Może rodacy zdadzą sobie wreszcie sprawę, że kłopot dotyczy nas wszystkich. Fajnie było wypychać wstyd na dystans, cmokać z oburzeniem, potrząsać głowami: to nie u nas. To tam. W tym dziwnym Białymstoku, gdzie podpalają Hindusów. W tym Wrocławiu, gdzie zamiast „dzień dobry, profesorze Bauman” skanduje się: „wyp...dalać!”, tramwaje koloruje się napisami „biała siła” (i nie chodzi o reklamę proszku), a demonstracja na rynku krzyczy: „Polska dla Polaków, Afryka dla HIV-a”.
Kolejne zaskoczenie po ćwierć wieku od wielkiej rewolucji: ojej, zajęci wspinaczką do cywilizacyjnego raju, coś przegapiliśmy! W Polsce wyrósł ruch młodych ludzi, którzy – choć sami niepozbawieni rozumu – dali go sobie zainfekować starym oszołomom, którzy w latach 90. snuli na kserografach swe rasistowskie bajania. To, co dziś obserwujemy, to jest już jednak wersja 2.0 – lepiej przygotowana, oczytana, komunikująca się ze światem. I co teraz mamy z tym zrobić?
Po pierwsze: nie wchodzić na ścieżkę tradycyjnie polskiej metody załatwiania palących spraw – najpierw udajemy, że problemu nie ma, a później zaczyna się rozdzieranie szat i nawoływanie do powstania. Może socjologowie, zamiast międlić przenudne sondaże, zajmą się wreszcie czymś pożytecznym: wytłumaczą najpierw, dlaczego w wolnym kraju wyrastają ludzie, którzy chcą budować siebie przez niszczenie innych (a to, w jaką ideologię to sobie ubiorą – czy antysemicką, czy rasistowską czy kibolską to sprawa wtórna)?
Po drugie: margines musi zostać marginesem. Podtykanie mikrofonu faszyście to nie relacjonowanie świata, a współudział w przestępstwie. Jak sobie łysi pokrzyczą na rynku, usłyszy ich pięćset osób. Gdy dzięki mediom, robiącym z tego „gorący temat”, „wzbierającą falę”, dotrą do milionów, zaraz zrobią wszystko, by ten numer powtórzyć. Część z nich, bo naprawdę wierzy w to, co głosi, część – dla sportu. Żeby wybić się z tłumu. Pokazać światu (dziewczynie, sąsiadom), że coś się osiągnęło. Mówią o nas. A to w dzisiejszych czasach podstawowa miara człowieczeństwa.
Po trzecie – faszyści nie przylecieli z księżyca. To są czyjeś dzieci, uczniowie, parafianie, przyjaciele. Imponujące, gdy nowy dyżurny szeryf RP, mówi: idziemy po was. Na razie nie doszedł, ale gdy już mu się uda, niechby im powiedział to, co powinniśmy powiedzieć wszyscy: nie nienawidzimy was. Ale dopóki wy będzie nienawidzić innych, nie będziecie siedzieć z nami przy stole, a w zupełnie innym miejscu.