Reklama

Mariusz Cieślik: Wina Tomasza Lisa

Tomasz Lis jest wyrazicielem frustracji niemałej części polskiego społeczeństwa, która nie może znieść, że Polacy głosują nie na tych, co powinni.

Publikacja: 30.06.2022 21:00

Mariusz Cieślik: Wina Tomasza Lisa

Foto: PAP/Marcin Obara

To będzie pierwszy piątek bez Tomasz Lisa w TOK FM. Oficjalnie. Jedni się ucieszą, inni zmartwią, a mnie to obojętne, bo w radiu słucham muzyki i audycji poświęconych kulturze.

Nie mam zamiaru ukrywać, że mam z Lisem własne porachunki. Zniszczył pismo, w którym pracowałem wiele lat i, przy całej sympatii dla Tomasza Sekielskiego, wątpię, czy da się cokolwiek z tym zrobić. Z szanowanego „Newsweeka” uczynił Lis narzędzie politycznej agresji i najbardziej wulgarnej manipulacji. Na łamach obrażał zarówno czołowych polityków kraju, jak i kolegów po fachu. Dziś, dzięki tekstowi Wirtualnej Polski, dowiadujemy się, że obrażał też swoich podwładnych.

Nie jest to zaskakujące. Każdy, kto słyszał relacje współpracowników Tomasza Lisa z kolejnych redakcji, którymi kierował, zna podobnych opowieści na pęczki. Nie jestem psychologiem ani psychiatrą, ale zachowania opisane w artykule wp.pl są z pewnością spoza normy. Tak jak niektóre publikacje Lisa. Wizja wszechmocnego PiS-u, który opanował nawet media zwalczające rząd (co czytaliśmy np. w ostatnim wstępniaku w „Newsweeku”), jest zaiste dziełem umysłu wysoce, hmmm, skomplikowanego.

Czytaj więcej

Inspekcja Pracy w piątek z kontrolą w „Newsweeku”

Bez wątpienia jest Lis wyrazicielem frustracji niemałej części polskiego społeczeństwa, która nie może znieść, że Polacy głosują nie na tych, co powinni. Tyle że można to robić na różne sposoby. „Polityka” np. nie przekracza granic chamstwa i manipulacji. Mimo że nawet przez chwilę nie mamy wątpliwości, komu redaktorzy tygodnika kibicują i kogo zwalczają.

Reklama
Reklama

Tomasz Lis, człowiek niewątpliwych talentów, stał się zaś najbardziej wyrazistym przykładem antypisowskiego hejtera. Tym bardziej szkodliwym, że zdolnym i popularnym. Jest jednym z tych, którzy sprzeniewierzyli się misji dziennikarskiej obiektywności, czyniąc z zarządzanego przez siebie medium narzędzie politycznej agresji. W krajobrazie medialnym takich osobników nie brakuje po obu stronach barykady, ale to, że wielu postępuje niewłaściwie, nikogo nie zwalnia z przestrzegania standardów. Dlatego nie mam nawet odrobiny satysfakcji z tego, że Tomaszowi Lisowi podziękowano za pracę i w zasadzie wyrzucono poza nawias mainstreamowych mediów. Zrobił tyle złego, że nie da się już tego odkręcić.

To będzie pierwszy piątek bez Tomasz Lisa w TOK FM. Oficjalnie. Jedni się ucieszą, inni zmartwią, a mnie to obojętne, bo w radiu słucham muzyki i audycji poświęconych kulturze.

Nie mam zamiaru ukrywać, że mam z Lisem własne porachunki. Zniszczył pismo, w którym pracowałem wiele lat i, przy całej sympatii dla Tomasza Sekielskiego, wątpię, czy da się cokolwiek z tym zrobić. Z szanowanego „Newsweeka” uczynił Lis narzędzie politycznej agresji i najbardziej wulgarnej manipulacji. Na łamach obrażał zarówno czołowych polityków kraju, jak i kolegów po fachu. Dziś, dzięki tekstowi Wirtualnej Polski, dowiadujemy się, że obrażał też swoich podwładnych.

Reklama
Opinie polityczno - społeczne
Były szef Agencji Wywiadu: Pierwsza linia obrony przed dronami powinna być daleko od Polski
Opinie polityczno - społeczne
Jacek Nizinkiewicz: Karol Nawrocki musi szybko dojrzeć po reakcji Donalda Trumpa
Opinie polityczno - społeczne
Bogusław Chrabota: Polska potrzebuje tarczy wymierzonej w dezinformację. PAP ma na to pomysł
Opinie polityczno - społeczne
Marek A. Cichocki: Od reparacji mogą zależeć relacje między Polską i Niemcami
analizy
Marek Kozubal: Alert RCB o zagrożeniu uderzeniem z powietrza. To dopiero początek
Reklama
Reklama