Szkielety w europejskich szafach

Do niedawna Europa była na najlepszej drodze do stania się w przyszłości jedynie obszarem ochrony zabytków, gdzie przewaga konkurencyjna sprowadzałaby się do atrakcyjności muzeów. Dziś to już niemożliwe – pisze ekonomista

Aktualizacja: 16.01.2012 20:57 Publikacja: 16.01.2012 20:19

Andrzej K. Koźmiński

Andrzej K. Koźmiński

Foto: Fotorzepa, Rob Robert Gardziński

Deklaracja kanclerz Niemiec i prezydenta Francji w sprawie nowego traktatu europejskiego oznacza koniec idei federacji. Przynajmniej na pewien czas, kiedy ważniejsze staje się odbudowanie reputacji europejskich finansów. Idea ta bowiem nie raz jeszcze powróci. Tymczasem wzmocnieniu ulec muszą mechanizmy regulacyjne, które ostatecznie i tak doprowadzą do swego rodzaju federacji – czy to w obrębie 17 państw strefy euro, czy wszystkich 27 krajów Unii Europejskiej.

W 1995 roku znany amerykańsko-japoński konsultant biznesowy Kenichi Ohmae opublikował książkę pod znamiennym tytułem „The end of the nation state" („Koniec państwa narodowego"). Ksiązka wzbudziła żywą dyskusję, ale głównie w USA, gdzie nie dotykała żadnych emocji. Dziś jest już nieco zapomniana, ale w związku z dyskusją nad przyszłością Unii Europejskiej warto pokrótce przypomnieć tę linię rozumowania.

Zakłada ona, że rosnąca część prerogatyw państw narodowych będzie nieuchronnie przekazywana „w górę" do ponadnarodowych formacji takich jak Unia Europejska, NAFTA czy ASEAN, względnie „w dół" do ekonomicznie zintegrowanych więzami kooperacji regionów takich jak np. Badenia Wirtembergia w Niemczech czy Silicon Valley i Zatoka San Francisco w USA. Takie ekonomicznie zintegrowane regiony nierzadko przekraczają granice państw narodowych jak np. region San Diego-Tijuana w USA i Meksyku, region Langwedocji we Francji silnie związany ekonomicznie z hiszpańską Katalonią, czy Singapur i malezyjski stan Johore. Na tej samej zasadzie zachodnia Polska ciąży ekonomicznie ku wschodnim landom Niemiec. Wobec swobodnego przepływu kapitału, towarów, usług i ludzi regulacje poszczególnych rządów państw narodowych okazują się najczęściej coraz mniej istotne, a presja na ich uzgodnienie coraz silniejsza.

Za integracją na poziomie ponadnarodowym i regionalnym przemawiają trzy rodzaje korzyści ekonomicznych: korzyści skali, korzyści zasięgu i korzyści komplementarności.

Korzyści skali wynikają z logiki globalnej konkurencji opartej na wiedzy. Jedynie wielkie jednostki działające na wielkich rynkach są w stanie pokryć koszty tworzenia nowej wiedzy, nowych umiejętności i technik zarządzania. Nie mogą one powstać bez udziału władzy publicznej realizującej jakieś polityki (naukowe, edukacyjne, ochrony zdrowia, środowiska itp.). Nawet wielkie i potężne państwa narodowe współczesnej Europy takie jak Niemcy czy Francja nie są w stanie udźwignąć tego kosztu ze względu na zbyt małą skalę. Oznacza to degradację do roli drugo- lub trzeciorzędnych graczy wobec takich gigantów jak Chiny, USA, a w przyszłości zapewne i Indie. W dłuższym okresie oznacza to ekonomiczną kolonizację mniejszych państw, czyli sytuację, w której najbardziej rentowne działania ekonomiczne (badania, rozwój, usługi inżynierskie itp.) będą realizowane poza ich granicami. Europa jako całość stwarza potencjalnie olbrzymie korzyści skali, oczywiście pod warunkiem pogłębienia integracji.

Korzyści zasięgu to swego rodzaju „renta różnorodności" możliwa do realizowania w wielkich ponadnarodowych tworach. Swobodne połączenie na przykład włoskiego wzornictwa, niemieckiej techniki, brytyjskich finansów i polskiej lub czeskiej produkcji przemysłowej stwarza kolosalną przewagę konkurencyjną. Pod warunkiem wszakże, że skala działania (wielkość rynku, zaplecza, wsparcia) pozwoli na pełny rozwój każdej z tych przewag, kiedy portfel zamówień będzie pełny. Chodzi więc o równoczesny rozwój wszystkich ważnych dziedzin w wielkiej skali. Na przykład polska medycyna (naukowo i badawczo silna) rozwinie się wtedy, gdy oprócz polskich będzie leczyła i zagranicznych pacjentów, którzy zapewnią jej odpowiednie środki na rozwój. Ogromną korzyścią zasięgu jest równoczesny rozwój wszystkich bazowych technologii stosowanych dziś we wszystkich obszarach ekonomicznej aktywności. Są to przede wszystkim: technologie informacyjne, elektronika, robotyka i automatyka, technologie materiałowe i biotechnologia. Żadnego europejskiego państwa nie stać na ich samodzielny rozwój na najwyższym poziomie, a tylko taki zapewnia przewagę konkurencyjną w skali globalnej. „Dłubanina" w malej skali i za małe środki jest najczęściej marnowaniem tych środków.

Korzyści komplementarności wiążą się z sieciowym charakterem współczesnej gospodarki. Wielkie firmy nie są dziś monolitami, ale sieciami jednostek o wysokiej autonomii powiązanych ze sobą zmiennymi więziami ekonomicznymi: kooperacji, kapitałowymi, handlowymi itp., ale także i ludzkimi: współpracy zespołów wymiany kadr i wspólnego ich rozwoju. Jest w tych sieciach bardzo ważne, coraz większe, miejsce dla małego i średniego biznesu. Chodzi o klastry współpracujących firm specjalizujących się w określonych dziedzinach takich jak np. „dolina lotnicza" w Polsce czy przemysł obrabiarkowy Badenii Wirtembergii. Klastry muszą mieć charakter międzynarodowy i ponadgraniczny (nawet jeśli zlokalizowane są w granicach jednego kraju), działając w ramach jednolitego reżimu prawno-finansowego (zezwolenia, licencje, nadzór, podatki itp.). Taki reżim może powstać jedynie w wyniku daleko posuniętej ponadnarodowej integracji.

Z ekonomicznego i biznesowego punktu widzenia europejska federacja czy nawet Stany Zjednoczone Europy, dysponujące oczywiście wspólną walutą, są więc projektem w pełni uzasadnionym. Europa nie jest jednak przedsięwzięciem biznesowym, ale politycznym, które narodziło się jako reakcja na niesłychaną skalę ludobójstwa, do jakiego doszło na tym kontynencie w XX wieku. Europa jest wspólnym przedsięwzięciem państw i narodów: ciągle żywe są historia, tradycja oraz kult pojęcia ojczyzna utożsamianego właśnie z państwem narodowym. W europejskich szafach pełno jest świeżych jeszcze niekiedy szkieletów, które wypadają z hukiem przy każdym wstrząsie. Logika biznesowa wymaga więc poważnej adaptacji do warunków społecznego i politycznego otoczenia. Obecny kryzys strefy euro stwarza na to wyjątkową szansę. Z pewną przesadą można stwierdzić, że do niedawna Europa była na najlepszej drodze do stania się w przyszłości obszarem ochrony zabytków, gdzie przewaga konkurencyjna sprowadzałaby się do atrakcyjności muzeów, restauracji, hoteli i mniej lub bardziej luksusowych pamiątek. Obecnie nie jest to już możliwe. Nie ma najmniejszych wątpliwości, że unia monetarna musi zostać uzupełniona zgodnie ze swymi założeniami o unię fiskalną. Inaczej bowiem całej Europie grozi rozerwanie sieci ekonomicznych powiązań i ekonomiczna zapaść na skalę niespotykaną od wielkiego kryzysu z lat 30-tych szczęśliwie minionego ubiegłego wieku. W dalszej kolejności musi to doprowadzić do politycznej fragmentacji i związanych z nią konfliktów, których wolałbym sobie nie wyobrażać.

Integracja fiskalna powinna doprowadzić z kolei do powstania ogólnoeuropejskich mechanizmów regulacyjnych respektujących odrębność i suwerenność państw narodowych w obszarach nie objętych wspólna regulacją, czyli skutecznym eliminowaniem nadmiernych odchyleń od wspólnie określonych celów. Wspólna regulacja może i powinna obejmować wspólne polityki w takich kluczowych obszarach jak: badania naukowe, edukacja, ochrona środowiska i zdrowia, przedsiębiorczość, imigracja, obronność. Jest rzeczą oczywistą, że oprócz polityk wspólnych we wszystkich tych obszarach jest miejsce na polityki narodowe realizowane w ramach nakreślonych przez polityki wspólne. Musi to oznaczać wyłonienie wspólnych organów regulacyjnych wyposażonych w budżety i sankcje. Zastąpiłyby one słabych komisarzy. Konieczne jest więc określenie w pełni partycypatywnych mechanizmów formułowania polityk, tworzenia mechanizmów regulacyjnych i formowania organów. Jest to olbrzymie zadanie, które możliwe jest do wykonania właśnie w warunkach stresu i zagrożenia. Dobrze jest uświadomić sobie, że najsilniej ograniczy ono suwerenność największych graczy, czyli Niemiec i Francji, które do tej pory swobodnie dają sobie dyspensę od reguł, narzucanym mniejszym i słabszym takich jak np. dyscyplina budżetowa. Ci najwięksi mają też najwięcej do stracenia i dlatego można się po nich spodziewać racjonalnego zachowania.

Jaka może być emocjonalna reakcja społeczeństw Europy na tę wielka zmianę? Można się obawiać festiwalu populizmu, demagogii i negatywnych emocji. Mogą one zagrozić temu co racjonalnie uzasadnione, a nawet konieczne i nieuniknione. Cała nadzieja w europejskich elitach, w ich intelektualnej, politycznej i moralnej sile. Unia Europejska była od początku projektem elit i takim do dziś pozostała. Elity muszą przeprowadzić zmianę, a następnie przekonać do niej społeczeństwa i oddać im nowe instytucje pod demokratyczna kontrolę. Czy elity zdadzą egzamin – okaże się w najbliższych tygodniach.

Autor jest profesorem zarządzania, kierownikiem Katedry Zarządzania Akademii Leona Koźmińskiego. W latach 1993-2011 był rektorem, a obecnie pełni w funkcję prezydenta ALK. Stypendysta Fundacji Fulbrighta, wykładowca wielu prestiżowych uczelni, m.in. UCLA, Washington University, Sorbony. Przewodniczący rady nadzorczej Telekomunikacji Polskiej.

Deklaracja kanclerz Niemiec i prezydenta Francji w sprawie nowego traktatu europejskiego oznacza koniec idei federacji. Przynajmniej na pewien czas, kiedy ważniejsze staje się odbudowanie reputacji europejskich finansów. Idea ta bowiem nie raz jeszcze powróci. Tymczasem wzmocnieniu ulec muszą mechanizmy regulacyjne, które ostatecznie i tak doprowadzą do swego rodzaju federacji – czy to w obrębie 17 państw strefy euro, czy wszystkich 27 krajów Unii Europejskiej.

W 1995 roku znany amerykańsko-japoński konsultant biznesowy Kenichi Ohmae opublikował książkę pod znamiennym tytułem „The end of the nation state" („Koniec państwa narodowego"). Ksiązka wzbudziła żywą dyskusję, ale głównie w USA, gdzie nie dotykała żadnych emocji. Dziś jest już nieco zapomniana, ale w związku z dyskusją nad przyszłością Unii Europejskiej warto pokrótce przypomnieć tę linię rozumowania.

Pozostało 91% artykułu
Opinie polityczno - społeczne
Estera Flieger: Izrael atakuje Polskę. Kolejna historyczna prowokacja
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie polityczno - społeczne
Estera Flieger: Zwierzęta muszą poczekać, bo jaśnie państwo z Konfederacji się obrazi
Opinie polityczno - społeczne
Tomasz Grzegorz Grosse: Europejskie dylematy Trumpa
Opinie polityczno - społeczne
Konrad Szymański: Polska ma do odegrania ważną rolę w napiętych stosunkach Unii z USA
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Opinie polityczno - społeczne
Robert Gwiazdowski: Dlaczego strategiczne mają być TVN i Polsat, a nie Telewizja Republika?