Drogowskazy

Dla polityków prawicy nowa linia prokuratury w sprawie Papały jest koszmarem, bo może zdemolować świadomość ich wyborców - pisze publicysta "Rzeczpospolitej"

Publikacja: 03.05.2012 16:04

Piotr Skwieciński

Piotr Skwieciński

Foto: Fotorzepa, Radek Pasterski RP Radek Pasterski

Sprawa Papały była kamieniem węgielnym czarnego obrazu III RP. Symbolizowała chorobliwy zrost niejasnych a w sporej części przestępczych interesów ludzi komunistycznych służb specjalnych, części (też wywodzących się z PRL) elit politycznych oraz podziemia kryminalnego. Symbolizowała też bezsilność, albo wręcz złą wolę państwa, które nie potrafiło lub nie chciało doprowadzić do jej wyjaśnienia, bo - jak uważano - oznaczałoby to zagrożenie bezpieczeństwa i interesów wielu znaczących środowisk, należących do ścisłych elit systemu, panującego w Polsce po 1989 roku.

Drugim kamieniem węgielnym tego czarnego obrazu była sprawa Olewnika. Też symbolizowała bezsilność lub złą wolę państwa, też w tle były niejasne interesy przestępców, działaczy gospodarczych i polityków (co prawda tylko szczebla lokalnego, ale niemoc organów państwowych wskazywała w powszechnej interpretacji na związki sprawy z ważnymi osobami ze szczebla centralnego).

Trzecim filarem czarnego obrazu III RP była sprawa Rywina. Inna tematycznie (tu nie było zabitego, nie było gangsterów) odegrała chyba nawet większą rolę w obywatelskiej mobilizacji przeciw systemowi III RP.

Te trzy sprawy, wraz z kilkunastoma innymi, gorzej zapamiętanymi legły u podstaw i były najbardziej znaną ilustracją powszechnego w połowie dekady lat dwutysięcznych przekonania, że „system III RP" był nie tylko nieefektywny i w jakiejś mierze skorumpowany, ale też do imentu przegniły, wręcz przestępczy. Że powinien on zostać zmieciony przez „moralną rewolucję" i zastąpiony systemem nowym, systemem Czwartej Rzeczpospolitej.

Sprawy-drogowskazy

I choć atmosfera ta nie była ufundowana wyłącznie na tych sprawach, to w dużej mierze spełniły one rolę drogowskazów. Do ludzi przemawia symbolika, jedna sprawa z trupem i bezsilną/skorumpowaną władzą przemówi do znacznie większej liczby ludzi i utrwali w nich przeświadczenie o określonym obrazie świata i kraju wielokrotnie silniej, niż taki na przykład profesor Zybertowicz ze skomplikowaną teorią „antyrozwojowych grup interesu".

Dlatego oczywiste jest, że ostatnia teoria prokuratury (Papała zabity przypadkiem przez złodziei samochodów, którzy chcieli ukraść jego tanie auto - zapewne na części) ma, niezależnie od tego czy została w tym celu skonstruowana, czy tylko tak wyszło przypadkiem, silne przesłanie polityczne. Podobnie jak silne przesłanie polityczne ma inna akcja prokuratury, która od wielu miesięcy stara się zdekonstruować wersję rodziny Olewników, przekonać opinię że są oni niewiarygodni.

Bo na wiarygodności tej rodziny, która od lat toczyła - najpierw samotnie, potem coraz bardziej wspierani przez media - walkę z pasywnymi organami ścigania, opiera się wizja, którą można w skrócie oddać słowami: sprawa Olewnika to nie jest ewenement, to kawalątek zwykłej Polski pod szkłem powiększającym; krajem rządzą mafie ubecko-gangstersko-postpezetpeerowskie, które bezkarnie zabijają tych, którzy stanęli na ich drodze.

Patrząc z tej perspektywy, zejście się ogłoszenia przez prokuraturę nowych tez w sprawach Olewnika i Papały może być uznane za podejrzane, za nieprzypadkowe.

Chcę być dobrze zrozumiany. Nie będę wypowiadał się tu w kwestii prawdziwości czy nieprawdziwości czy to starej, czy nowej wersji śmierci Papały, ani też w skomplikowanej sprawie relacji w czworokącie rodzina Olewników-porywacze-prokuratura-policja. W pierwszej sprawie intuicja każe mi być sceptycznym. Zwykli złodziejaszkowie przypadkiem zabijają byłego szefa policji i nie są natychmiast schwytani? Władze śledcze koncentrują się na wersji „spiskowej", lekceważąc prostą, kryminalną? Śledztwo zaczęło się za rządów AWS (minister-prokurator generalny Hanna Suchocka) i trwało za czasów SLD, nikt kto pamięta atmosferę panującą wtedy w kraju nie uwierzy, żeby rządzący byli wtedy zadowoleni z faktu, że prowadzący dochodzenie koncentrują się na scenariuszu z PRL-owskimi ubekami w roli głównej.

Ale z drugiej strony - nie mogę przecież wykluczyć, że nowa wersja prokuratury jest prawdziwa. Wątpię, szukam dziury w całym, ale nie wykluczam że w końcu zostaną nam przedstawione dowody, które każą uwierzyć prokuraturze.

O sprawie Olewników nie napiszę ani słowa.

Wycofywanie zeznań

Nawet jednak, jeżeli w obu tych sprawach prokuratura ma rację, i nie działa z intencją wsparcia określonego stanowiska w sporze o kształt Polski, to trudno nie dostrzec, że taki jest obiektywny efekt jej działań. Przy czym zastrzeżmy - rzecz jasna, jeśli prowadzący śledztwo są przekonani do nowych wersji, powinni podążać za swoim tropem i nie uzależniać swoich działań od opinii środowisk politycznych i ubocznego politycznego efektu poszukiwania prawdy.

Warto też dostrzec, że znacząca zmiana nastąpiła też w co najmniej kilku dość swego czasu głośnych sprawach, w których świadkowie wskazywali na polityków (często - na polityków SLD) jako na winnych różnego rodzaju działań korupcyjnych. Świadkowie wycofali mianowicie swoje obciążające zeznania, złożone albo za rządów PiS, albo też trochę wcześniej - w czasach, kiedy atmosfera w kraju pozwalała domniemywać, że za chwilę na establishment III RP przyjdą naprawdę złe czasy.

Znów - można założyć, że poprzednie zeznania zostały złożone pod naciskiem prowadzących śledztwo, którzy z kolei realizowali pisowskie zamówienie polityczne. Można też uznać, że świadkowie uznali, iż we własnym interesie powinni zeznania odwołać, gdy dostrzegli że establishment III RP nadal rozdaje karty i konfitury. Te wersje nie są zresztą sprzeczne. Ale niezależnie od tego, która jest prawdziwa, polityczny efekt opisywanego zjawiska jest w pewnym sensie kompatybilny z nową linią prokuratury w sprawach Olewnika i Papały.

W tej sytuacji, jeśli weźmiemy jeszcze pod uwagę fakt, iż prokuratura została wprawdzie uwolniona spod bezpośredniego wpływu rządzących, ale mimo to często zachowuje się w sposób podsuwający domysły, że miewa chęć przypodobania się władzy, trudno dziwić się podejrzeniom polityków prawicowej opozycji. Wszystkie wymienione wyżej elementy nowej linii są dla nich koszmarem, bo mogą zdemolować świadomość wyborców i działaczy, mogą podważyć ich obraz świata.

Oczywiście - choćby prokuratura była niezwykle przekonująca, ostrość obecnych podziałów bardzo ograniczy efekt tych jej działań - bardzo duży odsetek Polaków z obu stron barykady wie dobrze, w co ma wierzyć, a w co nie wierzyć. Ale są jednak też ludzie mniej ukształtowani, i o nich prawicowi politycy mogą się obawiać.

Ale to przecież była prawda!

A przecież dla każdego, kto choć trochę zna historię jest oczywiste, że wykazanie nieprawdy jakiegoś konkretnego argumentu na rzecz jakiejś tezy wcale nie musi oznaczać, że owa teza jest nieprawdziwa. Można przytoczyć wiele takich sytuacji.

Na przykład - w 1909 roku Wielką Brytanią wstrząsnęła tzw. „panika morska". Polegała na tym, że dowództwo marynarki wojennej twierdziło, iż zbrojące się Niemcy budują w ukryciu więcej najnowocześniejszych wówczas pancerników, tzw.drednotów, niż wydawało się dotąd, są więc na dobrej drodze do zdominowania Anglii. Przeciw „panice" i przyspieszaniu budowy z kolei brytyjskich okrętów wystąpili wówczas m.in.Winston Churchill i David Lloyd-George, jednak przegrali. A kilkadziesiąt lat później Churchill napisał:

„Patrząc z retrospektywy, podstawy wybuchu paniki okazały się fałszywe. W świetle tego, co naprawdę się wydarzyło, nie może być jakichkolwiek wątpliwości, że przynajmniej co się tyczy faktów i liczb mieliśmy (Lloyd George i ja) całkowitą rację. Ponure przewidywania Admiralicji na rok 1912 nie spełniły się pod żadnym względem. Nie było żadnych tajnych niemieckich drednotów... Choć jednak kanclerz Izby Rozrachunkowej i ja mieliśmy słuszność w wąskim sensie, to absolutnie nie mieliśmy racji w stosunku do tego, co kryła w zanadrzu historia....".

Innymi słowy - choć konkretny argument na rzecz tezy że II Rzesza jest państwem na potęgę zbrojącym się i agresywnym okazał się po latach fałszywy, to zarazem okazało się, że całkowicie prawdziwy był obraz świata, w który ów argument był wbudowany i któremu służył. Niemcy naprawdę szykowały wojnę, którą w końcu wywołały, i naprawdę trzeba było zbroić się przeciw nim.

Wywiezione z Petersburga i opublikowane w USA tzw. dokumenty Sissona, dowodzące że bolszewicy byli agentami niemieckimi, zostały najprawdopodobniej sfałszowane przez fińskiego dyplomatę Santeri Nuortev'a. A mimo to inne dokumenty, ujawnione w ogromnej liczbie już po upadku ZSRR dowodzą ponad wszelką wątpliwość, że kajzerowska Rzesza opłacała działalność bolszewików.

Dowody na korupcję jednego z przywódców Rewolucji Francuskiej, Georgesa Dantona, były dość powszechnie uznane za fałszywe lub nieprzekonujące - tak silne było bowiem moralne i polityczne odrzucenie robespierrowskiego reżimu, który zgilotynował go m.in. za korupcję właśnie. A jednak dziś historycy są raczej zgodni co do tego, że Danton naprawdę był skorumpowany.

Rok temu w Londynie opublikowano rzekomą instrukcję władz rosyjskich, zezwalającą służbom specjalnym na dokonywanie zabójstw za granicą. Specjaliści od rosyjskich służb natychmiast przekonywająco stwierdzili, że dokument nie jest autentyczny, posługuje się m.in.nomenklaturą, która w momencie jego rzekomego sporządzenia nie istniała. A mimo to dla wszystkich, którzy nie chcą zamykać oczu jest oczywiste, że rosyjskim służbom zdarza się dokonywać zabójstw za granicą Rosji.

Takie przykłady naprawdę można mnożyć.

Ewentualne udowodnienie nieprawdziwości „spiskowych" wizji zabójstw Papały i Olewnika (znów: wcale nie jestem pewien, że tak się stanie) wcale nie dowiedzie więc, że stojący za tymi wizjami obraz Polski i świata jest nieprawdziwy.

Choć wielu zapewne będzie starało się nas o tym przekonać.

Sprawa Papały była kamieniem węgielnym czarnego obrazu III RP. Symbolizowała chorobliwy zrost niejasnych a w sporej części przestępczych interesów ludzi komunistycznych służb specjalnych, części (też wywodzących się z PRL) elit politycznych oraz podziemia kryminalnego. Symbolizowała też bezsilność, albo wręcz złą wolę państwa, które nie potrafiło lub nie chciało doprowadzić do jej wyjaśnienia, bo - jak uważano - oznaczałoby to zagrożenie bezpieczeństwa i interesów wielu znaczących środowisk, należących do ścisłych elit systemu, panującego w Polsce po 1989 roku.

Pozostało 94% artykułu
Opinie polityczno - społeczne
Robert Gwiazdowski: Dlaczego strategiczne mają być TVN i Polsat, a nie Telewizja Republika?
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie polityczno - społeczne
Łukasz Adamski: Donald Trump antyszczepionkowcem? Po raz kolejny igra z ogniem
felietony
Jacek Czaputowicz: Jak trwoga to do Andrzeja Dudy
Opinie polityczno - społeczne
Zuzanna Dąbrowska: Nowy spot PiS o drożyźnie. Kto wygra kampanię prezydencką na odcinku masła?
Materiał Promocyjny
Do 300 zł na święta dla rodziców i dzieci od Banku Pekao
Opinie polityczno - społeczne
Artur Bartkiewicz: Sondaże pokazują, że Karol Nawrocki wie, co robi, nosząc lodówkę