Jerzy Haszczyński: Ostrożnie z tą dyplomatyczną rewolucją. Czy znamy cenę rezygnacji z weta?

To, że polska polityka zagraniczna będzie zupełnie inna, już wiemy. Nie wiemy natomiast, ile mamy za to zapłacić.

Publikacja: 07.02.2024 03:00

A co, jeżeli Donald Trump nie wygra wyborów prezydenckich w USA?

A co, jeżeli Donald Trump nie wygra wyborów prezydenckich w USA?

Foto: AFP

Bezpieczeństwo jest dla Polski najważniejsze. Mając po sąsiedzku największą wojnę współczesności, nie trzeba tego tłumaczyć. Na dodatek wojna nie musi się ograniczyć do Ukrainy – może przekroczyć granice NATO.

Dotychczas główną rolę w polityce bezpieczeństwa – tak główną, że inni byli gdzieś daleko w tle – odgrywała Ameryka. Tak, USA się zmieniają i od lat tracą zainteresowanie Europą. Czy oznacza to, że w zakresie bezpieczeństwa potrzebna jest rewolucja i postawienie na najważniejszych graczy Unii Europejskiej, czyli Niemcy i Francję?

A co, jeżeli Donald Trump nie wygra wyborów prezydenckich w USA?

Pojawiają się pytania. Czy stoimy przed prostym albo-albo? A jeżeli nawet by tak było, to jaką cenę w innych dziedzinach niż bezpieczeństwo jesteśmy gotowi za to zapłacić? I czy w negocjacjach w sprawie tej ceny bierze się pod uwagę to, że skutki postanowień, które zapadną, będą obowiązywały także w czasach, gdy Europa i świat mogą być zupełnie inne, niż się dzisiaj wydaje. A kiedy już zapadną, to na bardzo długo. Niektóre na zawsze.

Czytaj więcej

Anna Słojewska: Donald Trump i Rosja zmuszają UE do inwestycji w zbrojenia

Zacznijmy od tego, co się wydaje dzisiaj i co pcha do kopernikańskich zmian: w Stanach Zjednoczonych wygra Donald Trump, który następnie rozwiąże lub przynajmniej pozbawi zębów NATO. Jednak Trump nie musi wygrać. A do czasu, gdy się okaże, kto będzie następnym prezydentem Stanów Zjednoczonych, i tak nie uzyskamy gwarancji, że mocarstwa unijne będą mogły zastąpić Amerykanów, a nawet, co gorsza, że w ogóle będą tego chciały. Dlatego z płaceniem Niemcom i Francji w innych dziedzinach za bezpieczeństwo trzeba postępować bardzo ostrożnie.

Co będzie, gdy Marine Le Pen wygra wybory we Francji, a obecny rząd w Berlinie straci władzę?

Tym bardziej że stawka, jaką zapłacimy, będzie obowiązywała także wtedy, gdy te dwa kraje mogą się szykować do swojego własnego kopernikańskiego przewrotu. To nie jest wykluczone i to całkiem szybko. We Francji już za trzy i pół roku, gdy zwyciężczynią wyborów prezydenckich może się okazać Marine Le Pen. Widywano ją z małą ukraińską flagą wpiętą w klapę żakietu, ale to nie znaczy, że już nie jest prorosyjska, podobnie jak wielu innych polityków francuskich i spora część społeczeństwa.

W Niemczech tamtejsza nacjonalistyczna i prorosyjska Alternatywa dla Niemiec (AfD) zapewne nie dojdzie w dającej się przewidzieć przyszłości do władzy. Ale obecny rząd federalny, z którym mielibyśmy negocjować cenę, to trzy partie, które w sumie mają poparcie ledwie jednej trzeciej wyborców. Jeżeli sondażowe trendy się utrzymają, to pod koniec 2025 roku Niemcy będą inne.

Czytaj więcej

Marek A. Cichocki: Pękanie kordonu sanitarnego w Europie

Obecny rząd w Berlinie może więc nawet nie zdążyć – co zaproponował mu minister spraw zagranicznych Radosław Sikorski – „w kreatywny sposób” przemyśleć, jak zadośćuczynić Polsce za zbrodnie II wojny światowej. Obywatele Niemiec nie wiedzą o tych zbrodniach, co zresztą pomaga AfD i innym zwolennikom życzliwego spojrzenia na historię.

Polski rząd musi dokładnie przedstawić, jaka jest nasza cena za coś, co utracimy na zawsze

Szczególną ostrożność należy zachować w sprawie forsowanego przez niemiecki rząd pożegnania unijnego prawa weta w polityce zagranicznej i bezpieczeństwa UE. On najwyraźniej nie obawia się problemów z budowaniem większości służącej niemieckim interesom. Dla krajów słabszych, gorzej położonych i o innej przeszłości to kwestia delikatna, związana z suwerennością.

W tej sprawie polskie władze muszą przedstawić dokładny plan: jaka jest nasza cena za coś, co utracimy na zawsze? My i inni, mniejsi, z naszego regionu. Wypłata w sprawach bezpieczeństwa też powinna być na zawsze, ale czy możemy być tego pewni?

Bezpieczeństwo jest dla Polski najważniejsze. Mając po sąsiedzku największą wojnę współczesności, nie trzeba tego tłumaczyć. Na dodatek wojna nie musi się ograniczyć do Ukrainy – może przekroczyć granice NATO.

Dotychczas główną rolę w polityce bezpieczeństwa – tak główną, że inni byli gdzieś daleko w tle – odgrywała Ameryka. Tak, USA się zmieniają i od lat tracą zainteresowanie Europą. Czy oznacza to, że w zakresie bezpieczeństwa potrzebna jest rewolucja i postawienie na najważniejszych graczy Unii Europejskiej, czyli Niemcy i Francję?

Pozostało 88% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Opinie polityczno - społeczne
Piotr Arak: Po 20 latach w UE musimy nauczyć się budować koalicje
Opinie polityczno - społeczne
Przemysław Prekiel: Krótka ławka Lewicy
Opinie polityczno - społeczne
Dubravka Šuica: Przemoc wobec dzieci może kosztować gospodarkę nawet 8 proc. światowego PKB
Opinie polityczno - społeczne
Piotr Zaremba: Sienkiewicz wagi ciężkiej. Z rządu na unijne salony
Opinie polityczno - społeczne
Kacper Głódkowski z kolektywu kefija: Polska musi zerwać więzi z izraelskim reżimem