Wielki mit założycielski III Rzeczypospolitej głosi, że 4 czerwca 1989 roku Polacy pokonali komunizm. Ta chwalebna historia rozpoczęła się od obrad Okrągłego Stołu i zakończyła wyborami do tzw. sejmu kontraktowego. Mit ten nie polega na prawdzie, a służy zbiorowej terapii poniżonej klęskami polskiej duszy.
Upadek komunizmu to metafora, która oznacza rozpad imperium sowieckiego wskutek zwycięstwa Stanów Zjednoczonych i jego sojuszników w tzw. zimnej wojnie. Polska nie była wówczas suwerenna. Jako Polska Rzeczpospolita Ludowa wchodziła w skład Układu Warszawskiego, organizacji, której celem było militarne pokonanie USA i ich sprzymierzeńców. Formalnie rzecz biorąc znaleźliśmy się w obozie pokonanych.
Z perspektywy geopolitycznych praw „zimnej wojny” nie ma wątpliwości, że symbolem upadku komunizmu jest berliński mur. Sowieci wierzyli, że gdy podporządkują sobie największe i najsilniejsze państwo kontynentalne Europy Zachodniej, to zdobędą panowanie nad całą Europą. Dlatego USA i mocarstwa zachodnie nie dały Stalinowi zgody na połączenie obu stref okupacyjnych za cenę neutralizacji Niemiec. Obawiały się bowiem, że prędzej czy później zainstaluje on w Berlinie prosowiecki reżim.
Wkrótce zachodnie Niemcy odbudowały swoją gospodarkę i armię, stając się najważniejszym krajem frontowym Zachodu. Obok Stanów Zjednoczonych były największym tryumfatorem „zimnej wojny”, albowiem nie tylko szybko wchłonęły wschodnie landy, ale wyrosły na pierwszą potęgę kontynentalnej Europy o globalnych aspiracjach.
Prawdziwość tej geopolitycznej konstrukcji potwierdzają szczegółowe badania historyków. Do wyborów 4 czerwca 1989 r. doszło nie wskutek bohaterskich czynów Polaków, lecz dlatego, że Michaił Gorbaczow, ówczesny przywódca Związku Sowieckiego, w ramach idei „nowego myślenia” doszedł do wniosku, że Moskwa nie jest w stanie utrzymać w posłuszeństwie podbitych i kontrolowanych przez nią narodów i państw. Ostatni komunistyczny gensek - jak zauważył niemiecki historyk Bernd Stöver w książce „Der Kalte Krieg 1947-91” („Zimna wojna 1947-91”) - od maja 1986 r. wielokrotnie w różnego rodzaju wystąpieniach deklarował, że każdy kraj socjalistyczny ma prawo do wyboru swojej własnej drogi. Gorbaczow nie chciał bynajmniej przyczynić się do rozpadu tzw. obozu socjalistycznego, ale do jego wzmocnienia. Naiwnie wierzył w możliwość reformy komunizmu i jego atrakcyjność dla innych narodów. Był przekonany, że gdy państwom socjalistycznym da się wolność wyboru, to pozostaną one sojusznikami ZSRS, a do tego będą bardziej lojalni wobec Moskwy.