechami PRL. Jest to wyjątkowo nieuczciwa logika, gdyż oznaczałaby np., że państwo polskie nie powinno wypłacać pieniędzy inwalidom wojennym i więźniom obozów, bo przecież ich prześladowcami były hitlerowskie Niemcy. Przyjmijmy jednak, że minister administracji i cyfryzacji porzucił już dawny konfrontacyjny ton.

Dwa modele

Kolejnym punktem sporu może być wysokość odpisu. Rząd zaproponował 0,3 proc., podczas gdy Kościół już w pierwszych propozycjach sprzed dwóch lat autorstwa abpa Stanisława Budzika mówił o 1 proc. na Kościoły, obok dotychczasowego 1 proc. na instytucje dobra publicznego. Odpis na poziomie 0,3 proc. jest wyjątkowo niski, gdy porównamy go z podobnymi rozwiązaniami w krajach europejskich. W Hiszpanii np. jest on na poziomie 0,7 proc., we Włoszech  0,8 proc., a na Węgrzech to cały 1 proc. Na jakim poziomie zatrzymają się rozmowy ludzi Kościoła z rządem? Na wszelki wypadek już słychać deklaracje ministra finansów Jacka Rostowskiego, że nie zgadza się on na żadną inną sumę niż 0,3 proc. Dla Kościoła jest to raczej nie do przyjęcia.

Kwestią dyskusji jest także problem wprowadzenia okresu przejściowego lub przyjęcia tzw. modelu włoskiego. Rzecz w tym, że przyjęcie odpisów osób prywatnych na związki wyznaniowe sum płaconych w deklaracjach podatkowych ma jedną słabość: świadomość takiej możliwości dysponowania swoimi pieniędzmi jest wciąż udziałem niewielu. Po prawie dziewięciu latach istnienia takiej prawnej możliwości tylko 37 proc. Polaków z niej korzysta. Co robić, zanim taki odpis nie stanie się przyzwyczajeniem większości wiernych?

Jedni proponują okres przejściowy, w trakcie którego państwo będzie uzupełniało sumę wpłaconą przez wiernych dotacją do odpowiednio wybranego poziomu. W Polsce rząd sugeruje, że takim poziomem mogłoby być 100 mln złotych. Ale możliwy jest  i popierany np. przez biskupa Wojciecha Polaka, sekretarza episkopatu  tzw. model włoski. W jego ramach przyjmuje się jakąś sumę z budżetu na pokrycie dzieł charytatywnych i społecznych Kościoła. Potem co roku sprawdza się, ilu podatników wypełniło takie dyspozycje, i według procentowych proporcji tej puli przypadającej na określone Kościoły lub fundusz państwowy  państwo z budżetu uzupełnia brakujące sumy. I nie musi to oznaczać uprzywilejowania Kościołów, gdyż np. ateiści mogą oddawać swoje 0,8 proc. na rządowy fundusz pomocy ofiarom powodzi czy klęsk żywiołowych.

Wariant włoski jest najbliższy Kościołowi, gdyż oddala zagrożenie zamieniania się corocznego ogłoszenia liczby osób, które udzieliły takiego odpisu, w swoiste referendum na temat stanu Kościoła. Antyklerykałowie mogliby sugerować, że liczba odpisów byłaby znacznie większa niż w sytuacji, gdyby Kościół zmodernizował swoją doktrynę i zliberalizował spojrzenie na obyczajowość.

Co zwycięży?

Jak długo trwać będą negocjacje? Jeśli obie strony przyłożyłyby się do tego, wypracowanie projektu ustawy mogłoby zakończyć się jeszcze tej wiosny. Pytanie jednak, czy w ekipie Tuska nie nastąpi recydywa w postaci działania pod publiczkę i założenia kostiumu tych, „którzy Kościołowi się nie kłaniają". Ponadto Tusk staje wobec problemu akceptowania takich postaci jak szef think thanku Platformy Obywatelskiej Jarosław Makowski, który wzywał do tego, by państwo nawet w najmniejszym stopniu nie pomagało finansować Kościołowi działalności dobroczynnej, leczniczej czy oświatowej, która przecież wyręcza państwo w części obowiązków. Tacy ideolodzy jak Makowski proponują swoisty chiński mur izolacji w relacjach państwo  Kościół. Nie oburza ich za to dotacja Ministerstwa Kultury dla książek „Krytyki Politycznej" czy pomoc instytucji państwowych, jak np. wojsko czy Straż Graniczna, w organizowaniu wielkiej zbiórki Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy.

Kościół wskazuje, że wszędzie w Europie istnieją pola współdziałania osób duchownych i ich instytucji z państwem i wypłaty pieniędzy z budżetu są czymś naturalnym. Nawet w laickiej Francji państwo udziela dotacji szkołom wyznaniowym, a np. w Alzacji i Lotaryngii opłaca księży uczących religii w szkołach.

Kościół katolicki w Polsce już w tej chwili w 80 proc. finansowany jest przez wiernych. Jeśli uzyskiwałby dodatkowe sumy z racji odpisu od podatku, to byłoby to zrównanie ze standardami obowiązującymi we wspomnianej już Hiszpanii czy we Włoszech.

O ile już pada hasło, że ugoda w sprawie Funduszu to sytuacja, w której „Tusk znów pada na kolana przed Kościołem"  o tyle o wiele rzadziej wskazuje się, jak duże ryzyko bierze na siebie Kościół, akceptując zasadę odpisu od podatków. Wierni mogą uznać, że skoro dokonują corocznego odpisu, to nie muszą już dawać na tacę. A przecież to są pieniądze, które trafiają wprost do proboszczów i są istotnym elementem utrzymania Kościoła.

Na razie pozytywem jest to, że zarówno rząd, jak i Kościół nie wdały się w niszczący spór. Praca zespołów ma szanse uporać się z problemami do końca kwietnia, góra  do połowy maja. Jeśli odrzuci się zacietrzewienie antyklerykalne  kompromis, który widać już na horyzoncie, może bezproblemowo rozwiązać wszystkie kwestie związane z dotychczasowym Funduszem Kościelnym. Biorąc pod uwagę, że już przed rokiem przestała działać Komisja Majątkowa, relacje państwo  Kościół ostatecznie wyzwoliłyby się z zaszłości po obrabowaniu Kościoła po wojnie. Rząd może teraz wykorzystać dobrą atmosferę do rozmów albo znów ulec pokusie przedłużania negocjacji, uzyskując poklask antyklerykałów. Która z tych opcji zwycięży w otoczeniu Donalda Tuska?

Autor jest publicystą „Uważam Rze"

W ciągu ostatniego miesiąca radykalnie zmieniła się linia ministra Michała Boniego wobec Kościoła. Przypomnijmy, że pierwsze spotkanie przedstawicieli rządu i hierarchów z 15 marca zakończyło się niemal skandalem. Rząd, jak gdyby nigdy nic, równocześnie z rozpoczęciem obrad wrzucił swoje stanowisko w sprawie likwidacji Funduszu na stronę internetową Ministerstwa Administracji i Cyfryzacji. Na dodatek uważając, że Fundusz można zlikwidować na mocy zwykłej ustawy, nie widząc żadnego związku tych działań z konkordatem i konstytucją. Wreszcie Boni chciał narzucić już na pierwszym spotkaniu wysokość odpisu podatkowego na poziomie 0,3 proc. Biskupi w odpowiedzi chłodno zadeklarowali, iż przyjmują propozycje rządu jedynie do wiadomości.

Pozostało 93% artykułu
Opinie polityczno - społeczne
Robert Gwiazdowski: Dlaczego strategiczne mają być TVN i Polsat, a nie Telewizja Republika?
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie polityczno - społeczne
Łukasz Adamski: Donald Trump antyszczepionkowcem? Po raz kolejny igra z ogniem
felietony
Jacek Czaputowicz: Jak trwoga to do Andrzeja Dudy
Opinie polityczno - społeczne
Zuzanna Dąbrowska: Nowy spot PiS o drożyźnie. Kto wygra kampanię prezydencką na odcinku masła?
Materiał Promocyjny
Do 300 zł na święta dla rodziców i dzieci od Banku Pekao
Opinie polityczno - społeczne
Artur Bartkiewicz: Sondaże pokazują, że Karol Nawrocki wie, co robi, nosząc lodówkę