Jerzy Haszczyński: Czy to na pewno Izrael odpowie za zamach w Iranie

Najkrwawszy zamach w historii Islamskiej Republiki Iranu nie pozostanie bez odpowiedzi. Ale czy celem odwetu miał się stać Izrael? Nie. Stanowisko przywódców Iranu od początku nie było bowiem spójne. Aż do zamachu przyznała się ISIS.

Publikacja: 04.01.2024 18:54

Jerzy Haszczyński: Czy to na pewno Izrael odpowie za zamach w Iranie

Foto: AFP

Niektórzy o tragicznym wydarzeniu, do którego doszło 3 stycznia w Kermanie na południowym wschodzie Iranu, pisali nawet ostrożnie, że to był wybuch. Inni że to atak. Oficjalnie stanowisko Iranu od razu brzmiało: zamach terrorystyczny. W końcu zaczęli się do niego przychylać i zachodni oficjele.

W wyniku dwóch eksplozji zginęły 84 osoby, to dane oficjalne z czwartku, dzień wcześniej wspominano nawet o ponad 100. „Ciała rozpadły się na kawałki, stąd wcześniejszy błąd w liczeniu” - tłumaczą władze w Kermanie.

Symboliczne miejsce, symboliczny czas zamachu w Kermanie

Do ataku nikt się początkowo nie przyznawał. Doszło do niego w symbolicznym miejscu i w gorącym momencie, stąd obawy, że może jeszcze zaognić sytuację w regionie, w którym Iran jest zagrożeniem dla Izraela i interesów Zachodu, zwłaszcza Ameryki.

Miejsce to cmentarz, na którym jest pochowany zabity przez Amerykanów najsławniejszy irański generał Ghasem Solejmani. Obchodzono tam właśnie czwartą rocznicę śmierci tego prominentnego męczennika.

Reuters/PAP

Czas to wojna Izraela z powiązanym z Iranem Hamasem. I jej szczególny moment - zabicie politycznego wiceszefa Hamasu Salaha al-Aruriego w Bejrucie 2 stycznia. Osiem dni wcześniej pod Damaszkiem w wyniku ataku lotniczego życie stracił zaś irański generał Razi Musawi, niegdyś bliski współpracownik Solejmaniego, jak on wywodzący się z elitarnych ekspedycyjnych sił Kods, które wchodzą w skład Korpusu Strażników Rewolucji Islamskiej.

Nie tylko Iran nie musi wierzyć w zapewnienia Ameryki

Nikt nie ma wątpliwości, że to Izrael zlikwidował i Musawiego, i Al-Aruriego, choć on się do tego jak zwykle w podobnych sytuacjach nie przyznaje. Zapowiedział likwidację przywódców i dowódców Hamasu. W czasie nalotów na Syrię nie raz zabijał też Irańczyków wspierających innego wroga — Hezbollah. A Al-Aruri zajmował się dozbrajaniem tej libańskiej i również związanej z Iranem organizacji.

Czy za krwawymi wydarzeniami w Kermanie również stoi Izrael? To już budzi poważne wątpliwości. Amerykanie stanowczo podkreślili, że na to nie ma żadnych dowodów, i dodali, że oni też nie mają z tym nic wspólnego.

Przeciw udziałowi Izraela w takim ataku przemawiają też zasady, którymi się kierują służby tego kraju, zabijając wrogów za granicą.

Oczywiście nie tylko Iran nie musi wierzyć w takie zapewnienia. I niektórzy Irańczycy nie uwierzyli. Ich stanowisko zostało uznane przez wiele międzynarodowych mediów za oficjalne stanowisko Islamskiej Republiki Iranu. A w związku z tym — już bez wątpienia oficjalną — groźbę „ostrego odwetu” wobec sprawców uznano za zapowiedź jakiegoś ataku na cele izraelskie.

Nie wszyscy w Iranie wskazywali na Izrael

Jednak jednoznacznie palcem na Izrael (ściślej „syjonistyczny reżim”) i jego sojusznika Amerykę wskazali przedstawiciele tylko dwóch środowisk w Iranie — prezydenckiego i sił Kods. Ważnych i wpływowych, ale nie najważniejszych.

Czytaj więcej

Eksplozje w pobliżu miejsca pochówku gen. Sulejmaniego. Wiele ofiar

Najczęściej cytowano Mohamada Dżamszidiego, wiceszefa ds. politycznych w kancelarii prezydenta, który w mediach społecznościowych przestrzegał, by nie wierzyć USA, że ani „syjonistyczny reżim”, ani one, nie miały nic wspólnego z atakiem w Kermanie. „Są odpowiedzialne za tę zbrodnię, terroryzm to ich narzędzie”. Oraz samego prezydenta Ebrahima Raisiego, który w irańskiej telewizji obciążył Izraelczyków odpowiedzialnością za „tę i inne zbrodnie”.

Podobnie, choć w bardziej zawoalowany sposób, wypowiedział się obecny dowódca sił Kods generał Esmail Ghaani.

Izraela, nawet jako „syjonistycznego reżimu”, i Ameryki od początku jednak nie było w oficjalnych oświadczeniach najwyższego przywódcy ajatollaha Alego Chameneiego. Podobnie w depeszach państwowej agencji IRNA czy w artykułach innych kluczowych reżimowych mediach, nawet w postaci cytatów.

Chamenei napisał jedynie o „złych i zbrodniczych wrogach narodu irańskiego”, którzy dopuścili się ataku terrorystycznego. I zapowiedział, że spotka ich srogi odwet za krwawy zamach przy grobie męczennika Solejmaniego.

Było to bez wątpienia przemyślane stanowisko najwyższego przywódcy. Dlaczego brzmiało inaczej niż VIP-ów zajmujących niższe miejsce w skomplikowanej hierarchii Islamskiej Republiki? — może oni kierowali je do swojego konserwatywnego elektoratu, a Chamenei do świata.

Dobę po zamachu wyjaśniło się, dlaczego najwyższy przywódca był wstrzemięźliwy. Przyznała się do niego zapomniana już nieco organizacja terrorystów islamistów Państwo Islamskie (ISIS).

Izraelskie zasady zabijania wrogów

Przeciw udziałowi Izraela w takim ataku przemawiały zasady, którymi się kierują służby tego kraju, zabijając wrogów za granicą.

Od 2001 roku jest to uregulowane prawnie, co ujawnił izraelski dziennikarz Ronen Bergman w książce „Powstań i zabij pierwszy. Tajna historia skrytobójczych akcji izraelskich służb specjalnych”. Organizowanie zamachów na cywilów się w tych zasadach zdecydowanie nie mieści. Izraelskie służby mogą zabić członków organizacji terrorystycznych, także wtedy gdy śpią (tak było ostatnio z Al-Arurim w Bejrucie). Mogą zlikwidować pracujących nad bombą atomową naukowców i żołnierzy prowadzących wojnę z Izraelem, ale nie każdego. W tym zwykłych mundurowych pracujących na tyłach — określanych mianem „syryjskiego kucharza wojskowego”.

Lista potencjalnych sprawców była długa: różne organizacje separatystyczne czy sunniccy islamiści, (w tym z ISIS), dokonujący już wcześniej zamachów w szyickim Iranie.

Ten, kto to zrobił, przyczynił się do zaognienia sytuacji w regionie. I tak dramatycznie zaognionej.

Niektórzy o tragicznym wydarzeniu, do którego doszło 3 stycznia w Kermanie na południowym wschodzie Iranu, pisali nawet ostrożnie, że to był wybuch. Inni że to atak. Oficjalnie stanowisko Iranu od razu brzmiało: zamach terrorystyczny. W końcu zaczęli się do niego przychylać i zachodni oficjele.

W wyniku dwóch eksplozji zginęły 84 osoby, to dane oficjalne z czwartku, dzień wcześniej wspominano nawet o ponad 100. „Ciała rozpadły się na kawałki, stąd wcześniejszy błąd w liczeniu” - tłumaczą władze w Kermanie.

Pozostało 90% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Opinie polityczno - społeczne
Piotr Arak: Po 20 latach w UE musimy nauczyć się budować koalicje
Opinie polityczno - społeczne
Przemysław Prekiel: Krótka ławka Lewicy
Opinie polityczno - społeczne
Dubravka Šuica: Przemoc wobec dzieci może kosztować gospodarkę nawet 8 proc. światowego PKB
Opinie polityczno - społeczne
Piotr Zaremba: Sienkiewicz wagi ciężkiej. Z rządu na unijne salony
Opinie polityczno - społeczne
Kacper Głódkowski z kolektywu kefija: Polska musi zerwać więzi z izraelskim reżimem