Aleksander Hall: Jak odbudować naszą wspólnotę

Politycy powinni uznać i uszanować to, że dziś Polacy są różnorodni światopoglądowo i ideowo

Publikacja: 27.03.2024 04:30

Aleksander Hall: Jak odbudować naszą wspólnotę

Foto: Fotorzepa, Jakub Czermiński

Większość mojej publicystyki od jesieni 2015 roku poświęciłem krytyce rządów PiS-u. Trzy zagrożenia związane z tymi rządami uważałem za najważniejsze. Po pierwsze to skłócanie Polski z Unią Europejską, a także z państwami do niej należącymi, które są naszymi najważniejszymi partnerami w Europie, co prowadziło do marginalizacji naszych wpływów w UE i osłabiania tej wspólnoty w czasach coraz bardziej niebezpiecznych. Po drugie – tworzenie państwa, w którym coraz większa, nie zawsze formalna, władza skoncentrowana jest w jednym, partyjnym ośrodku, kosztem władz konstytucyjnych, a zwłaszcza władzy sądowniczej. I po trzecie: świadome, głębokie dzielenie wspólnoty narodowej, co najdobitniej wyrażały słowa Jarosława Kaczyńskiego, określające przeciwników PiS-u jako „Polaków gorszego sortu”.

Z tych powodów przyjąłem z satysfakcją odsunięcie PiS-u od władzy i – w miarę moich skromnych możliwości – starałem się do tego przyczynić.

Nie miałem złudzeń i nadziei, że wraz z przejęciem władzy przez koalicję 15 października nastanie czas „szczęśliwej Polski”

Nie miałem jednak złudzeń i nadziei, że wraz z przejęciem władzy przez koalicję 15 października nastanie czas „szczęśliwej Polski”, wieszczony przez polityków Koalicji Obywatelskiej i Nowej Lewicy. Mój sceptycyzm wynikał nie tylko z trudnego położenia międzynarodowego Polski, postawy obozu Jarosława Kaczyńskiego, ale także ideologicznych tendencji dominujących w Nowej Lewicy i coraz bardziej widocznych w programie Koalicji Obywatelskiej.

Problem wojny „polsko-polskiej”

Po symbolicznych stu dniach rządów koalicji rządzącej mogę już spróbować ocenić, czy trzy największe zagrożenia związane z rządami PiS-u zniknęły lub zostały zmarginalizowane. Najważniejsza i widoczna zmiana dokonała się w europejskiej polityce Polski. Polega ona na zaangażowaniu się naszego państwa w proces wzmacniania UE, aby mogła stać się drugim – obok USA – filarem Zachodu. Jest ona zgodna z naszym interesem narodowym i przyniosła już wymierne korzyści, takie jak odblokowanie środków z KPO.

Czytaj więcej

Donald Tusk o 100 konkretach: Myślałem, że 100 dni to kawał czasu

Mniej spektakularna zmiana – nie bez potknięć – dokonuje się w przywracaniu porządku konstytucyjnego i praworządności. Niezbyt szybkiemu tempu zmian i potknięciom w ich wprowadzaniu trudno się dziwić ze względu na instytucjonalne „zabetonowanie” wpływów PiS-u przez obóz Jarosława Kaczyńskiego, gdy sprawował władzę, a także obstrukcję ze strony prezydenta. Niemniej kierunek zmian został przez rząd wytyczony i jest realizowany, przede wszystkim przez ministra sprawiedliwości. Wprowadzane zmiany nie mają rewolucyjnego charakteru, ale uważam, że to dobrze. Są zgodne z interesem państwa i służą obywatelom.

Najgorzej sprawy się mają z odbudowywaniem wspólnoty Polaków. Moim zdaniem jesteśmy podzieleni nie mniej, niż byliśmy przed wyborami parlamentarnymi. Być może nawet bardziej, bo do starych podziałów doszły także nowe.

Moim zdaniem jesteśmy podzieleni nie mniej, niż byliśmy przed wyborami parlamentarnymi

Odbudowanie wspólnoty narodowej było jednym z głównych przesłań wyborczych Trzeciej Drogi. Także obecnie wicepremier Władysław Kosiniak-Kamysz, lider PSL, przypomina o tym zadaniu, uznając je za niezbędny i pierwszy warunek bezpieczeństwa Polski. Głębokie podziały wśród nas mają wiele przyczyn, ale wielka odpowiedzialność za ich celowe pogłębianie spada na siły polityczne. O odpowiedzialności PiS-u pisałem wielokrotnie. Także po utracie władzy to ugrupowanie nie jest zainteresowane łagodzeniem podziałów. Do odbudowywania wspólnoty Polaków nie przyczyniają się także poczynania Nowej Lewicy i znacznej części polityków KO. Donald Tusk w kampanii przed ubiegłorocznymi wyborami zapowiadał, że po zwycięstwie wyborczym nie ograniczy się do rozliczenia rządów PiS-u, ale doprowadzi do pojednania Polaków. Wydaje się jednak, że ma to być pojednanie na warunkach zwycięzców wyborów, a więc z góry skazane na porażkę.

Wcale nie uważam, że pojednanie Polaków wymaga pobłażliwości wobec naruszania konstytucji i prawa przez polityków i funkcjonariuszy obozu, który sprawował władzę w latach 2015–2023. Przeciwnie, sądzę, że ich bezkarność świadczyłaby o słabości państwa i stanowiła zachętę do nadużywania władzy przez kolejne ekipy rządzące.

Najpoważniejsza przeszkoda na drodze prowadzącej do odbudowania wspólnoty Polaków i zakończenia zjawiska nazywanego „wojną polsko-polską” jest gdzie indziej.

Wcale nie uważam, że pojednanie Polaków wymaga pobłażliwości wobec naruszania konstytucji i prawa

Polacy są dziś znacznie bardziej różnorodni światopoglądowo i ideowo, niż było to przed niemal 20 laty, gdy pogrążyliśmy się w żałobie po śmierci Jana Pawła II. Tę różnorodność trzeba uznać i szanować. To jest wstępny i najważniejszy warunek mozolnej odbudowy poczucia naszej wspólnoty. Największa odpowiedzialność za realizację tego zadania spoczywa na tych, którzy sprawują władzę w państwie. Obecnie spoczywa więc w największym stopniu na koalicji 15 października, a szczególnie na szefie koalicyjnego rządu. Sądzę, że najpoważniejszą przeszkodą po stronie rządzącej większości, aby mieć istotne sukcesy w odbudowywaniu wspólnoty narodowej, jest postawa lewicy i znacznej części KO wyrażających przekonanie, że to one i tylko one mają ofertę, która sprawi, że już niebawem nadejdzie czas szczęśliwej Polski.

Słaba oferta dla konserwatystów

Ta oferta jest jednak skierowana przede wszystkim do obywateli naszego kraju o zdecydowanie liberalnych i lewicowych poglądach, dotyczących wizji społeczeństwa, kultury i tradycji. Ma bardzo niewiele do zaoferowania konserwatystom i tradycjonalistom, ale także tym reprezentantom humanistycznego światopoglądu, którzy uważają, że życie ludzkie zasługuje na ochronę od jego początku. Nawet w wyborach samorządowych sprawa radykalnej liberalizacji ustawodawstwa ograniczającego aborcję znalazła się na sztandarach Nowej Lewicy i – na skromniejszym miejscu – Koalicji Obywatelskiej i posłużyła do otwartych i nieco zakamuflowanych ataków na koalicjanta – Trzecią Drogę, która w tej kwestii szanuje wolność sumienia swych parlamentarzystów. Smutne jest, że kampania na rzecz radykalnej liberalizacji ustawodawstwa ograniczającego aborcję odbywa się pod hasłem realizacji praw człowieka, chociaż – jeśli przyniesie sukces – uniemożliwi w naszym kraju prawną ochronę życia ludzkiego w najwcześniejszej fazie rozwoju.

Likwidowanie podziałów w społeczeństwie było jednym z głównych przesłań wyborczych Trzeciej Drogi. N

Likwidowanie podziałów w społeczeństwie było jednym z głównych przesłań wyborczych Trzeciej Drogi. Na zdjęciu Władyslaw Kosiniak-Kamysz, lider PSL

Filip Naumienko/REPORTER

Przedstawiciele obozu liberalno-lewicowego bardzo lubią odwoływać się do potrzeby okazywania tolerancji, szacunku dla różnorodności, otwartości na inność, ale gdy w kwestiach światopoglądowych, ideologicznych, wizji społeczeństwa i kultury spotykają się z odmiennością, a nawet tylko wątpliwościami, bynajmniej nie wykazują tolerancji, szacunku dla odmiennych poglądów i gotowości do dialogu. Często reagują wygłaszaniem kategorycznych sądów, nieznoszących sprzeciwu i inwektywami. Widzieliśmy tego próbkę w zachowaniu parlamentarzystek, w tym także wchodzących w skład Rady Ministrów, w stosunku do Szymona Hołowni, marszałka Sejmu, gdy „ośmielił się” przesunąć debatę nad projektami ustaw dotyczącymi liberalizacji prawa antyaborcyjnego na termin tuż po wyborach samorządowych.

Nie da się ukryć, że niektóre z wypowiedzi parlamentarzystek lewicy były nie tylko świadectwem złych manier, ale przejawami zwyczajnego chamstwa. Tak został potraktowany polityczny sojusznik. Czego więc mają spodziewać się od lewicy jej polityczni przeciwnicy? Jedno jest pewne: postępując w ten sposób, nie uda się pojednać Polaków i odbudować naszej wspólnoty, a poczucie tej wspólnoty jest potrzebne każdemu narodowi, a zwłaszcza takiemu, którego bezpieczeństwo jest zagrożone z zewnątrz. A to nasz przypadek.

Większość mojej publicystyki od jesieni 2015 roku poświęciłem krytyce rządów PiS-u. Trzy zagrożenia związane z tymi rządami uważałem za najważniejsze. Po pierwsze to skłócanie Polski z Unią Europejską, a także z państwami do niej należącymi, które są naszymi najważniejszymi partnerami w Europie, co prowadziło do marginalizacji naszych wpływów w UE i osłabiania tej wspólnoty w czasach coraz bardziej niebezpiecznych. Po drugie – tworzenie państwa, w którym coraz większa, nie zawsze formalna, władza skoncentrowana jest w jednym, partyjnym ośrodku, kosztem władz konstytucyjnych, a zwłaszcza władzy sądowniczej. I po trzecie: świadome, głębokie dzielenie wspólnoty narodowej, co najdobitniej wyrażały słowa Jarosława Kaczyńskiego, określające przeciwników PiS-u jako „Polaków gorszego sortu”.

Pozostało 89% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Opinie polityczno - społeczne
Przemysław Prekiel: Krótka ławka Lewicy
Opinie polityczno - społeczne
Dubravka Šuica: Przemoc wobec dzieci może kosztować gospodarkę nawet 8 proc. światowego PKB
Opinie polityczno - społeczne
Piotr Zaremba: Sienkiewicz wagi ciężkiej. Z rządu na unijne salony
Opinie polityczno - społeczne
Kacper Głódkowski z kolektywu kefija: Polska musi zerwać więzi z izraelskim reżimem
Opinie polityczno - społeczne
Zuzanna Dąbrowska: Wybory do PE. PiS w cylindrze eurosceptycznego magika