Uwaga! Niniejszy tekst jest prawdopodobnie napisany w języku nienawiści. Autor broni w nim wolności badań naukowych, autonomii uniwersytetów i wolności słowa. Są to – jak wiadomo – poglądy skrajnie nieodpowiedzialne, które mogą doprowadzić do demoralizacji naszego niedojrzałego społeczeństwa. Osobom nie w pełni ukształtowanym ideowo zaleca się niezwłoczne przerwanie czytania tego artykułu.
[srodtytul]Piękne hasła, niecne motywy[/srodtytul]
W dyskusjach dotyczących zjawiska homoseksualizmu zwykle miesza się ze sobą dwa różne problemy. Pierwszy dotyczy tego, czy przedstawiciele mniejszości seksualnych powinni mieć takie sama prawa jak wszyscy inni obywatele, tj. prawo do małżeństwa, dziedziczenia czy adopcji dzieci. Drugi – czy można analizować i krytykować homoseksualizm.
Zagadnienia te są od siebie niezależne. Określona odpowiedź na jedno z nich logicznie nie pociąga określonej odpowiedzi na drugie. Na przykład, zwolennik małżeństw homoseksualnych może zarówno opowiadać się za zakazem jakiejkolwiek krytyki tych związków, jak też uważać, że należy o nich swobodnie dyskutować.
Sądzę, że drugi z wymienionych wyżej problemów jest bardziej istotny. Choć pozornie ma on charakter dość marginalny, w rzeczywistości dotyczy fundamentów liberalnego społeczeństwa. Ostatnio stało się to wyraźnie widoczne za sprawą dwóch wydarzeń: odwołania przez władze Uniwersytetu Kardynała Stefana Wyszyńskiego pod wpływem nacisków medialnych konferencji, w której miał wziąć udział kontrowersyjny amerykański psycholog Paul Cameron oraz wysłania przez Kampanię przeciw Homofobii listu do ministra sprawiedliwości Andrzeja Czumy.