Artykuł Janiny Paradowskiej o potędze prawicy, zamieszczony w najnowszej „Polityce", został już przez niektórych kolegów odnotowany. Ale i ja zwrócę na niego uwagę, bo już przy pierwszych akapitach jakoś odruchowo zaczyna człowiek nucić za Fredzią Mercury „we are the champions, we are the champions... of the world!" PiS ? czyli w języku Janiny Paradowskiej i jej środowiska wszyscy, którzy nie należą do „dobrego towarzystwa", czy może raczej „dobrej ferajny" ? to potężna armia. Nie tylko partia „najlepiej zorganizowana, najbardziej nowoczesna w swej formule działania", ale też rzesza ekspertów, publicystów, twórców, blogerów i niezwykle aktywnych sympatyków, zapełniających sale projekcyjne i wykupujących nakłady.
A tak konkretnie? Tak konkretnie to wymienia autorka „Rzeczpospolitą", która co prawda „drukuje też autorów krytycznych wobec PiS", ale „to nie oni nadają ton" ? a więc nie jest bezstronna, a jedynie „stara się zachować pozory pluralizmu". Ach, jakże własny jęzor potrafi człowieka obnażyć! Trudno to było wyrazić dobitniej: gdyby w „Rzeczpospolitej" Tomasz Wołek czy Halina Flis Kuczyńska nie byli tylko dopuszczani do wymiany argumentów na równych prawach z innymi, gdyby „nadawali ton", to byłoby, w rozumieniu salonów, bezstronnością i pluralizmem prawdziwym. Ale skoro opcja „krytyczna wobec PiS" (też ładne określenie, prawda? O ileż to lepiej brzmi, „krytyczni wobec opozycji", niż po prostu prorządowi) nie jest dominującą, nie nadaje tonu, to nie bezstronność, nie pluralizm, a tylko jego pozory.
No więc „starająca się zachować pozory pluralizmu" „Rzeczpospolita", do tego „Uważam Rze", i „Gazeta Polska". Może da się tu jeszcze dodać nie wspomniane przez Paradowską media Ojca Rydzyka, choć zawsze o nich w „Polityce" i „Wyborczej" czytałem, że są mediami niszowymi i adresowanymi do grup społecznych „wymierających"; ale już nie „Gościa Niedzielnego" czy „Niedzielę", które zajmują się innymi sprawami i od politycznego sporu trzymają z daleka.
Więc oto tych kilka tytułów ? przyjmę kryterium Paradowskiej ? bardziej krytycznych wobec obozu władzy, niż wobec PiS, już stanowi wystarczającą potęgę, by zrównoważyć całą resztę! I „Politykę", i „Newsweek", i „Wprost", o „Przekroju", „Przeglądzie" czy „Tygodniku Powszechnym" już nie wspomnę, by się nie natrząsać. Doprawdy, nieodparcie przypominają przestrogi Paradowskiej pamiętne słowa z „Rycerzy" śp. Andrzeja Waligórskiego: „jakże tu walczyć z Bogusławem, skoro on sam jeden, a nas jeno trzech!"
Bo przecież jeśli nawet na rynku dzienników i tygodników można wskazać aż po dwa tytuły, w których „to nie oni nadają ton", to nie sposób wskazać ani jednej takiej telewizji informacyjnej, ani jednego informacyjnego radia. Krótkie pasma publicystyczne w Radiu Maryja i Telewizji Trwam, których 80 proc. ramówki wypełniają treści religijne i muzyka sacro-polo, muszą równoważyć nie tylko TVN-24 i Tok FM, ale i „główny" TVN, i Radio Zet, i RMF, i całkowicie już „odzyskane" dla III RP media publiczne, z TVP Info, z radiową „Jedynką" i „Trójką". I nawet, konstatuje Paradowska, „przetrzebienie pisowskich kadr w telewizji nie jest specjalnym uszczerbkiem", bo „pisowcy" zupełnie poza całym systemem produkują filmy, dodają je do swoich gazet i „w ten sposób powstał wielki, propagandowy drugi obieg".