Rząd zapowiedział, że poszkodowanym w ostatnich klęskach żywiołowych zrekompensuje 100 procent strat. Podważanie zasadności tego pozornie szlachetnego gestu – i innych podobnych – może się wydawać małostkowym brakiem wrażliwości, ale zrobić to wreszcie trzeba, bo problem jest głębszy, niż się wydaje.
Rząd Donalda Tuska nie jest pierwszym, który reaguje w ten sposób. W podobnych sytuacjach gabinet PiS zachowywał się identycznie – by przypomnieć tylko deklarowaną pomoc po zawaleniu się hali Targów Katowickich, po katastrofie w kopalni Halemba albo po wypadku autokaru z polskimi pielgrzymami pod Grenoble (wypłaty miały wtedy wynieść od 25 do aż 150 tys. zł). Niby wszystko jest w porządku – ludziom trzeba przecież pomagać. Ale czy na pewno powinien to robić rząd, po prostu rozdając publiczne pieniądze? I dlaczego akurat ofiarom tamtych, a nie innych katastrof?
Wśród ofiar każdej ze wspomnianych tragedii były osoby ubezpieczone oraz takie, które o ubezpieczenie nie zadbały lub uznały je za nieopłacalne. Jednak każda decyzja rządu o hurtowej pomocy dla wszystkich ofiar jakiejś katastrofy – w tym dla nieubezpieczonych – jest dla tych bardziej zapobiegliwych wyraźnym sygnałem: jesteście frajerami. Nawet gdybyście nie mieli ubezpieczenia, rząd by wam pomógł. Więc – jak brzmiało hasło w jednej z pamiętnych reklam – po co przepłacać?
W ekonomii istnieje pojęcie „moral hazard”. To zjawisko dotyczące państw, na ogół ubogich, którym w geście międzynarodowej dobroci, często pod presją moralnego szantażu ze strony gwiazd w rodzaju Boba Geldofa czy Bono, umarza się zagraniczne zadłużenie i obsypuje pomocą w razie problemów. Ekonomiści stwierdzili, że w takich krajach nikła jest motywacja, aby naprawić samemu swój system finansów i unikać gospodarczych zapaści przez ostrożną politykę fiskalną i monetarną. Po co, skoro w razie czego świat i tak pospieszy z pomocą?
Dokładnie to samo dotyczy takich sytuacji jak ostatnie spustoszenia wywołane przez burze i huragany. Ubezpieczeni dostają sygnał, że są głupi, bo wywalili w błoto pieniądze na składki. Nieubezpieczeni tracą motywację, aby ubezpieczyć się w przyszłości lub w inny sposób zapobiegać nieszczęściom – np. przenieść dom zalany przez wodę dalej od rzeki albo wybudować solidniejsze domostwo niż zniszczone przez wichurę.