Felieton Remuszki: Spór wieczny

Spór o Powstanie był, jest i będzie wieczny.

Aktualizacja: 04.08.2014 00:40 Publikacja: 04.08.2014 00:37

Stanisław Remuszko

Stanisław Remuszko

Foto: rp.pl

Red

W połowie lat dziewięćdziesiątych pojechałem z doktorem Witoldem Kalinowskim na Mazury, by zrobić wywiad z panem Zdzisławem Sierpińskim (wpisz w gugle), który pół wieku wcześniej, 1 sierpnia 1944, na warszawskim Żoliborzu wdał się w potyczkę z Niemcami trzy godziny przed godziną "W", i tak przeszedł do legendy jako człowiek, który rozpoczął Powstanie. Witek napisał potem poruszający artykuł dla "Tygodnika Solidarność", ja zaś rozmowę nagrałem, a jej fragmenty zostały nadane ze Sztokholmu w audycjach redakcji polskiej szwedzkiego radia, z którym wówczas miałem przyjemność współpracować.

Zszywka "Tysola" sprzed kilkunastu lat leży pewnie gdzieś na redakcyjnej półce, a taśma w którejś z moich szuflad; jedno i drugie - w razie potrzeby - można jeszcze odnaleźć. Tylko z Powstańcami porozmawiać coraz trudniej, ponieważ odchodzą; pan Sierpiński już dziesięć lat temu... Kto w 1944 miał lat kilkanaście, ten dziś ma koło dziewięćdziesięciu, nieliczni zaś żyjący oficerowie Powstania są jeszcze starsi. W ciągu kilku, może kilkunastu lat umrą wszyscy. Taka jest nasza biologia. Ale zostaną wspomnienia dzieci, wnuków i prawnuków, zostaną niezliczone artykuły, kasety i płyty, książki, wystawy, zdjęcia i filmy, zostanie Muzeum. Zostanie długotrwała wielka narodowa pamięć.

Zamieszczony obok tekst pani Anny Kozickiej-Kołaczkowskiej postrzegam jako twardy dowód, że postawy, które siedemdziesiąt lat temu doprowadziły do bodaj największej tragedii w dziejach Polski (mam na myśli niewyobrażalne cierpienia i skoncentrowaną śmierć ponad dwustu tysięcy ludzi, w jednej dziesiątej żołnierzy, w dziewięciu dziesiątych niewinnych bezbronnych cywili: dzieci, młodzieży, dorosłych i starców) – bywają żywe i aktualne także dziś, w kompletnie innej sytuacji historycznej, militarnej, politycznej czy gospodarczej, przy nieporównanie większej źródłowej wiedzy o tych strasznych 63 dniach i ich tle. Co więcej, postawy te są promowane przez czołowe media jako wzór do naśladowania.

Jednak wielu Polaków ma inny pogląd.

Dlaczego uważam Powstanie Warszawskie za tragedię chyba największą w naszych dziejach? Dlatego, że – w odróżnieniu od I czy II wojny światowej, na której wybuch i przebieg nie mieliśmy przemożnego wpływu – efektywną decyzję o Powstaniu podjęła grupa kilku-kilkunastu ludzi; to zaś jasno wskazuje, że inna grupa mogłaby tej decyzji nie podjąć. Po drugie, ofiar Powstania mogłoby być znacznie mniej (nie ośmielę się rzec ile, ale zauważę, że połowa, to 100 000 ludzkich istnień), gdyby rozmowy o kapitulacji podjęto znacznie wcześniej. Nie uważam śmierci za ojczyznę za wartość wyższą od życia dla niej. Zwłaszcza w odniesieniu do ludzi młodych.

Jan Paweł II oraz wielu przed nim i po nim sądziło, że adekwatność historycznych ocen zależy od historycznego kontekstu. W takim właśnie ujęciu, główne argumenty obu stron sporu są podane na przykład w wikipedii; zresztą fachowa literatura dostępna w internecie i bibliotekach papierowych od dawna już przekraczać możliwości poznawcze jednego człowieka.

O Powstaniu Warszawskim rozmawiałem z dosłownie dziesiątkami Powstańców. Zarejestrowałem i opisałem te rozmowy. W aspekcie czysto racjonalnym, podzielam opinię o bezsensowności i karygodności decyzji o jego rozpoczęciu (gen. Anders używał słowa „zbrodnia"). Wiem też jednak, iż w duszach i umysłach dziesiątków, jeśli nie setek tysięcy warszawiaków rozum zderzył się z innymi, często ważniejszymi dla nich wartościami, by wspomnieć Boga, Honor, Ojczyznę i Tradycję. To był wybór aksjomatyczny, czyli taki, którego się nie uzasadnia. Przynajmniej tak było przed Powstaniem i na początku Powstania.

Rzecz jasna, ta dychotomia nie zmniejsza ogromnego podziwu i respektu dla bohaterstwa INDYWIDUALNYCH Powstańców. Lecz te uczucia są przynajmniej równoważone krytyczną oceną militarnych i politycznych ZBIOROWYCH powstańczych szans – moim zdaniem identycznych na miesiąc, na tydzień i na dzień przed wydaniem rozkazu o godzinie „W". Wbrew pani Kozickiej uważam, że takich szans od początku nie było ani trochę. Zero czyli nul. Jak zauważył walczący na moim Mokotowie (dostał za to VM) porucznik AK pseudonim „Jastrzębiec", z którego wnukiem (Chełm) mam zaszczyt się przyjaźnić, nieliczni politycy-stratedzy oraz naczelni dowódcy mają psi obowiązek myśleć NASAMPRZÓD (i niemal wyłącznie!) o sukcesie politycznym i militarnym, a dopiero POTEM mogą brać do rachuby wartości i świętości patriotyczne.

Na koniec: Powstanie Warszawskie celebruje się medialnie tym głośniej, im więcej lat mija od jego wybuchu. Na moją pamięć, uroczystości w pięćdziesiątą rocznicę były dwakroć skromniejsze niż w sześćdziesiątą, te ostatnie zaś dwakroć skromniejsze od tegorocznych. Nadto sondaże społeczne (ostatnio CBOS) wskazują, że z upływem dziesięcioleci rośnie odsetek pozytywnych ocen Powstania – ale nie jako wytęsknionego spontanicznego wolnościowego zrywu rodaków (to byłoby poniekąd naturalne), lecz jako świadomej przemyślanej zbrojnej akcji politycznej. Chłodny rozum, jak w 1944, zdaje się przegrywać z mitem i emocjami.

Opinie polityczno - społeczne
Estera Flieger: Izrael atakuje Polskę. Kolejna historyczna prowokacja
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie polityczno - społeczne
Estera Flieger: Zwierzęta muszą poczekać, bo jaśnie państwo z Konfederacji się obrazi
Opinie polityczno - społeczne
Tomasz Grzegorz Grosse: Europejskie dylematy Trumpa
Opinie polityczno - społeczne
Konrad Szymański: Polska ma do odegrania ważną rolę w napiętych stosunkach Unii z USA
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Opinie polityczno - społeczne
Robert Gwiazdowski: Dlaczego strategiczne mają być TVN i Polsat, a nie Telewizja Republika?