Rok 2008 politycy PO mogą zaliczyć do udanych. Udało się utrzymać wysokie poparcie dla partii, a ukryć niepowodzenia rządu i niewielką liczbę jego sukcesów. Platforma prócz kilku ustaw, za które należy jej się uznanie – odebranie przywilejów emerytalnych oficerom służb specjalnych PRL oraz udoskonalenie i podniesienie do rangi sztandaru programu budowy boisk w każdej gminie (odziedziczonym zresztą po PiS) – nie ma się czym pochwalić.
Reformy zdrowia nie ma. Nie widać nawet, kiedy może do niej dojść i na czym, prócz prywatyzacji placówek służby, ma ona polegać. Budowa autostrad nie ruszyła z kopyta, a minister infrastruktury jest jednym z najmniej widocznych członków rządu. Zapowiadana rewolucja podatkowa jest wyłącznie ironicznym wspomnieniem, a obniżenie stawek podatkowych, jakie obowiązywać będą od przyszłego roku, przygotowała nie Platforma, ale PiS. [srodtytul]Marketingowe cuda[/srodtytul]
Można wymieniać wiele tych zaniechań, ale można też uznać, że po roku rządzenia zbyt wcześnie jest rozliczać ze spełnienia programu wyborczego. Wydaje się przy tym, że kwestie merytoryczne mają dziś na scenie politycznej znaczenie trzeciorzędne, żeby nie powiedzieć żadne. Z praktyki strategii PO wynika, że nie ma najmniejszego znaczenia, ile kilometrów autostrad zbudował rząd. Znaczenie mają nie fakty, a emocje. I w zarządzaniu nimi Platforma jest dziś nie do pokonania. Sprawuje rządy, a wcześniej była tak skuteczna w opozycji, bo odwołuje się do uczuć i wrażeń, a nie do faktów. PiS i jego konserwatywny w sposobie uprawiania polityki lider wydają się zaś – i trwa to już bardzo długo – zupełnie wobec tej taktyki bezradni.
Politycy PO kilka razy na wielką skalę dali pokaz techniki, która wymaga sporej dozy cynizmu, znacznej ignorancji dla faktów i dystansu do merytorycznej strony problemów, z jakimi się musieli zmierzyć. Istotne są wyłącznie emocje i wrażenie, jakie ma otrzymać wyborca.
Najsłynniejszym przykładem tej techniki były łzy posłanki Beaty Sawickiej w czasie ubiegłorocznej kampanii wyborczej. Polityk PO przyłapany na gorącym uczynku brania łapówki i opowiadający, że jak wygra Platforma, „biznes na służbie zdrowia będzie robiony” – to, wydawało się, śmiertelny cios w kampanii. Ale szybko się okazało, że nic podobnego – Platforma w ogóle nie tłumaczyła się z działań Sawickiej, po prostu postawiono ją przed kamerą: kobieta najpierw rozdzierająco szlochała, a potem spektakularnie zemdlała. W tle politycy Platformy zasmuceni jej nieszczęściem wytykali „podłe metody PiS”.