Nieznośna nuda rozkładu

Tłumaczenia rządu Tuska, że „nie ma pieniędzy” na emerytury przypominają ubolewania ojca ? pijaka, że, niestety, jego dzieci muszą chodzić w dziurawych butach, bo na nowe nie ma pieniędzy

Publikacja: 12.05.2012 14:57

Rafał Ziemkiewicz

Rafał Ziemkiewicz

Foto: Fotorzepa, Waldemar Kompala Waldemar Kompala

Na buty dla dzieci pieniędzy nie ma ? ale na wódkę ma; każdy człowiek, choćby najprostszy, widzi fałsz i bezczelność.

Nie do końca wiadomo, ilu rząd Tuska zatrudnił urzędników ? jest to jego najgłębszą tajemnicą, obok rozmiarów zaciągniętego przez ten rząd zadłużenia, chronionych skomplikowaną inżynierią finansową ministra Rostowskiego. Wedle ostatnich obliczeń dziennikarzy, którzy zgromadzili dane bezpośrednio z ministerstw, urzędów centralnych i wojewódzkich, sejmików etc. i uwzględnili najprostsze sposoby ukrywania stanu faktycznego (np. szerokie stosowanie przez urzędy stałych lub powtarzalnych zleceń zamiast etatów) jest to już około miliona. Mniej więcej dziesięć razy więcej, niż jest potrzebne do sprawnego funkcjonowania państwa. Doliczmy do tego dziesiątki instytucji dofinansowywanych z budżetu, doliczmy rozmnożone do nieprzytomności rady nadzorcze i zarządy licznych spółek (mówi się o PKP, którą podzielono na 50 spółek, a z PKS zrobiono ich ponad 500!), doliczmy płaconą na każdym kroku „rentę korupcyjną", sprawiającą, że na przykład budowa ? prowadzona przez licznych pośredników ? autostrad, czy inne przedsięwzięcia publiczne, pochłaniają 1,5 czy nawet 2 razy więcej, niż powinny, a i tak ostatecznie pieniądze nie dochodzą do tych, którzy naprawdę budują.

Tu są, wataho propagandystów Tuska, pieniądze na buciki dla dzieci. Te pieniądze władza trwoni, rozdaje swoim faworytom, rozkrada, a gdy jej poddani, utrzymywani dotąd w posłuchu zmasowanym kłamstwem i socjotechnicznymi manipulacjami, zaczynają upominać się o to, co mają zagwarantowane różnymi ustawami, do ustawy zasadniczej włącznie ? ta władza naskakuje na nich z tupetem, jak ów szatniarz ze sławnej sceny „Misia": „cham się uprze, i mu daj! Skąd wezmę, jak nie mam!"

Kiedy się tak patrzę, jak powraca to wszystko, co ? wierzyliśmy paręnaście lat temu ? miało już bezpowrotnie zginąć w ponurej przeszłości, doświadczam dziwnego uczucia nudności. Bo, może nie wszyscy wiedzą, ta niezwykle dziś aktualna scena, jak i cały w ogóle film, nie wzięły się z upodobania śp. Stanisława Barei do surrealizmu czy tzw. dowcipu abstrakcyjnego. Nie była nawet wcale, jak może niektórym się wyda, satyrą na niewychowanych szatniarzy, choć na szczęście cenzor swego czasu dał się przekonać, że właśnie tylko to. „Nie mamy pańskiego płaszcza ? i co nam pan zrobi!?".

Trudno nie czuć znudzenia, widząc farsową powtórkę  tego, co za młodu wydawało się groźne. Gnijący PRL, bez ZOMO i budzących grozę „nieznanych sprawców" (przynajmniej na razie), ale za to z jeszcze bardziej bezczelną i groteskową  niż wtedy propagandą władzy bez reszty wpisanej w posowiecki podział ? „elita", czyli nomenklatura, lub też, mówiąc za Dżilasem, „nowa klasa" ze swoją licznie rozmnożoną klientelą, przeciwko ogłupionej masie, która ma być cicho i posłusznie utrzymywać stada pasożytów. Jak to ujmował Towarzysz Szmaciak: „bo trzeba doić, strzyc to bydło, a kiedy padnie ? zrobić mydło" (jak widać z tego cytatu ? Władysław Bartoszewski tego nie wymyślił, on się w tym wychował, choć kiedyś był po innej stronie; i to też powtarzalne do znudzenia, że podczas rewolucji niektórzy się przesiadają, a potem szybko wchodzą w buty byłych wrogów).

Ale „bydło" w końcu się buntuje. Traci szacunek do tych „lepszych", którzy nimi rządzą i pouczają, którzy im przewodzą na drodze do raju komu...  pardon, do raju Europy i Nowoczesności, i którzy im urządzają ludowe igrzyska „zaspakajające żywotne potrzeby naszego społeczeństwa" (bo, jak słusznie zauważył ktoś w komentarzach pod jednym z moich poprzednich felietonów, Euro 2012 to właśnie taki współczesny Miś, którym zatrudnieni za jedną czwartą ogólnej sumy kosztów konsultanci „otwierają oczy niedowiarkom"). „Bydło" stopniowo traci przekonanie, że tak właśnie musi być, że trzeba wszystko cierpliwie znosić, i kiwać pokornie jak cielęta głowami, gdy nażarte elity perswadują nam jak głupiemu dziecku, że jak nie ma pieniędzy, no to nie ma pieniędzy. I gdy elity owe podnoszą z irytacją głos, jak może „bydło" nie rozumieć „że z pustego i Salamon nie naleje także samo". Elity nie tylko podnoszą z irytacji głos, one jeszcze wygrażają piąstką – że, jak nie rozumiemy, to nam dadzą, jak upartemu bachorowi, klapsa! Tylko że w wykonaniu władzy znanej głównie z pijarowskiego pajacowania budzi to raczej śmiech, niż grozę.

Mark Senet (ten od niemej komedii) powiadał swoim komikom: kiedy nie wiesz, co wymyślić, zgub spodnie. W wersji zmodyfikowanej przez Donalda Tuska rada ta brzmi: kiedy nie wiesz, co zrobić, wypuść Palikota. Większość dała się sprowokować ? a mnie, cholera, już i Palikot nudzi. Jego wypowiedzi i zachowania są przewidywalnie, jak ? że zniżę się do stylistyki filozofa z Biłgoraja ? wiatry po kapuście. Mieć pretensje do Palikota, to jak mieć pretensje do psa, że szczeka i gryzie. Odpowiedzialność ponosi ten, kto go do agresji ułożył i poszczuł. A co mógł szef grupy trzymająca władzę, czyli narzędzia do strzyżenia i dojenia, zrobić innego, niż spróbować wrócić do posmoleńskiego judzenia, które tak dobrze mu robiło w czasach, gdy dostawał dość kredytów na dokarmianie swojej klienteli?

Ale pieniądze mu się kończą. Oczywiście, dla władzy skończą się na końcu, władza, jak mawiał serdeczny przyjaciel Adama Michnika, „się wyżywi". Ale... żeby z nie wiedzieć jakim tupetem minister Rostowski ogłaszał, że czas zdjąć zegar długu, i żeby z nie wiedzieć jaką prestigitatorską zręcznością wyliczał, że zadłużenie wynosi wciąż tylko 54,99 procenta PKB, to według Eurostatu jest to już 56,5; drugi próg konstytucyjny dawno za nami. Międzynarodowi lichwiarze głupi nie są, nie łykają Tuskowej propagandy tak gładko jak redaktorzy z TVN. Władza teraz upycha kolanem „reformę", żeby ich przekonać, że w razie czego odejmie Polakom od gęby ostatnią skórkę, ale weksle pospłaca, że mogą jej pożyczać dalej ? ale czy lichwiarzom to wystarczy? Czy nie uznają, że czas już „realizować zyski"?

Z jednej strony cisną cwaniacy z „rynków finansowych", z drugiej burzy się „bydło", i znowu ? nic bardziej nudnego, niż to, że ludziom władzy popuszczają zwieracze przyzwoitości. Mieć pretensje do Niesiołowskiego, że jest, mówiąc najdelikatniej, emocjonalnie niestabilny, i że od czasu gdy go Kaczyński publicznie upokorzył przy układaniu list wyborczych porusza nim już tylko ślepa, psychopatyczna nienawiść? Trzeba mieć pretensję do tego, który w swym cynizmie posunął się do wykorzystania psychicznych zaburzeń zasłużonego kombatanta, który go obdarował znacznie przerastającymi jego możliwości intelektualne stanowiskami i używa do plucia na swoich przeciwników. Ale co ma taki zrobić, kiedy przetrwonił już wszystko, co było do przetrwonienia?

Mam wrażenie, że już to wszystko widziałem. Jedyne, co jeszcze mnie ciekawi, to ? jak długo to potrwa tym razem. I czy i tym razem dostaniemy jeszcze jedną szansę, czy też za zaprowadzanie „porządku w Warszawie" wezmą się mniej lub bardziej taktownie jacyś protektorzy.

Na buty dla dzieci pieniędzy nie ma ? ale na wódkę ma; każdy człowiek, choćby najprostszy, widzi fałsz i bezczelność.

Nie do końca wiadomo, ilu rząd Tuska zatrudnił urzędników ? jest to jego najgłębszą tajemnicą, obok rozmiarów zaciągniętego przez ten rząd zadłużenia, chronionych skomplikowaną inżynierią finansową ministra Rostowskiego. Wedle ostatnich obliczeń dziennikarzy, którzy zgromadzili dane bezpośrednio z ministerstw, urzędów centralnych i wojewódzkich, sejmików etc. i uwzględnili najprostsze sposoby ukrywania stanu faktycznego (np. szerokie stosowanie przez urzędy stałych lub powtarzalnych zleceń zamiast etatów) jest to już około miliona. Mniej więcej dziesięć razy więcej, niż jest potrzebne do sprawnego funkcjonowania państwa. Doliczmy do tego dziesiątki instytucji dofinansowywanych z budżetu, doliczmy rozmnożone do nieprzytomności rady nadzorcze i zarządy licznych spółek (mówi się o PKP, którą podzielono na 50 spółek, a z PKS zrobiono ich ponad 500!), doliczmy płaconą na każdym kroku „rentę korupcyjną", sprawiającą, że na przykład budowa ? prowadzona przez licznych pośredników ? autostrad, czy inne przedsięwzięcia publiczne, pochłaniają 1,5 czy nawet 2 razy więcej, niż powinny, a i tak ostatecznie pieniądze nie dochodzą do tych, którzy naprawdę budują.

Pozostało 82% artykułu
Opinie polityczno - społeczne
Łukasz Adamski: Donald Trump antyszczepionkowcem? Po raz kolejny igra z ogniem
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
felietony
Jacek Czaputowicz: Jak trwoga to do Andrzeja Dudy
Opinie polityczno - społeczne
Zuzanna Dąbrowska: Nowy spot PiS o drożyźnie. Kto wygra kampanię prezydencką na odcinku masła?
Opinie polityczno - społeczne
Artur Bartkiewicz: Sondaże pokazują, że Karol Nawrocki wie, co robi, nosząc lodówkę
Materiał Promocyjny
Do 300 zł na święta dla rodziców i dzieci od Banku Pekao
Opinie polityczno - społeczne
Rząd Donalda Tuska może być słusznie krytykowany za tempo i zakres rozliczeń