Pisząc o tym w poniedziałkowej „Rzeczpospolitej”, Bartosz Marczuk poprzestał jednak na danych z roku 2012, gdy różnica wynosiła 1031 zł. W 2013 roku jest większa. Emerytury przyznawane według starych zasad w maju wyniosły przeciętnie 3258 zł, a według nowych zasad – 1822 zł – a więc już 1436 zł.
Oczywiście coraz mniej pracujących Polaków nie byłoby w stanie coraz większej rzeszy emerytów płacić tak wysokich emerytur, jak te ze starego systemu. Bo to pracujący utrzymują niepracujących! Bez względu na to, czy płacą podatek emerytalny nazywany składką, czy płacą inne podatki na wykup obligacji wcześniej kupionych przez OFE, czy kupują akcje od OFE.
Gdy będziemy na emeryturze, będziemy potrzebowali owsianki, aspirynki i pielęgniarki. A nie świadectw udziałowych, których cena będzie zależała od „wartości” akcji, których „wartość” będzie zależała od tego, ile dolarów wydrukuje amerykański Fed w ramach sto którejś tam rundy „poluzowania ilościowego”.
Dlatego musimy zmienić model myślenia o gospodarce. Minister Jacek Rostowski, który podobno ma być wreszcie zdymisjonowany za to, że podniósł rękę na OFE, w 2008 roku stwierdził, że „rząd nie zajmuje się teoriami dawno zmarłych ekonomistów”. A szkoda, bo gdyby się wówczas nimi zajął, to dziś nie miałby takich problemów, jakie ma.
Są trzy źródła bogactwa narodów: ziemia, kapitał i praca. Ziemia pozostawiona odłogiem nie tworzy wartości dodanej. Kapitał zakopany w ziemi albo nawet ulokowany w banku też sam z siebie jej nie tworzy. Dopiero człowiek, pracując, potrafił wykorzystać zasoby ziemi i stworzyć wartość dodaną. Na tyle dużą, że zaczął posiadać nadwyżki i oszczędzać – i w ten sposób powstał kapitał.