Jak stwierdził z przekąsem bohater jednej z powieści Józefa Mackiewicza: „prawdziwy Polak to taki, który bardziej pragnie porażki Niemiec niż zwycięstwa Polski”. Powiedzenie to pasuje jak ulał do schadenfreude (czy to tylko przypadek, że ten niemiecki termin funkcjonuje pełnoprawnie w polszczyźnie?), które zapanowało po odpadnięciu Niemców z katarskiego mundialu już po fazie grupowej. I którym to faktem wielu Polaków osładza sobie od niedzieli gorycz porażki „orłów Michniewicza” z Francją.
Symbolem klęski naszych zachodnich sąsiadów, a być może jednym z symboli tych mistrzostw w ogóle, stał się fragment programu katarskiej telewizji, jaki obiegł kilka dni temu internet. Siedzący w studiu Katarczycy zasłaniają w nim – wzorem niemieckich piłkarzy – usta jedną dłonią, a drugą machają im na pożegnanie. Niezależnie od tego, co sądzimy o całym tym mundialu i kraju, który go zorganizował, to trzeba obiektywnie przyznać, że w kategoriach riposty był to strzał w samo okienko. Tym bardziej że ów rachityczny gest sprzeciwu niemieckiej reprezentacji był chyba i tak najgłośniejszym aktem niezgody, na jaki szeroko rozumiany Zachód zdobył się w Katarze.
Czytaj więcej
„Bohaterem mistrzostw świata w Katarze jest Wojciech Szczęsny. Rozczarowaniem – Robert Lewandowski. Antybohater? Zasłużenie Czesław Michniewicz, trener polskiej reprezentacji” – mówią Stefan Szczepłek i Kamil Kołsut (wysłannik „Rzeczpospolitej” na mundial w Katarze) w rozmowie z Cezarym Szymankiem.
Zdałem sobie ostatnio sprawę, że akcja – pisanej jako futurystyczna – powieści Michela Houellebecqa „Uległość” toczyła się właśnie w 2022 roku. To wtedy Francja miała się dobrowolnie podporządkować prawu szariatu, przyjąć reguły gry narzucone jej po zwycięskich wyborach przez Bractwo Muzułmańskie. Tamta wizja na razie się nie spełniła, ale czy innym, być może jeszcze bardziej spektakularnym, wariantem jej realizacji nie są właśnie trwające mistrzostwa świata? Są one przecież jednym wielkim aktem uległości. Podporządkowania się przez cały świat zasadom narzuconym przez muzułmańskich organizatorów. Począwszy od tego, że mundial odbywa się w kraju, w którym nigdy rozgrywać się go nie powinno. W terminie, jaki zmusił wszystkie największe (tak się składa, że zachodnie) ligi świata do wywrócenia kalendarza rozgrywek do góry nogami. A przyjeżdżający na niego kibice muszą się podporządkować wszystkim obowiązującym tam prawom i zwyczajom, których władze Kataru – często wbrew pierwotnym zapowiedziom – nie zdecydowały się dla nich złagodzić.
Mistrzostwa są więc realizacją dokładnie tego samego scenariusza, jaki przewidywał w swej powieści Houellebecq – to my dostosujemy się do nich, a nie na odwrót. I zrobimy to potulnie, z pokornie opuszczoną głową. Goryczy tej porażki nie osłodzi już żadne schadenfreude. Nawet beznadziejna gra reprezentacji Kataru.