Z propagandy da się wyżyć

„Nie chcę żyć w państwie PiS" – napisał Adam Michnik. Łatwo się domyślić, jak deklaracja szefa wpływa na intelektualną swobodę jego podwładnych – pisze publicysta „Rzeczpospolitej"

Publikacja: 04.07.2010 20:54

Piotr Gursztyn

Piotr Gursztyn

Foto: Fotorzepa, Ryszard Waniek Rys Ryszard Waniek

W piątek, 18 czerwca, w ostatni dzień przed ciszą wyborczą, "Gazeta Wyborcza" opublikowała sondaż, według którego Bronisław Komorowski miał wygrać już w pierwszej turze. Dwa dni później było wiadomo, że jego przewaga nad Jarosławem Kaczyńskim była zaskakująco niska. Słusznie czy nie – wiele osób odebrało publikację w "GW" jako nieudaną próbę manipulacji nastrojami wyborców. "Gazetę" spotkało za to wiele drwin i krytyki. Piotr Pacewicz tydzień temu odgryzał się "Wiadomościom" TVP: "Kilkakrotnie pokazały naszą piątkową pierwszą stronę z nietrafionym sondażem, sugerując, że to przedwyborcze oszustwo. Telewizja publiczna, bezstronna jak Pospieszalski, poucza "Gazetę" o etyce dziennikarskiej. Paradne".

[wyimek][b][link=http://blog.rp.pl/blog/2010/07/05/piotr-gursztyn-z-propagandy-da-sie-wyzyc/]skomentuj na blogu[/link][/b][/wyimek]

Warto zwrócić uwagę na drugie zdanie z tego cytatu, zwłaszcza że "Gazeta" napisała je tłustym drukiem. Widać, że Pacewicz – jestem pewien, całkowicie szczerze – uważa, iż on i jego tytuł reprezentują obiektywizm i dziennikarską bezstronność.

[srodtytul]Czytelnicy nie powinni wiedzieć[/srodtytul]

To dobre samopoczucie – powtórzmy, odczuwane bez zwątpień – pozwala stale atakować ludzi takich jak wspomniany Pospieszalski, w obowiązkowym połączeniu z Ziemkiewiczem i Wildsteinem, a ostatnio także Lichocką. "Gazetowa" konwencja pisania o tych akurat osobach jest taka, że często nie mają one imion, więc i tu pozostawmy tę formę.

Dobrego samopoczucia nie zachwiały zeznania Adama Michnika przed komisją ds. afery Rywina – gdzie potwierdziły się jego zażyłe stosunki ze sporą grupą polityków – czy wyjawione przez niego tajemnice Agorowej kuchni podczas rozmowy z Aleksandrem Gudzowatym. "Gazeta" nigdy nie przepraszała np. za całkowite przemilczenie incydentu w Charkowie, gdzie jej ulubieniec prezydent Kwaśniewski, zataczał się nad grobami. Nie wierzycie państwo? Sprawdźcie, redakcja "GW" uznała, że jej czytelnicy nie powinni wiedzieć o tamtym zdarzeniu.

Oczywiście nie jedyna "GW" poucza inne media, czym jest dziennikarski obiektywizm. Identycznie brzmiący ton znajdujemy w tygodniku "Polityka". Podobnie brzmią głosy takich osób, jak np. Tomasz Lis, od niedawna szef tygodnika "Wprost". Tu akurat warto przypomnieć komiczne w sumie zdarzenie – w poniedziałek po pierwszej turze tygodnik i jego naczelny w komentarzu redakcyjnym obwieścili z radością całkowite zwycięstwo Bronisława Komorowskiego...

Temu zjawisku towarzyszy zazwyczaj zadeklarowanie się po stronie Komorowskiego i ostra krytyka mediów, które faktycznie lub rzekomo popierają Jarosława Kaczyńskiego.

"Nie chcę żyć w państwie PiS (Podejrzliwości i Strachu); (...) Nie chcę żyć w państwie, gdzie zrozpaczona Barbara Blida popełnia samobójstwo; gdzie organizuje się na podstawie donosów i ubeckich raportów polowania na biskupów i ludzi opozycji demokratycznej, na pisarzy i artystów, na sędziów Trybunału Konstytucyjnego. Z tych powodów nie oddam głosu na Jarosława Kaczyńskiego. Będę głosował na Bronisława Komorowskiego" – napisał już 14 maja Adam Michnik. Łatwo się domyślić, jak deklaracja szefa wpływa na intelektualną swobodę jego podwładnych.

"Dlaczego nie Kaczyński" – tak zatytułowany jest komentarz redakcyjny "Gazety" z 2 lipca. Ostatni przed drugą turą wyborów. Zastępca naczelnego Jarosław Kurski opisuje rzekomą wizję państwa

`

a la Jarosław Kaczyński: "To państwo powtórki IV RP, w którym gromi się "łże-elity", "lumpenliberałów", sędziów, lekarzy i niezależne media, w którym dumna, zaszczuta przez specsłużby kobieta wybiera samobójczą śmierć".

$k$>

[srodtytul]Coming out Michnika [/srodtytul]

I tak dalej, zdanie po zdaniu. Jest tylko pytanie, czy to wyraz własnych emocji czy próba podgrzania ich u czytelników. Bowiem w komentarzu nie ma ani słowa, że jeśli Kaczyński zostanie prezydentem, to z racji konstytucyjnych ograniczeń nie będzie miał szansy na zmianę ustroju. Nie będzie miał też szans na gromienie kogokolwiek, niezależnie od tego, że wyliczanka Kurskiego nie ma nic wspólnego z rzeczywistością.

W tym samym numerze gazety warto też zajrzeć na strony "Opinii". Dwie kolumny wypełnione pięcioma tekstami. Ile z nich pozytywnie opisuje Kaczyńskiego, a ile Komorowskiego? Odpowiedź jest jasna. "GW", która bez przerwy znęca się nad "Wiadomościami" TVP, a czasem i "Rzeczpospolitą", że jednostronnie faworyzują kandydata PiS, ani razu w czasie kampanii nie dała głosu któremuś z jego zwolenników. Tymczasem w TVP widać liczne wypowiedzi osobistości popierających Bronisława Komorowskiego. Nie wspominając już o "Rzeczpospolitej", w której normą są opinie zwolenników kandydata PO.

Deklarację wyborczą Michnika w świecie dziennikarskim żartobliwie nazywano coming outem. W istocie tak to można nazwać, nie tylko w przypadku Michnika. We wspomnianym numerze "GW" z 2 lipca jest tekst kolejnego wicenaczelnego, tym razem Piotra Pacewicza. "Dlaczego nie Kaczyński? Bo jego wygrana to senny koszmar, d

é

ja vu IV RP, wstyd przed Europą – powtarzamy w "Gazecie"" – pisze zastępca Michnika, nie ukrywając nawet, że jego gazeta jest aktywnie zaangażowana po jednej ze stron.

$>

"Komorowski jest uczciwy, ugodowy, rozsądny, sympatyczny. Widać, że ma dobry charakter" – dodaje Pacewicz. A także: "Jest też odruch niechęci do Kaczyńskiego za różne rzeczy. (...) Za homofobię jego rządu, a zwłaszcza wicepremiera Giertycha". Jednak Piotr Pacewicz nie dodaje, że Giertych obecnie popiera Platformę i jest śmiertelnie pokłócony z Kaczyńskim.

Takich manipulacyjnych przemilczeń i nieproporcjonalnego przedstawiania zdarzeń jest więcej. Pierwsza strona "Gazety" z 26 maja opatrzona jest tytułami: "Alfabet IV RP. Ugryźć żubra", "Wyprowadzić PiS i SLD z TVP", "Kaczyński wciąż irytuje" i komentarz "Kto zdecydował o lądowaniu", który jest częścią długiej serii publikacji "Wyborczej" otwarcie sugerujących, że przyczyną katastrofy smoleńskiej były naciski na załogę. Jest jeszcze jeden tytuł – "Pomóc powodzianom" – o działaniach premiera Tuska. Dodajmy, że "Alfabet IV RP" przez trzy kolejne dni zajmował w "Gazecie" po dwie lub trzy strony. "Wyborcza" zamówiła też sondaż o irytującym charakterze Jarosława Kaczyńskiego.

[srodtytul]Ominąć ciszę[/srodtytul]

Trudno też nie uznać za manipulację ominięcia ciszy wyborczej w sobotę, 19 czerwca. "Gazeta" na eksponowanym miejscu dała tekst "Jak naprawdę zginęła Barbara Blida". Artykuł, słusznie odbierany jako perswazja wobec lewicowego elektoratu, by głosował na Komorowskiego, nie Grzegorza Napieralskiego, sugerował, że Blida mogła być zastrzelona przez agentkę ABW. "Może więc nigdy nie dowiemy się, czy Blida popełniła samobójstwo, czy też zginęła od przypadkowego strzału w wyniku szamotaniny".

A przecież wiemy, że prokuratura umorzyła wiele wątków z tego śledztwa i zamierza tak postąpić z kolejnymi. Tego w tekście "Wyborczej" nie było, już w pierwszych zdaniach zaś podkreślono, kto wówczas był premierem i ministrem sprawiedliwości.

O wszystkim decydują też proporcje. Ani jeden komentarz w czasie kampanii nie był korzystny dla kandydata PiS. Gdyby zaś dwoma kolorami zakreślić teksty krytyczne wobec jednego i drugiego, to tę konkurencję wygrałby Kaczyński. Krytyka Komorowskiego ograniczała się do wypominania mu niedostatecznej woli walki. Na zasadzie wezwań "Tusku, musisz! " lub "Bronku, do broni! " (to akurat tytuły z "Polityki", ale pasują i tu).

[srodtytul]Neutralni suflerzy[/srodtytul]

Pamiętamy suflerskie pytania dziennikarzy z wywiadu, którego kilka tygodni temu udzielił "Wyborczej" Donald Tusk. Z pytaniami do Komorowskiego jest podobnie. Cytujemy:

– "Pana kampania była słaba. Pozwolił pan z Jarosława Kaczyńskiego zrobić świętą krowę i ukraść sobie język zgody".

– "Ale nie udało wam się obnażyć obłudy kampanii PiS".

– "Sędzia Kryże – który pana skazał w PRL za przemówienie w rocznicę odzyskania niepodległości – też mógł się zmienić".

To zresztą specjalność nie tylko "Wyborczej". Wywiad z Donaldem Tuskiem w najnowszej "Polityce" wygląda podobnie:

– "Jak sobie pan wyobraża ewentualną prezydenturę Jarosława Kaczyńskiego? Czy byłaby gorsza od tej w wykonaniu Lecha Kaczyńskiego?".

– "Daliście się bardzo zdusić katastrofą pod Smoleńskiem. Można było odnieść wrażenie, że trwacie w żałobie dłużej niż PiS".

– "Polityk może mieć rację i zasługi, ale to nie ma znaczenia, jeżeli nie potrafi się wygrać wyborów, a do tego trzeba też mieć narzędzia albo przynajmniej neutralność tych, którzy kształtują opinię publiczną. Dziś robią to media i Kościół. Patrząc z obecnej perspektywy, czy warto było dla oszczędzenia kilkuset milionów złotych zostawiać telewizję publiczną w rękach koalicji PiS i SLD?".

Padło tu słowo "neutralność". Czy powinna ona, zdaniem redakcji "Polityki", obowiązywać wszystkich? Czy uważa się ona za neutralną? To na łamach tego tygodnika krótko przed pierwszą turą Mariusz Janicki i Wiesław Władyka pisali: "Konteksty, smoleński czy powodziowy, słabną, a spod chwilowo zaburzonej powierzchni wyłania się twarz IV RP z jedynym antidotum w postaci Platformy, którą akurat reprezentuje Komorowski. Nic nie zamaże tego, prostego w sumie, wymiaru nadchodzących wyborów". Podobną opinię w kilku przedwyborczych edytorialach wyrażał zresztą szef tygodnika Jerzy Baczyński.

[srodtytul]Hipokryzja[/srodtytul]

Na koniec podkreślmy, że tak jednoznaczne polityczne deklaracje niektórych mediów to nic nagannego. Każdy ma prawo zadeklarować: "nam nie jest wszystko jedno". Tyle że w takiej sytuacji hipokryzją jest pouczanie innych mediów w sprawach dziennikarskiego obiektywizmu.

Czytelnicy na szczęście mogą wybrać, czy wolą informację czy propagandę. A także – jaką propagandę wolą. Na pociechę dodajmy, że są zwolennicy i Radia Maryja, i "Gazety Wyborczej". To dwie strony tego samego medalu, ale jeden dowód, że z propagandy da się wyżyć.

W piątek, 18 czerwca, w ostatni dzień przed ciszą wyborczą, "Gazeta Wyborcza" opublikowała sondaż, według którego Bronisław Komorowski miał wygrać już w pierwszej turze. Dwa dni później było wiadomo, że jego przewaga nad Jarosławem Kaczyńskim była zaskakująco niska. Słusznie czy nie – wiele osób odebrało publikację w "GW" jako nieudaną próbę manipulacji nastrojami wyborców. "Gazetę" spotkało za to wiele drwin i krytyki. Piotr Pacewicz tydzień temu odgryzał się "Wiadomościom" TVP: "Kilkakrotnie pokazały naszą piątkową pierwszą stronę z nietrafionym sondażem, sugerując, że to przedwyborcze oszustwo. Telewizja publiczna, bezstronna jak Pospieszalski, poucza "Gazetę" o etyce dziennikarskiej. Paradne".

Pozostało 93% artykułu
Opinie polityczno - społeczne
Estera Flieger: Izrael atakuje Polskę. Kolejna historyczna prowokacja
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie polityczno - społeczne
Estera Flieger: Zwierzęta muszą poczekać, bo jaśnie państwo z Konfederacji się obrazi
Opinie polityczno - społeczne
Tomasz Grzegorz Grosse: Europejskie dylematy Trumpa
Opinie polityczno - społeczne
Konrad Szymański: Polska ma do odegrania ważną rolę w napiętych stosunkach Unii z USA
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Opinie polityczno - społeczne
Robert Gwiazdowski: Dlaczego strategiczne mają być TVN i Polsat, a nie Telewizja Republika?