Koszmarnie drogi, z dachem, który nie zasuwa się podczas mrozów, dręczony niedoróbkami i otoczony bałaganem. Teraz wyrosła mu  poważna konkurencja: tunel na skrzyżowaniu ulicy Puławskiej i budowanej właśnie południowej obwodnicy Warszawy.

Tunelem miała biec Puławska,  jedyne bezpośrednie połączenie podwarszawskiego Piaseczna (i wielu mniejszych satelitarnych miejscowości stolicy), tak aby  potężny ruch lokalny w stronę  Warszawy i z powrotem nie grzązł na skrzyżowaniu z nową ekspresówką. Otóż tunel zostanie zbudowany, ale zaraz potem  zostanie zasypany. Infrastrukturę drogową wokół niego miało zbudować miasto, ale nie ma pieniędzy. Miało na stadion Legii, miało na absurdalnie porozmieszczane parkingi park & ride, ale na inwestycję drogową, od której zależeć będą setki tysięcy ludzi – nie ma.

Mało kto spoza stolicy zapewne wie na przykład, że od paru lat działa w niej niezwykle nowoczesny i niezwykle drogi system sterowania światłami na skrzyżowaniach.  Problem w tym, że system ten  obejmuje jedynie ograniczony obszar w ścisłym centrum (na więcej nie było pieniędzy), wskutek czego na skrzyżowaniach granicznych tworzą się gigantyczne korki. Każdy prezydent miasta zostawia po sobie jakiś symbol. Czasem mocno kontrowersyjny, jak tunel  Wisłostrady Pawła Piskorskiego, czasem szanowany przez wszystkich, jak Muzeum Powstania Warszawskiego z czasów Lecha  Kaczyńskiego. Hanna Gronkiewicz-Waltz pozostawi po sobie zasypany zaraz po wybudowaniu tunel. Była "Polska w budowie". Czas na Polskę w zasypie?

Autor jest komentatorem dziennika "Fakt"