Wróg jest potrzebny, by istnieć w polityce. Trzeba było więc znaleźć słowo, które nazwie i zdefiniuje wroga. Takim słowem okazał się niezrozumiały, bo brzmiący obco, termin „gender". Płeć w języku polskim określa jedno pojęcie: „płeć". Język angielski jest w tym przypadku bardziej precyzyjny, bo rozróżnia dwa pojęcia: płci cielesnej – „sex" i płci psychicznej – „gender".
Poszukiwanie wroga
W umysłach biskupów i idących ich śladem jeszcze krzykliwiej polityków konserwatywnych powstała myśl, by ogłosić, że „gender" to ideologia. Powstało pojęcie „ideologia gender", które niczego nie określa. „Ideologia gender" to ich zdaniem wróg tradycji, wróg „normalności", synonim lewactwa, pedalstwa, seksualnych zboczeń, seksualizacji dzieci, przebieranek i zmiany płci. Nie działają tłumaczenia, że „teoria gender" to jedna z dziedzin nauk społecznych badająca i opisująca postawy i zachowania społeczne, relacje między ludźmi, jakie występują ze względu na płeć, że „gender mainstreaming" to polityka (no, niech będzie, że „obca ideologia") równości płci. Nie działają, bo gender – proklamowana przez biskupów i podchwycona ochoczo przez konserwatywnych polityków jako „ideologia gender" – to nazwa wroga. Wroga Kościoła, tradycji i „naszości". To wróg i broń przed nowym i „obcym".
Biskupi proklamowali „ideologię gender" w reakcji na narastającą falę krytyki zjawiska pedofilii wśród księży
Aby jeszcze bardziej wzmocnić zagrożenie, teorię gender nazywa się czasem groźnie „genderyzmem", a jej zwolenników „genderystami". I tu pierwsza wpadka walczących z gender. Bo przecież „genderyzm", jak można przeczytać w angielskiej Wikipedii, to „przekonanie, że powinny być tylko dwie płcie – mężczyzna i kobieta – i że aspekty własnej płci są nieodłącznie związane z płcią przypisaną przy urodzeniu". Czasem zatem warto zrobić dokładne rozeznanie nomenklaturowe, zanim wymyśli się nazwę wroga. Dlatego śmiało mogłam uznać, zapisując się do zespołu parlamentarnego posłanki Beaty Kempy, „Stop ideologii gender", że genderyzm zatrzymać trzeba.
Skąd jednak właśnie teraz takie zaangażowanie biskupów w poszukiwanie wyimaginowanego wroga? Wszystkie znaki na niebie i ziemi wskazują, że zdecydowali się oni proklamować „ideologię gender", by w ten sposób nazwać wroga w reakcji na narastającą falę krytyki zjawiska pedofilii wśród księży. Teraz już będzie wiadomo, kto atakuje i oczernia Kościół – to GENDER.