Wyznawców judaizmu i islamu obowiązuje zakaz spożywania krwi. W związku z tym konsumowane przez nich mięso musi być uzyskane zgodnie z określoną rytualną procedurą. Przede wszystkim zwierzę nie może być w trakcie uboju w żaden sposób ogłuszone. Przecina mu się przełyk oraz arterię i czeka, aż się wykrwawi. Zajmuje to, w zależności od gatunku, od kilkunastu sekund do ponad dwóch minut. W tym czasie zwierzę kona w męczarniach.
Ta metoda uśmiercania w większości krajów europejskich została zakazana. Również w Polsce znowelizowana w 2002 roku ustawa o ochronie przyrody dopuszcza ubój tylko po wcześniejszym ogłuszeniu zwierzęcia. Nie zważając na to uregulowanie, w 2004 roku SLD-owski minister rolnictwa Wojciech Olejniczak wydał niezgodne z konstytucją rozporządzenie, które zezwalało na ubój rytualny. Na mocy wyroku Trybunału Konstytucyjnego rozporządzenie to właśnie przestało obowiązywać.
Mimo że w trakcie uboju rytualnego zwierzęta umierają w potwornych cierpieniach, metoda ta ma u nas wielu obrońców. Używane przez nich najważniejsze sposoby argumentacji możemy odnaleźć w opublikowanym w „Rzeczpospolitej” (11.12.2012) tekście pana prof. Selima Chazbijewicza.
Dobry interes
Pierwszy argument ma charakter ekonomiczny. Istnieje duże zapotrzebowanie na mięso wytworzone zgodnie z zasadami halalu lub koszerności. A popytowi towarzyszy podaż. Skoro są klienci gotowi kupować produkt o określonych właściwościach, znajdą się też jego dostawcy. Tymi dostawcami są obecnie polscy rzeźnicy i handlarze. Eksportując mięso do krajów, gdzie ubój rytualny jest zakazany, robią świetny interes. Przemysł ten jest w naszym kraju wart ponad miliard złotych. Nie jest to mała kwota. Korzystamy na tym wszyscy: ludzie mają pracę, przedsiębiorcy solidne zyski, budżet państwa wpływy podatkowe. Delegalizacja uboju rytualnego sprawi, że inni przejmą ten intratny biznes. Sobie zaszkodzimy, zwierzętom nie pomożemy – uważa prof. Chazbijewicz. Zarżnie je ktoś inny.
Większość z nas nie chce legalizacji handlu narkotykami, narządami do transplantacji czy niemowlętami, choć mogłoby to stać się źródłem istotnych dochodów budżetu państwa
W pierwszej chwili argumentacja ta może wydawać się racjonalna. Tym bardziej warto podkreślić, że opiera się ona na bardzo dyskusyjnym założeniu. Racji czysto ekonomicznych używa się tu do rozstrzygania kwestii etycznych. Kategoria zysku jest wykorzystywana w sporze o wartości. Takie pomieszanie porządków zwykle budzi sprzeciw.
Bez trudu można wskazać przypadki dochodowej działalności, która z powodów moralnych jest zakazana. Większość z nas nie chce legalizacji handlu narkotykami, narządami do transplantacji czy niemowlętami. Wszystko to mogłoby stać się źródłem istotnych dochodów budżetu państwa, ale ze względu na pewne wartości rezygnujemy z tych pieniędzy. Podobnie jest w przypadku uboju rytualnego. To prawda, że jest to dochodowy interes, ale interes głęboko niemoralny, bo polegający na zadawaniu zwierzętom zbędnego cierpienia.
Oczywiście w skali globalnej nie da się tego wyeliminować, ale powinniśmy trzymać się od takich praktyk jak najdalej. Lepiej być dobrym niż sprytnym.