W Ameryce wszystko jest większe. Również skandale. Awanturę wokół skeczu kabaretu Neo-Nówka obserwowałem, oglądając największą dziś gwiazdę stand-upu. Dave Chapelle wojuje nie z jakimś tam PiS-em, tylko z całym światem. O granice wolności słowa. A jego występ zachwiał Netfliksem.

Każdy, kto widział występ Neo-Nówki, wie, że chociaż aktorów na scenie jest trzech, to skecz ma jednego bohatera.

Ale po kolei. Oto podczas koszalińskiego kabaretonu Neo-Nówka zagrała, znany skądinąd zainteresowanym, skecz „Wigilia” w nowej wersji. Poprzednia była tylko antykościelna, ta jest też antypisowska. Rzecz jest o tym, że podczas wigilijnej kolacji spotykają się trzy pokolenia pewnej rodziny. Syn jest zajadłym zwolennikiem PiS-u, wnuk równie zaciekłym przeciwnikiem, a dziadek chce się tylko napić. Rozgłos, jaki ów skecz zdobył, jest wręcz niewiarygodny. Ale w tej kwestii mam akurat pewną teorię. Otóż jest to triumf sztuki nad politgramotą.

Każdy, kto widział występ Neo-Nówki, wie, że chociaż aktorów na scenie jest trzech, to skecz ma jednego bohatera. To niewiarygodna energia Radosława Bieleckiego (grającego zwolennika rządu) pcha akcję do przodu. Szczerze mówiąc, gdyby pisowcy mówili z taką pasją, wygrywaliby każde wybory. Przy tym jest Bielecki niewiarygodnie śmieszny w swoich tyradach o „rudym lisie” „Tfu..sku”, o tym, że mu „obiecali i ma porobione to, tamto i jeszcze parę rzeczy”, albo o tym, że TVP Info ogląda bez głosu, „wszystko wie, bo wystarczy czytać paski”. Tymczasem jego adwersarz, grany słabiutko przez Romana Żurka, klepie (częściowo nieprawdziwe) komunały za opozycyjnymi mediami. Bohater mówiący o tym, jak to „rząd ru…a” swoich zwolenników albo „robi przewały”, jest właśnie wyrazicielem gazetowej politgramoty.

Tak się składa, że w tym samym czasie obejrzałem głośne już wystąpienie Dave’a Chapelle’a, które wygłosił w swojej Alma Mater. Nagrane jedną kamerą doczekało się milionów odsłon w internecie. Jego najważniejsza część dotyczyła programu „Closer”, który stał się przyczyną ogólnoamerykańskiej awantury i doprowadził do buntu w zespole Netfliksa. Chapelle pozwolił sobie bowiem na krytykę transseksualistów. Komik wspomina swój poprzedni pobyt w szkole Duke, kiedy był atakowany przez uczniów. „Dzieciaki mówiły o płci i innych rzeczach, ale ani słowa o sztuce. Nie można oceniać artysty, ignorując artystyczną stronę jego słów” – mówi Chapelle. Rzecz jasna ma rację, ale dożyliśmy czasów, kiedy ani w Polsce, ani w Ameryce forma nie ma wielkiego znaczenia. Słowa artystów potrzebne są jako kłonice do okładania przeciwników. Ale, na szczęście, prawda sztuki okazuje się czasem silniejsza.