W mieście Chiba można ostatnio często spotkać Batmana. Mężczyzna ubrany w pełny kostium super bohatera, z czarną peleryną i charakterystycznym nakryciem głowy przemierza ulice miasta na specjalnym bat-motorze. Nazywa go Chibatpod i mówi, że sam go zbudował. Kosztowało go to trochę pracy, czas potrzebny na sprowadzenie wszystkich elementów pojazdu poza silnikiem z zagranicy i do tego ponad 18 tys. złotych. Japoński batman przyznaje w wywiadach telewizyjnych, że ma 41 lat, pracuje jako spawacz i że za każdym razem, gdy zakłada swój kostium traci jakieś 3 kilogramy wagi. Woli jednak pocić się jeżdżąc Chibatpodem z pracy do domu i tym samym rozbawiać po drodze ludzi. Pierwszy raz na ulice Chiby wyjechał 3 lata temu, żeby przywracać uśmiech Japończykom zdruzgotanym wydarzeniami z 11 marca 2011 roku.
Batman na tuningowanym motorze
Super bohater przyda się w prefekturze, w której najprawdopodobniej będą składowane radioaktywne odpady. Trzy miasta z regionu Chiba zostały wybrane jako takie awaryjne miejsca, jeżeli rządowi nie uda się znaleźć lepszego miejsca na nuklearne śmieci. Mają to być dokładnie miasta: Kashiwa, Matsudo i Nagareyama. Gotowość do wykonania niezbyt wdzięcznego zadania musi być przez nie osiągnięta do marca następnego roku, gdy trzeba będzie znaleźć ostateczne miejsce przechowania odpadów.
Te śmieci to radioaktywny popiół z cezem, który zawiera ponad 8 tys. bekereli na kilogram. Jest go aż 526 ton. Będzie wymagał specjalnych środków ostrożności i dodatkowego budżetu na to zadanie. Miasto Kashiwa zakłada, że trzeba będzie przeznaczyć na ten cel co najmniej 400 mln jenów (blisko 12,3 mln zł), a ta suma wystarczy i tak na zagospodarowanie połowy odpadów. Nie ma też planów na reagowanie w wypadku niezadowolenia lokalnej społeczności.
Problematyczny ładunek pochodzi z Fukushimy. Nieczynna elektrownia wciąż wymaga sprzątania, odgruzowywania i zabezpieczania skażonych śmieci. Jeszcze niedawno miejscem składowania tego ładunku miało być miasto Shioya z prefektury Tochigi. Tym razem nieco dalej od Tokio (150 km) niż wspominana Chiba (40 km) i nie na południowy zachód, ale na północ od stolicy. Część nuklearnego ładunku zresztą znalazła miejsce także w Tokio. Coś-czego-nikt-nie-chce to w sumie ponad 146 tys. ton m.in. spalonych traw, ścieków, popiołu ze specjalnych piecy, które palą odpady z elektrowni.
Kto chce śmieci?
Jeszcze niedawno Tokio podlegało procedurze wyboru na najważniejsze miasto sportu w 2020 roku, gdy starano się o letnie igrzyska. Obecnie procedura na zawody, których nikt nie chce wygrać, trwa co jakiś czas między kilkoma prefekturami typowanymi przez państwo. Jedyny ratunek dla mieszkańców to zmasowana fala protestów – tym obroniła się Yaita, granicząca z Shioyą. Toksyczny ładunek udało się odsunąć trochę dalej od własnych domów.