[wyimek]
[/wyimek]
Aktualizacja: 29.11.2010 17:17 Publikacja: 29.11.2010 17:17
Jarosław Gowin
Foto: Fotorzepa, Dominik Pisarek Dominik Pisarek
[wyimek]
[/wyimek]
Aborcja oznacza śmierć człowieka. Nie mam co do tego cienia wątpliwości. Nie posługuję się słowem „morderstwo”, bo ono zakłada świadome i celowe niszczenie życia ludzkiego. Nie nam, ludziom, wnikać w zakamarki sumienia innych i wydawać wyroki.
Bywają przypadki, że urodzenie dziecka graniczy z heroizmem. Nie zmienia to faktu, że aborcja jest w każdym przypadku złem i wielkim nieszczęściem, także – a raczej przede wszystkim - dla tych, którzy się jej dopuszczają (matki, ojca, którego obojętność niezwykle często popycha jego partnerkę do tragicznej decyzji, lekarzy i personelu medycznego, który dokonuje „zabiegu”). Czy mając taki pogląd na aborcję, mogę tolerować stanowisko tych, którzy opowiadają się za jej dopuszczalnością bezwarunkową (kryjącą się pod eufemistycznym określeniem „ze względów społecznych”)?
[srodtytul]Spór o wolność czy podmiot[/srodtytul]
Szczególna delikatność sporu o aborcję jest bezdyskusyjna. Wynika z oczywistego faktu, że podmiot owego sporu nie może bronić się sam. W sytuacji, kiedy sama podmiotowość jest podważana – a to jest przecież osią konfliktu – może dojść do sytuacji patowej. Istota tego sporu wpływa zatem również na reguły jego prowadzenia, zakreśla warunki brzegowe.
Nie da się tu zastosować prostych recept w rodzaju Habermasowskiej idealnej sytuacji komunikacyjnej. Możemy się zgodzić co do pryncypiów, takich jak prawda, normatywna słuszność i wiarygodność podmiotów toczących debatę – ale u Habermasa nie ma problemu z definicją samego podmiotu. Równość uprawnień podmiotów jest aksjomatem, punktem wyjścia.
Oczywiście nie wszyscy zgodzą się z takim postawieniem sprawy. Główny problem w kłótniach – nie debatach! – o aborcję wynika z braku fundamentalnego rozstrzygnięcia, czy mamy do czynienia ze sporem o wolność, czy sporem o podmiot?
[wyimek][b][link=http://polskatolerancja.tezeusz.pl]Więcej tekstów na polskatolerancja.tezeusz.pl[/link][/b][/wyimek]
Problemy zaczynają się jednak najczęściej dużo wcześniej – na poziomie wzajemnej definicji „dorosłych” stron sporu. Zwolennicy aborcji widzą w swych oponentach motywowanych ideologicznie wrogów wolności. Brak akceptacji dla człowieczeństwa osoby nienarodzonej stawia przeciwników aborcji w roli rzeczników bez pełnomocnictwa. Zauważmy, że nawet jeśli dopuści się hipotetycznie możliwość, że płód jest człowiekiem, stawia się rzeczników płodu w sytuacji „być-może-uprawomocnionego” rzecznictwa. Nadal mamy zatem do czynienia z formalną asymetrią stron.
Z drugiej strony, przeciwnicy aborcji często nie widzą różnicy między matką poddającą się zabiegowi aborcji a świadomym mordercą. Te emocje można po ludzku zrozumieć, ale z całą pewnością nie dają one szansy ani na konstruktywne prowadzenie dyskusji, ani na zrozumienie osób poddających się zabiegowi i realną pomoc dla nich.
[srodtytul]Płód czy dziecko[/srodtytul]
Olbrzymie pole konfliktu dotyczy samego języka, którym posługują się obie strony. „Płód” czy „dziecko”, „zabieg” czy „morderstwo”? Słowa mogą być nośnikiem przemocy i stygmatyzacji, a dotyczy to obu wypowiadających je stron. Osobie uznającej godność życia nienarodzonego jest szalenie trudno mówić o malutkim człowieczku per „płód”. Jednak użycie tego słowa nie musi być atakiem na godność życia – taka wrażliwość językowa jest warunkiem toczenia debaty w tym temacie. Mniej chodzi o unikanie pewnych sformułowań, a bardziej o uświadamianie sobie cały czas, co druga strona rozumie pod danym pojęciem (zatem antycypacja specyficznego sensu, innego niż „mój” sens).
W tym miejscu trzeba zadać pytanie, jakie są cele tej debaty. Z punktu widzenia przeciwników aborcji powinna nią być ochrona jak największej ilości ludzkich istnień w możliwie stabilnej perspektywie czasu. Dlatego przed każdym działaniem czy aktem komunikacji należy zadać sobie pytanie, czy zwiększa ono szansę ochrony życia ludzkiego, czy wiąże się z ryzykiem sytuacji odwrotnej. Nie chodzi tu tylko o świat mediów i polityki, bo w tym kontekście można by rzecz jasna analizować inicjatywę Marka Jurka z 2007 roku. Chodzi jednak również o działania oddolne, których aktorem i odbiorcą jest społeczeństwo, jak np. debaty i dyskusje, ale także słynne wystawy zdjęć.
Z pewnością szok poznawczy wywołany ich widokiem może obudzić głębszą refleksję w jednej czy drugiej osobie, która nigdy głębiej się nad problemem aborcji nie zastanawiała. Czy jednak rzeczywiście takie akcje zwiększają ochronę życia ludzkiego, czy też raczej mobilizują tych, którzy w przeciwnikach aborcji widzą katolicki talibów?
Nie ukrywam swoich wahań, choć sercem jestem po stronie organizatorów wystaw. Z drugiej strony zgadzam się z tymi, którzy twierdza, że narażanie na ten widok dzieci jest całkowicie nieakceptowane, tworzy bowiem jakiś demoniczny w swej istocie paradoks.
[srodtytul]Cel nie uświęca środków[/srodtytul]
Powyższy argument ma charakter celoworacjonalny. Nie jest wszakże tak, że każde działanie czy komunikacja zwiększające ochronę życia nienarodzonego są dopuszczalne. Z całą pewnością nie wolno w walce o godność jednych istot ludzkich odzierać z tej godności innych.
To argumenty spełniające ten negatywny warunek są główną barierą w prowadzeniu poważnej debaty. Oczywiście nie sposób jest oddzielać argumentację od osobistej, również moralnej odpowiedzialności za słowo. Ale działanie oparte na miłości bliźniego (lub szacunku dla wolności innych) nie może samo występować przeciw tym wartościom. Cel nie uświęca środków nawet w tak newralgicznym temacie jak aborcja.
Można tutaj zaproponować dwa proste ćwiczenia. Agresywnym zwolennikom aborcji polecam rozmowę z rodzicami spodziewającymi się dziecka, a także wizytę na oddziale położniczym lub noworodkowym w szpitalu, z wzięciem noworodka na ręce. Agresywnym przeciwnikom można polecić rozmowę z matką, która poddała się aborcji. Nie zmieni to zapewne fundamentalnego poglądu na sprawę, ale każe podejść do niej z nieco większą wrażliwością. Problem aborcji to nie tylko ustawa i ścierające się statystyki, to wszak przede wszystkim konkretni ludzie i ich bardzo ludzkie dramaty.
Żeby jednak samemu nie popaść w moralny relatywizm, należy podkreślać różnicę pomiędzy tolerancją a akceptacją. „Tolerować”, od łacińskiego tolerare (wytrzymać, znosić, przecierpieć), oznacza dopuszczać coś, czego się samemu nie akceptuje. Dlatego paradoksalnie może być tak, że agresja pojawiająca się po obu stronach sporu może być świadectwem nie tylko bezsilności, ale i braku pewności swoich racji.
[srodtytul]In vitro to nie aborcja[/srodtytul]
Nie mogę na koniec nie zestawić problemu aborcji z tematem, którym zajmuję się od paru lat: z kwestią in vitro. Nie dlatego, bym – w ślad za niektórymi biskupami – chciał stawiać znak równości między tymi dwoma zjawiskami. Przeciwnie – za decyzją o sięgnięciu po metodę sztucznego zapłodnienia stoi bezgraniczne (a czasami przez to i bezwzględne – w dwojakim tego słowa znaczeniu) pragnienie życia, pragnienie dziecka.
Zdecydowanie odrzucając zestawienie in vitro z aborcją, równie kategorycznie nie zgadzam się jednak na stosowanie najbardziej w Polsce rozpowszechnionej formy tego zabiegu, zakładającej tworzenie embrionów nadliczbowych, a w dalszej kolejności ich śmierć. Czasami jednak, gdy rozum zawodzi, warto zaufać obrazowi. Jeden z takich obrazów do końca życia będę miał przed oczami.
Debata nad moim projektem ustawy. W pierwszym rzędzie wypełnionej po brzegi sali, na wprost mnie, siada młoda para. Znam ich dobrze. To małżeństwo, których dziecko urodziło się metodą w myśl mojego projektu zakazaną. Są gwałtownymi krytykami proponowanych przeze mnie rozwiązań i orędownikami in vitro. W trakcie dyskusji zabiera głos ktoś z końca sali. Biolog. Popiera mój projekt, mówi mądrze, z głębokim znawstwem naukowym i wrażliwością moralna. W pewnym momencie podnosi argument, że in vitro, instrumentalizując sferę erotyki, unicestwia miłość kobiety i mężczyzny.
Zerkam na „moją” parę. Odwróceni słuchają uważnie. A czubki jej palców mimowiednie z czułością gładzą włosy męża.
[i]Autor jest historykiem filozofii. W latach 1994 – 2005 był redaktorem naczelnym katolickiego miesięcznika „Znak”. Polityk Platformy Obywatelskiej[/i]
[ramka][srodtytul]Wyzwania dla polskiej tolerancji[/srodtytul]
„Polska tolerancja” to projekt, który powstał z inicjatywy Fundacji Tezeusz przy współpracy z Laboratorium Więzi. Od 6 września do 29 listopada, co tydzień w serwisie Tezeusz.pl, na stronie internetowej [link=http://rp.pl/polskatolerancja]rp.pl/polskatolerancja[/link], na Facebooku oraz na platformie internetowej salon24.pl będą się odbywać debaty poświęcone ważnym kwestiom społecznym stanowiącym wyzwanie dla polskiej tolerancji. Wprowadzeniem do dyskusji będą teksty m.in.: Jadwigi Staniszkis, Jana Rokita, Tomasza P. Terlikowskiego, Jana Hartmana, Magdaleny Środy, Kingi Dunin czy Henryki Bochniarz. Debaty będą co tydzień podsumowywane przez moderatora w formie audiowizualnej, a po zakończeniu projektu zostanie wydany e-book obejmujący dyskutowane teksty i najciekawsze komentarze.
[link=http://polskatolerancja.tezeusz.pl "target=_blank"]http://polskatolerancja.tezeusz.pl[/link]
[i]—maty[/i][/ramka]
© Licencja na publikację
© ℗ Wszystkie prawa zastrzeżone
Źródło: Rzeczpospolita
[wyimek]
[/wyimek]
Propozycja nie do odrzucenia, którą Donald Tusk złożył Rafałowi Brzosce, zdominowała polską debatę publiczną, Co się naprawdę za nią kryje? I co poza resetem w relacjach z biznesem chciał premier osiągnąć swoim przemówieniem na GPW?
Dla pogrążonej w niemocy Europy to ostatnie ostrzeżenie. Szczególnie dotyczy to Polski i innych państw regionu. Skoro prawo do istnienia będzie rozdzielane nierówno podług siły, trzeba być gotowym nawet na najgorsze.
Prezydent USA, zapowiadając przejęcie Strefy Gazy i wysiedlenie Palestyńczyków, spowodował zaostrzenie stanowiska Saudyjczyków, kluczowych dla budowy nowego Bliskiego Wschodu.
Donald Tusk zapowiada gruntowną rekonstrukcję rządu, ale kluczowe wyzwania pozostają. Problemem nie jest liczba ministrów, lecz brak silnego centrum decyzyjnego i gospodarczej wizji. Czy premier będzie potrafił rozwiązać te problemy?
Można mówić tylko o sztucznej głupocie, a w najnowszych osiągnięciach o sztucznym sprycie. Bo co jest kluczem do inteligencji: świadomość, ciekawość, dusza?
Euro Styl z Grupy Dom Development realizuje kilka inwestycji premium w wyjątkowych lokalizacjach blisko centrum Gdańska. Utrzymane w industrialnym klimacie Doki powstają na postoczniowych terenach, gdzie rodzi się nowa, prestiżowa dzielnica Młode Miasto. Esencja i Jaskółcza to z kolei Dolne Miasto - historyczna część śródmieścia, którą okalają wody Motławy. Powstająca tam Esencja wyróżnia się piękną architekturą ze zdobioną elewacją o niespotykanych detalach. Z okien jej apartamentów mamy widoki na wody Nowej Motławy i panoramę Głównego Miasta. Z kolei Jaskółcza urzeka swoim eleganckim stylem nawiązującym do historycznej, kamienicznej zabudowy tego obszaru.
Cudzoziemców, którzy nie pracują i nie wiadomo, z czego żyją, deportować, zanim popełnią przestępstwo – radzi gen. Adam Rapacki, który kierował rozbiciem mafii pruszkowskiej
W Bydgoszczy doszło do wypadku - w godzinach popołudniowych tramwaj wjechał pod arkady kamienicy przy ul. Marszałka Focha.
Pociągi Intercity i Polregio zderzyły się na dworcu w Stargardzie - informuje mł. bryg. Paweł Różański, oficer prasowy Komendanta Powiatowego PSP w Stargardzie, w rozmowie z Onetem.
Eksperci IMGW w swoim raporcie podsumowującym rok 2024 podkreślają, że zapisał się on w historii jako najcieplejszy w Polsce od początku pomiarów. Przedstawiają też dane dotyczące polskich biegunów ciepła i zimna.
Elektryczny Fiat 500, rowery elektryczne oraz karty miejskie ZTM można wygrać w warszawskiej loterii podatkowej. Wystarczy rozliczyć swój PIT w stolicy.
Polskie społeczeństwo w kwestiach klimatycznych coraz wyraźniej dzieli się na dwa obozy – rośnie zarówno liczba osób zaangażowanych w działania proekologiczne oraz tych, którzy podchodzą do zmian klimatu z dystansem lub je kwestionują – pokazuje to najnowszy raport firmy badawczej Zymetria.
Strefa czystego transportu (STC) w Warszawie, funkcjonująca od połowy 2024 r., kiepsko się sprawdza. W praktyce działa tylko na papierze, za sprawą niedostatecznej kontroli wjeżdżających na jej obszar pojazdów – twierdzi Clean Cities Campaign, organizacja działająca na rzecz czystego i zrównoważonego transportu, która zwróciła się do straży miejskiej o dane dotyczące kontroli i nałożonych kar.
Masz aktywną subskrypcję?
Zaloguj się lub wypróbuj za darmo
wydanie testowe.
nie masz konta w serwisie? Dołącz do nas