Zygmunt Frankiewicz: Cała prawda o górnictwie

W latach 2000–2013 polskie górnictwo węgla kamiennego wpłaciło do państwowej kasy 91 mld zł, a otrzymało dotacje w wysokości tylko 11 mld – zwraca uwagę prezydent Gliwic.

Aktualizacja: 19.01.2015 08:28 Publikacja: 19.01.2015 01:00

Zygmunt Frankiewicz

Zygmunt Frankiewicz

Foto: Fotorzepa, Magdalena Jodłowska

Górnictwo węgla kamiennego ma w Polsce od lat nieodmiennie złą prasę. Wydarzenia ostatnich dni – protesty pracowników Kompanii Węglowej przeciw ogłoszonemu przez rząd „planowi naprawczemu" spółki wywołały kolejną falę krytyki pod adresem tego sektora. Krytyki sprowadzającej się do stwierdzeń typu „cała Polska dopłaca do górniczych przywilejów".

W mojej ocenie kreowany obecnie wizerunek górnictwa jest szkodliwy nie tylko dla branży i jej pracowników, ale również całego regionu, z którego pochodzę. A sprawa ma kilka aspektów, o których rzadko można usłyszeć.

Nigdy nie byłem zawodowo ani prywatnie związany z górnictwem. Gliwice, choć leżą na Górnym Śląsku, nie są uzależnione od tego sektora przemysłu. Miasto rozwija się również, opierając się na nowoczesnym, tworzonym od podstaw przemyśle wytwórczym z branżą motoryzacyjną na czele, logistyce  oraz firmach z branży hi-tech.

Kopalnia Sośnica-Makoszowy, jedna z czterech, które były na rządowej liście do likwidacji, zatrudnia w Gliwicach kilka tysięcy osób. Obecna trudna sytuacja tego zakładu wynika z błędów i zaniechań osób, które nim zarządzały, ale to właśnie załoga może ponieść tego konsekwencje.

Mit nr 1: Nierentowna branża i oczekiwania związkowców

Kiedy w połowie ub. roku związki zawodowe działające przy KWK Sośnica-Makoszowy zwróciły się do mnie o pomoc w ratowaniu zakładu, o którym już wtedy mówiło się, że grozi mu likwidacja, skorzystałem z wiedzy prawdopodobnie najlepszych w Polsce ekspertów w dziedzinie górnictwa – naukowców Politechniki Śląskiej.

Pod kierownictwem jej rektora prof. Andrzeja Karbownika, wiceministra gospodarki w rządzie Jerzego Buzka, współautora udanej reformy górnictwa wdrożonej pod koniec lat 90., powstała obszerna analiza. Wynika z niej, że kopalnia może prowadzić rentowną eksploatację – warunkiem jest jednak zmniejszenie zatrudnienia, likwidacja zbędnego majątku oraz przeprowadzenie programu inwestycyjnego. Krótko mówiąc – realizacja procesu naprawczego obiecanego kopalni już w 2005 r.

Wyniki analizy przekazałem ówczesnemu zarządowi Kompanii Węglowej, dyrekcji kopalni Sośnica-Makoszowy oraz związkowcom. Co ciekawe,  mimo że w dokumencie wyraźnie wskazano konieczność dosyć radykalnego zmniejszenia zatrudnienia, to przedstawiciele związków zawodowych przyjęli je praktycznie bez większych uwag. Przykład naszej kopalni obala moim zdaniem dwa główne mity dotyczące górnictwa – rzekomą trwałą nierentowność tej branży oraz rozbuchane oczekiwania związkowców.

Mit nr 2: Polski podatnik dopłaca do górnictwa

Polskie spółki górnicze działają na konkurencyjnym rynku europejskim. Na całym świecie, a w szczególności w Unii Europejskiej, nośniki energii objęte są pomocą publiczną poprzez dotacje lub ulgi podatkowe. Wprowadzenie pojawiających się w mediach postulatów, aby górnictwo działało na całkowicie rynkowych zasadach, doprowadziłoby do szybkiego upadku branży, zmuszonej do nierównej konkurencji z producentami z państw, które bezpośrednio lub pośrednio dotują swój przemysł wydobywczy.

Ponadto nasz węgiel ma najwyższą w Unii Europejskiej stawkę VAT, a nasze energochłonne górnictwo (podobnie zresztą jak inne energochłonne branże) nie może liczyć na obniżoną akcyzę na energię – podczas gdy takie preferencje funkcjonują we wszystkich pozostałych państwach UE.

Jak wynika z opracowań Górniczej Izby Przemysłowo Handlowej, polskie spółki górnicze są obciążone 34 podatkami i opłatami o charakterze podatkowym – dziewięć z nich dotyczy wyłącznie firm górniczych. W latach 2000–2013 polskie górnictwo węgla kamiennego wpłaciło do budżetu państwa, gmin górniczych, funduszy i innych państwowych instytucji prawie 91 mld zł.

W tym samym czasie górnictwo otrzymało dotacje w wysokości ok. 11 mld zł, z czego zaledwie  412 mln zł to dofinansowanie nakładów inwestycyjnych spółek węglowych. Stwierdzenie, że polski podatnik dopłaca do górnictwa, jest zatem chybione.

Mit nr 3: Górnicze przywileje

W debacie publicznej często przywoływane są legendarne przywileje tej grupy  zawodowej, czyli 13. pensje, barbórki, deputaty. Informuje się również, że odprawa w wysokości 24 miesięcznych pensji (na marginesie przysługująca tylko części pracowników kopalń) jest nadzwyczajnie hojna.

Warto jednak przypomnieć, że tak często wspominane trzynastki są po prostu składnikami wynagrodzenia. Jeżeli zestawimy średnie wynagrodzenie w górnictwie ze średnim wynagrodzeniem w energetyce, to okaże się, że są one na porównywalnym poziomie. Znacznie lepiej zarabiają na przykład pracownicy sektora naftowego.

To również są ogólnoświatowe trendy. Zarobki rosyjskich górników, którym zawdzięczamy konkurujący z naszym tani węgiel, są dwukrotnie wyższe od średniej krajowej. A jeśli mowa o przywilejach, to warto sprawdzić, jaka zniżka przysługuje pracownikom firm energetycznych na zakup prądu. Z kolei w przypadku  odpraw warto przypomnieć, że zwalniani w ubiegłym roku pracownicy Portów Lotniczych mogli liczyć na odprawy w wysokości do 36 pensji, a średnia miesięczna płaca wynosiła tam 9300 zł.

Czyli skąd ten kryzys?

Skoro nie „rozdęte przywileje" górników, co zatem jest powodem obecnego kryzysu branży? Przede wszystkim spadek cen surowca, ale nie tylko, bo ceny węgla bywały już niższe, a obecny ich spadek odsłonił tylko patologie, które od lat są zmorą polskich kopalń.

Wbrew powszechnemu przeświadczeniu o dopłatach do węgla przez bardzo długi czas polskie górnictwo było traktowane jak dojna krowa. Eksploatowało je wiele środowisk: od kolejnych rządów, przez zarządy spółek aż po, co mówię z przykrością, niektórych przedstawicieli związków zawodowych. Dzisiaj, kiedy Kompania Węglowa stoi nad przepaścią, do wszystkich powoli dociera, że ten proceder musi się skończyć.

Górnictwo wymaga gruntownych reform. Nasze kopalnie zarządzają ogromnym majątkiem,  jednak tylko jego część jest faktycznie wykorzystywana do produkcji, a reszta stanowi kosztowne w utrzymaniu obciążenie. Konieczne są pilne inwestycje, które pozwolą poprawić konkurencyjność i bezpieczeństwo pracy. Niezbędne jest również zmniejszenie zatrudnienia.

Przedstawiciele związków zawodowych, z którymi miałem okazję się spotykać, są w pełni świadomi tych potrzeb i otwarci na współpracę. Dobrze, że w końcu rząd zaczął z nimi rozmawiać.

Program opracowany przez  rząd premier Ewy Kopacz jest pierwszym od wielu lat sygnałem, że władze RP zamierzają wziąć odpowiedzialność za firmę, której są właścicielem. Niestety, przygotowany program nie został odpowiednio skonsultowany, a styl jego upublicznienia wywołał oburzenie pracowników.

Sobotnie rozmowy ze związkowcami jednak zakończyły się pozytywnie i dają szansę na uratowanie polskiego górnictwa. Jest to krok w dobrym kierunku.

Mam nadzieję, że będzie to początek racjonalnie przeprowadzonej reformy, która podobnie jak niedokończona przez następców reforma Janusza Steinhoffa zapewni temu sektorowi gospodarki stabilny, uzasadniony ekonomicznie byt, a Polsce bezpieczeństwo i niezależność energetyczną.

Mam również nadzieję, że rząd zdecyduje się skorzystać z oferty, jaką otrzymał od samorządów śląskich miast. Posiadamy bowiem wiedzę, która może być przydatna do wsparcia rozsądnej próby naprawy branży.

Autor od 1993 roku jest prezydentem Gliwic. Obecnie bezpartyjny, wcześniej był członkiem UW i PO

Górnictwo węgla kamiennego ma w Polsce od lat nieodmiennie złą prasę. Wydarzenia ostatnich dni – protesty pracowników Kompanii Węglowej przeciw ogłoszonemu przez rząd „planowi naprawczemu" spółki wywołały kolejną falę krytyki pod adresem tego sektora. Krytyki sprowadzającej się do stwierdzeń typu „cała Polska dopłaca do górniczych przywilejów".

W mojej ocenie kreowany obecnie wizerunek górnictwa jest szkodliwy nie tylko dla branży i jej pracowników, ale również całego regionu, z którego pochodzę. A sprawa ma kilka aspektów, o których rzadko można usłyszeć.

Pozostało 92% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Opinie polityczno - społeczne
Michał Szułdrzyński: Każdy może być Marcinem Kierwińskim. Tak zmieniła się debata
Opinie polityczno - społeczne
Marek A. Cichocki: Emmanuel Macron w swych deklaracjach jawi się jako wizjonerski lider Europy
Opinie polityczno - społeczne
Michał Matlak: Czego Ukraina i Unia Europejska mogą nauczyć się z rozszerzenia Wspólnoty w 2004 r.
Opinie polityczno - społeczne
Bogusław Chrabota: Wolność słowa w kajdanach, ale nie umarła
Opinie polityczno - społeczne
Jacek Nizinkiewicz: Jak Hołownia może utorować drogę do prezydentury Tuskowi i zwinąć swoją partię