Patriotyzm kontra zdrowa żywność

Dlaczego narodowcy zniszczyli lokal ze zdrową żywnością? Patriota odżywia się niezdrowo? Po marszu 11 listopada przeanalizowano już sytuację związaną z renesansem ruchu narodowego przez pryzmat niemal wszystkich zagadnień.

Aktualizacja: 18.11.2013 01:33 Publikacja: 17.11.2013 21:26

Michał Szułdrzyński

Michał Szułdrzyński

Foto: Fotorzepa, Waldemar Kompala Waldemar Kompala

Przeciwnicy narodowców coraz głośniej przypominają o Republice Weimarskiej i nocy kryształowej tracąc w historycznych i histerycznych porównaniach całkowicie umiar. Zwolennicy lub cisi sojusznicy Marszu Niepodległości co chwilę podszczypują media, które miały rzekomo manipulować doniesieniami z całkiem spokojnego wiecu, który nie wiedzieć dlaczego, zmienił się wręcz w międzynarodową aferę. No bo wiadomo, nasi sojusznicy winni być nie mogą, jeśli ktoś zawinił to wrogie media. Ja sam do mediów mam jedną pretensję - do siebie również, ale niniejszym ten błąd naprawiam.

Chodzi mianowicie o niemal całkiem przemilczany i przez media mainstreamowe i przez niepokorne, przez narodowe i przez antifowe, słowem niemal wszystkie, akt zdumiewającej agresji, jaki miał miejsce podczas marszu. O spaleniu tęczy debatują po prawej i po lewej, a zajście, które mam na myśli nie doczekało się jeszcze poważniejszych analiz. Idzie o odnotowane w kilku depeszach agencyjnych zniszczenie "lokalu ze zdrową żywnością".

Dlaczego nikt nie zwrócił uwagi na to wydarzenie? Cóż krewkim narodowcom mógł przeszkadzać właśnie lokal ze zdrową żywnością? Czyżby prawdziwy polski patriota powinien wystrzegać się zdrowej żywności?

Zastanawiałem się nad tym, aż w niezwykłych okolicznościach doznałem olśnienia. Siedziałem akurat na rynku jednego z miasteczek południowowschodniego Mazowsza, w restauracji, która w nazwie ma jednego z największych polskich bohaterów: Tadeusza Kościuszkę. I tak się składa, że próbowałem w karcie znaleźć coś ze zdrowej żywności. Schabowy, mielony, dewolaj, smażony filet z kurczaka, bigos, flaczki - przepadam za daniami polskiej kuchni, ale akurat szukałem czegoś lżejszego. Zapytałem więc o sałatki. Owszem surówka z białej do wyboru z czerwonej kapusty. Dla smakoszy suróweczka z marchewki.

Wszystko przepyszne dania polskiej kuchni. Ale w karcie nic lżejszego.

A więc o to chodzi, pomyślałem, wszak zaserwowanie jakiejś lekkiej i zdrowej sałatki byłoby sprzeniewierzeniem się nie tylko dostojnemu Kościuszce, nie tylko zdradą całej tradycji insurekcyjnej, ale byłoby z pewnością wyparciem się własnej polskości. Ha, i pojąłem to dopiero dzięki wydarzeniom z 11 listopada.

Przecież to jasne: od dwudziestu czterech lat usiłuje się nam wydrzeć polskość, ale ona przetrwała wszystko, bo skryła się w kuchni. Co tam smartfony i laicyzacja, póki jemy schabowego z kapustą, póki odżywiamy się niezdrowo, za tłusto, za słono, póty jesteśmy Polakami. Powiedz mi co jadasz, a powiem ci kim jesteś. Chęć zjedzenia czegoś lżejszego i zdrowszego szybciej zdemaskuje wrogów patriotyzmu niż jego własne słowa. Bo patriotyzm to nie tylko kwestia przekonań, postaw i wartości. To również niechęć do zdrowego jedzenia. Dlatego też nic dziwnego, że "dobrze odżywieni" uczestnicy Marszu Niepodległości zdemolowali miejsce, w którym podawano zdrową żywność. Bo ona jest większą zarazą niż kosmopolityzm i Unia Europejska razem wzięte.

Uczestnicy Marszu Niepodległości są przekonani, że niepodległości trzeba bronić - słusznie, nie jest ona nam dana raz na zawsze. Wróg niepodległości zaś najgorszy czai się wewnątrz. Od wroga zewnętrznego gorszy jest ten udający Polaka, udający, że w ogóle nic o patriotyzmie nie mówi, lecz uczący jeść zdrowiej. I to nie jeść surówkę z czerwonej do wyboru z białej kapusty, ale całkiem zdrowo! A to już najpoważniejsze niebezpieczeństwo.

Dlatego warto zrozumieć ten gest sprzed tygodnia. Atakując lokal ze zdrową żywnością narodowcy pokazali, jak głęboko i wielopłaszczyznowo rozumieją polskość.

Przy okazji warto wspomnieć dwustuletnią pieśń, w której opisywany powyżej problem zawarto z niezwykłą prostotą. W znanym utworze "Pije Kuba do Jakuba" wszak śpiewamy: "Indyk z sosem, zraz z bigosem, jadły dawniej pany, dziś ślimaki i robaki jedzą jak bociany, kto żabami żyje, tego w dwa kije, łupu cupu, łupu cupu, niech po polsku żyje."

Dziś nie trzeba brać we dwa kije. Kostka brukowa rzucona w szybę wystarczy.

Przeciwnicy narodowców coraz głośniej przypominają o Republice Weimarskiej i nocy kryształowej tracąc w historycznych i histerycznych porównaniach całkowicie umiar. Zwolennicy lub cisi sojusznicy Marszu Niepodległości co chwilę podszczypują media, które miały rzekomo manipulować doniesieniami z całkiem spokojnego wiecu, który nie wiedzieć dlaczego, zmienił się wręcz w międzynarodową aferę. No bo wiadomo, nasi sojusznicy winni być nie mogą, jeśli ktoś zawinił to wrogie media. Ja sam do mediów mam jedną pretensję - do siebie również, ale niniejszym ten błąd naprawiam.

Pozostało 86% artykułu
Opinie polityczno - społeczne
Estera Flieger: Izrael atakuje Polskę. Kolejna historyczna prowokacja
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie polityczno - społeczne
Estera Flieger: Zwierzęta muszą poczekać, bo jaśnie państwo z Konfederacji się obrazi
Opinie polityczno - społeczne
Tomasz Grzegorz Grosse: Europejskie dylematy Trumpa
Opinie polityczno - społeczne
Konrad Szymański: Polska ma do odegrania ważną rolę w napiętych stosunkach Unii z USA
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Opinie polityczno - społeczne
Robert Gwiazdowski: Dlaczego strategiczne mają być TVN i Polsat, a nie Telewizja Republika?