Co w ostatniej chwili przeważyło szalę? Przeważnie mówi się, że sprytnie rozegrana przez Tuska debata. Niektórzy twierdzą, że jego wyprawa do Irlandii i odwołanie się do aspiracji wyborców zamiast do resentymentów.

Mało kto natomiast pamięta, że  tuż przed wyborami uaktywnili się lekarze z tzw. Porozumienia Zielonogórskiego z ostrą akcją antypisowską. Lekarzy rodzinnych jest kilkanaście tysięcy, każdy przyjmuje dziennie kilkudziesięciu pacjentów, dla wielu prostych ludzi doktor jest autorytetem. Zemsta za niezręczne słowa Dorna o posyłaniu w kamasze (nikt nie chce pamiętać, w jak dramatycznej sytuacji wypowiedziane) była więc skuteczna.

Teraz na ścianach gabinetów znowu wieszają lekarze z Porozumienia plakaty, tyle że antyplatformerskie. Podobizny premiera i minister zdrowia przypominać mają pacjentom o zdradzonych obietnicach. Pośrednio przypominają także o tych dotyczących nie tylko służby zdrowia.

Minister Kopacz jest, oczywiście, oburzona "polityczną akcją" i kwestionowaniem jej niewątpliwych sukcesów. Lekarze twierdzą, że przez cztery lata, potocznie mówiąc, grała sobie z nimi w kulki, obiecując, łamiąc obietnice, ignorując wszelkie postulaty i uprawiając bezpodstawną propagandę sukcesu. Na razie rzecznicy lekarzy nie przyznają otwarcie, że śp. minister Religa traktował ich jednak znacznie poważniej, a rządząca partia, że zbiera owoce nie tylko czteroletniego pozoranctwa, ale też swej dawnej taktyki bezwarunkowego wspierania każdego, kto tylko uderzał w PiS.