Rozbudzając w dzieciach freudowskie „wyzwolenie pragnienia", puszcza się w ruch machinę, która je zniszczy, ponieważ żądze mają to do siebie, że są niezaspokajalne. Człowiek uczony od najmłodszych lat najrozmaitszych metod seksualnych stanie się maniakiem seksualnym z rozbitym życiem emocjonalnym.
Lizanie prezerwatyw
Kiedy minister ds. równouprawnienia domaga się przeprosin od duchownego za „złe" mówienie o gender, znaczy to, że przekroczyliśmy w Polsce kolejny niebezpieczny Rubikon. Pretensje Agnieszki Kozłowskiej-Rajewicz wobec ks. dr. hab. Dariusza Oko przestrzegającego przed wprowadzaniem w Polsce tzw. edukacji seksualnej potwierdzają tylko tezy Gabriele Kuby i Marguerite A. Peeters o skrytym marszu przez instytucje światowej rewolucji seksualnej.
Współczesność zadała nam kolejną lekcję do odrobienia. Niestety, czy tego chcemy czy nie, nie możemy sobie odpuścić tego tematu, ponieważ jakkolwiek założenia tej ideologii mogą nam się wydawać niedorzeczne i absurdalne, gender wciska się w każdy por naszej skóry i w sposób absolutnie otwarty dąży do deprawacji seksualnej dzieci i młodzieży.
Nie łudźmy się, lewica tak łatwo nam nie odpuści, ponieważ gender jest ukoronowaniem długiej drogi odzierania cywilizacji zachodniej z tożsamości chrześcijańskiej, sacrum i wszystkiego co święte. Walka o „prawa młodzieży do seksu" to realizacja hasła „seksualizujcie młodzież, a reszta sama przyjdzie", komunisty György Lukácsa, który już w pierwszej połowie XX w. postulował otwieranie darmowych domów publicznych dla piętnastolatków.
Czym jest edukacja seksualna? W imię wyzwolenia ludzkiej seksualności z opresyjnych norm narzuconych przez religię i społeczeństwo, edukatorzy seksualni uczą młodzież, że aby w pełni cieszyć się seksem, należy odrzucić moralność jako niepotrzebny balast, następnie uznać wszelkie praktyki seksualne za równe i dopuszczalne. Ba, człowiek nowoczesny powinien wręcz zasmakować m.in. w seksie grupowym, stosunkach homoseksualnych oraz uprzyjemniać sobie współżycie seksgadżetami.