Reklama

Ojciec Wiśniewski wie już wszystko

To, co w latach 70. było prawdziwym męstwem duchowym o. Ludwika Wiśniewskiego, dziś wraca jako parodia – pisze publicysta.

Publikacja: 30.03.2015 22:02

Piotr Semka, publicysta

Piotr Semka, publicysta

Foto: Plus Minus

Kiedy w latach 80. wchodziłem w świat gdańskiej opozycji, co rusz słyszałem opowieści o dominikaninie, ojcu Ludwiku Wiśniewskim. Był żywą legendą, o której z szacunkiem mówiono w środowisku antykomunistycznego Ruchu Młodej Polski. Zakonnik i wychowawca w gdańskim duszpasterstwie akademickim nadał głębszy sens działaniom grupki młodych kontestatorów jednego z gdańskiego liceów. To on odwiódł znanych później opozycjonistów - Aleksandra Halla i Arkadiusza Rybickiego - od planów wysadzenia w powietrze pomnika Armii Czerwonej. Przekonał ich, że walka za pomocą myśli i idei jest dla komunistycznej władzy o wiele groźniejsza niż przemoc. Pamiętam, jak młodopolacy cieszyli się, że dominikanin, skierowany przez władze zakonne do Wrocławia, wywiera zbawienny wpływ na tamtejsze środowisko młodej opozycji. W pamięci utkwiło mi zdjęcie z podziemnego pisma z 1986 roku: na tle grupy demonstrantów z transparentem „Uwolnić Władysława Frasyniuka” wyraźnie odbija się biały habit dominikanina. Wtedy to był dla mnie wzorzec odwagi.

Obrońca o. Hejmo

Po 1989 roku zakładałem, że ojciec Ludwik stanie się w polskim Kościele kimś w rodzaju ks. Józefa Tischnera. A gdy w 1990 roku usłyszałem, że wyjechał do pracy duszpasterskiej do Petersburga, pomyślałem, że ojciec Wiśniewski znów patrzy dalej niż inni. Że dostrzega w Rosji teren odnowy chrześcijaństwa i przyczyni się do pojednania Polaków z „braćmi Moskalami”. Do Polski wrócił w 1996 roku. Gdy niedługo potem zobaczyłem go na KUL w Lublinie na sesji zorganizowanej przez abp Józefa Życińskiego, byłem zaskoczony, jak niewiele ma do powiedzenia nie tylko na temat Rosji, ale i stanu Polski. Tak jakby tej nowej Polski za bardzo nie rozumiał.  Cóż – myślałem - polskie wojny polityczne pewnie go zasmucają. Zamiast wdawać się w spory, woli refleksje na wyższym poziomie.

Ale „nowy” ojciec Wiśniewski niemile mnie zaskoczył przy okazji sprawy ojca Konrada Hejmo. Liczyłem, że jego głos i intuicja moralna pomogą uleczyć spory w zakonie i ustanowić standardy lustracyjne. Potem skorzysta  z tego cały Kościół w Polsce. Czekało mnie rozczarowanie. Ojciec Ludwik, owszem przemówił, ale to nie był głos doświadczonego kapłana. To był daleki od umiaru głos gorącego polemisty, podającemu w wątpliwość racje jednej strony i udzielającej  kredytu zaufania postaci mocno wątpliwej. Zdziwił mnie insynuacyjny styl pod adresem ówczesnego szefa IPN. „Wierzę prof. Leonowi Kieresowi, że kierował się uczciwymi pobudkami, ale nie mogę uwierzyć, że oprócz niego ktoś jeszcze w tym palców nie maczał. W odpowiednim czasie spada ta, a nie inna teczka” - stwierdził. Ojciec Wiśniewski łatwo rozgrzeszył ojca Hejmo, który miał być jedynie  zbyt rozmowny i postępował w sposób lekkomyślny. W nieładnym stylu sugerował, że „ktoś” wykonał zlecenie na ojcu Hejmo. Kto? Ojciec Wiśniewski „tylko pytał”.

Już za 19 zł miesięcznie przez rok

Jak zmienia się Polska, Europa i Świat? Wydarzenia, społeczeństwo, ekonomia i historia w jednym miejscu i na wyciągnięcie ręki.

Subskrybuj i bądź na bieżąco!

Reklama
Opinie polityczno - społeczne
Zuzanna Dąbrowska: Karol Nawrocki to prezydent nie wszystkich kibiców
Opinie polityczno - społeczne
Jan Dworak, Stanisław Jędrzejewski: Potrzebujemy nowego prawa medialnego
Opinie polityczno - społeczne
O polityce migracyjnej możemy dyskutować, ale nienawiść jest trucizną
Opinie polityczno - społeczne
Czego nauczyła nas kosmiczna misja Sławosza Uznańskiego-Wiśniewskiego
Opinie polityczno - społeczne
Kolumbijczyk oskarżony o szpiegostwo. Co robi prawica? Atakuje migrantów
Reklama
Reklama