Przez blisko tydzień Janusz Palikot i jego drużyna podkręcali napięcie, zapowiadając zawieszenie maski – takiej jaką noszą uczestnicy protestów przeciw umowie ACTA – na statui Chrystusa Króla w Świebodzinie.
Na konferencji w Sejmie 29 stycznia Palikot najpierw pochwalił się nałożeniem maski pomnikowi Ronalda Reagana, potem zapowiedział, że to samo spotka Adama Mickiewicza w Krakowie, Mikołaja Kopernika w Toruniu i Fryderyka Chopina w Warszawie, a na koniec ogłosił: "Rozpoczęliśmy akcję zbierania składek na taką wielką maskę, którą byśmy chcieli założyć na największą głowę Chrystusa w Europie". Przyznał, że będzie to trudne technicznie, dlatego zastanawia się nad wynajęciem dźwigu albo... helikoptera – donosiła "Gazeta Wyborcza".
Na przypomnienia dziennikarzy, że statua Chrystusa stoi na prywatnym gruncie parafii katolickiej w Świebodzinie, posłowie ruchu Palikota szalbierczo podkreślali, że swoją akcję chcą przecież przeprowadzić z powietrza, a to jest przestrzeń publiczna.
Zachęta do wybryku?
Niezależnie od mętnych wywodów palikotowców niewielu zwróciło uwagę, że akcja założenia maski pomnikowi Chrystusa byłaby złamaniem zasady, zgodnie z którą figury religijne wyłącza się z politycznych happeningów. Choć był już precedens. W czerwcu 2005 roku działacze środowisk gejowskich wykorzystali pomnik prymasa Wyszyńskiego na Krakowskim Przedmieściu w Warszawie jako trybunę, z której wygłaszali przemówienia krytykujące Kościół za odrzucanie praktyk homoseksualnych.
Tym razem wielu dziennikarzy usprawiedliwiało swój brak bardziej zdecydowanej reakcji na przechwałki Palikota, tłumacząc, że uznali je za oczywistą blagę. Ale zielonogórski dodatek lokalny "Gazety Wyborczej" z 30 stycznia tego roku nie tylko nie odniósł się krytycznie do buńczucznych zapowiedzi Palikota, ale wręcz przypomniał, że podobna akcja miała już miejsce. "Podpowiadamy. (Palikot) może także skorzystać z pomocy kibiców Falubazu, którzy w październiku ub.r., przed finałowym meczem żużlowej ekstraligi, zawiesili na Chrystusie szalik w barwach drużyny. Kibice wyłamali zamki w drzwiach prowadzących do wnętrza figury (są w niej schody i drabinki potrzebne do konserwacji). Stojąc na koronie figury, wciągnęli linkami 40-metrowy szal, który przewiesili przez ramiona Chrystusa" – napisano.
Incydent, który był chuligańskim włamaniem się na prywatny teren i profanacją ważnego dla katolików symbolu – przywołano w sposób, który mógł sprawiać wrażenie zachęty do powtórzenia wybryku.
Jedyny krytyczny ton cytowany na łamach "Gazety" o akcji Palikota był cytatem z wpisu internauty o Nicku Draksie. Narzekał on, że "akcja z zakładaniem masek pomnikom to fajny, malowniczy pomysł – o ile wykonują to nieznani sprawcy pod osłoną nocy; mamy wtedy ryzyko, ducha buntu i anarchii, romantyczne szaleństwo, element niespodzianki. A kiedy akcja jest szczegółowo zapowiedziana i dokonuje jej w blasku reflektorów i towarzystwie kamer facet znany z pierwszych stron gazet i chroniony immunitetem, to coś tu brzmi fałszywie...".
Zaniepokojenie wiernych
Lekki ton gazety kontrastował z zaniepokojeniem wiernych w Świebodzinie, którzy nie byli w stanie ocenić, czy jest to kolejna przechwałka politycznego skandalisty czy realna groźba profanacji pomnika. Przez tydzień obawiali się, że figura Chrystusa Króla zostanie sprofanowana.
Ks. Andrzej Sapieha, rzecznik prasowy kurii biskupiej diecezji zielonogórsko-gorzowskiej, przypomniał w wypowiedzi dla KAI, że figura Chrystusa Króla w Świebodzinie została wzniesiona jako "znak wiary". – Ten jej religijny charakter powinien zostać uszanowany – podkreślał. – Także przez osoby niewierzące. Szczególnego szacunku należałoby oczekiwać od tych, którzy niemal bez przerwy mówią o tolerancji i poszanowaniu inności – wskazał ks. Sapieha.
Pomysł posła Palikota zaniepokoił też lubuską Akcję Katolicką. Marek Kuczyński, rzecznik prasowy Akcji, zasłanianie twarzy pomnika Chrystusa nazwał "niegodziwym zamiarem wykorzystania wizerunku Jezusa do celów środowiskowo[pauza]politycznych". – Można w Chrystusa wierzyć albo nie, ale trzeba Jego wizerunek strzec przed zbezczeszczeniem przez zagubionych ludzi" – podkreślał.
Wreszcie w czwartek, 2 lutego, Janusz Palikot łaskawie akcję "zawiesił", powołując się na żałobę po śmierci Wisławy Szymborskiej. Znów "Gazeta Wyborcza" opisała sprawę w ironicznym tonie. Dziennikarz z "GW" w Gorzowie Wielkopolskim Kosma Zatorski demonstrował wręcz rozczarowanie, rozmawiając z Maciejem Mroczkiem, lubuskim posłem Ruchu Palikota ("A nie myśli pan, że skoro Wisława Szymborska była znana z dużego poczucia humoru, to może spodobałaby się jej wasza akcja").