Legendarny gangster Al Capone siedział w więzieniu nie za wielokrotne zabójstwa, nie za czerpanie krociowych zysków z prostytucji i przemytu alkoholu, nie za inne jeszcze przestępstwa, ale za niepłacenie podatków. By zapewnić sobie bezkarność, przekupywał lub zastraszał prokuratorów i burmistrzów. Jednocześnie budował legendę miejscowego Janosika, opiekuna biedaków; finansował program walki z krzywicą u dzieci, utrzymywał darmowe jadłodajnie. Wszyscy wiedzieli, że jest królem gangsterów, ale nikt nie potrafił lub nie chciał przedstawić przekonujących dowodów, chociaż gawiedź pragnęła zobaczyć gangstera za kratami, a może nawet na krześle elektrycznym.
Czy z Jarosławem Kaczyńskim będzie jak z Alem Capone?
„Vox populi, vox Dei” – powiadają prawnicy, więc w końcu lud dostał takie igrzyska, na jakie zasłużył. Węsząca za Capone policyjna brygada doskrobała się dowodów na nieopłacone podatki z luksusu, w którym bezczelnie się pławił. Sąd skazał go na 11 lat więzienia za oszustwa podatkowe; zbrodnie, które rzeczywiście popełnił, pokryła mgła niepamięci.
Czytaj więcej
Hołownia zagłosował przeciw uchyleniu immunitetu Jarosławowi Kaczyńskiego w sprawie zniszczenia w...
Czy tak samo będzie z Jarosławem Kaczyńskim, któremu właśnie odebrano poselski immunitet za udział w burdzie pod pomnikiem smoleńskim? Prezes PiS jest wyjątkowo szkodliwą postacią. W ciągu ośmiu lat jego rządów powstał system cofający Polskę w rozwoju, skłócający ją z Europą. Teraz jednak zamiast pytać, jaki był jego udział w zniszczeniu sądownictwa, służby cywilnej i mediów publicznych, w zalegalizowaniu państwowej kleptokracji i rozdawnictwa posad, będziemy dywagować, czy rzeczywiście uderzył swego oponenta, który co roku – na złość prezesowi – przynosi pod pomnik wieniec uwłaczający pamięci jego brata, ofiary tej katastrofy.
Dlaczego w sprawie immunitetu Kaczyńskiego rację ma Szymon Hołownia
Już słyszę przemówienia znakomitych prawników wykazujących, jak wielkie i słuszne wzburzenie nim kierowało. Wyrok będzie łagodny, tym bardziej że z oskarżenia prywatnego. Gorzki śmiech przetoczy się wtedy przez Polskę i zatrzęsie fotelami rządzących, bo nie potrafili lub może nawet nie chcieli postawić prezesa przed jedyną instancją, która powinna rozpatrzeć jego winy: przed Trybunałem Stanu.