Euro – opowieść o dwóch narodach w jednym kraju

Kto zyskał, kto stracił

Publikacja: 09.06.2012 17:15

Michał Szułdrzyński

Michał Szułdrzyński

Foto: Fotorzepa, Ryszard Waniek Rys Ryszard Waniek

Jak przeczołgać ministra? To bardzo proste. A jak go przeczołgać, żeby czuł się przeczołgany, ale by formalnie spełnić jego prośbę? To już niezła sztuka. Dlatego na tytułowe pytanie kto zyskał, kto stracił w przypadku ministra zdrowia Bartosza Arłukowicza, bardzo trudno w tym tygodniu odpowiedzieć.

Teoretycznie premier Donald Tusk przyjął jego wniosek i odwołał szefa Narodowego Funduszu Zdrowia Andrzeja Paszkiewicza. Wszystko pięknie, tyle że zrobił to niemal dwa tygodnie po złożeniu formalnego zdrowia przez ministra. Teoretycznie więc Arłukowicz wychodzi z potyczki zwycięsko – postawił wszystko na jedną kartę, czyli postanowił zmienić najważniejszą osobę w polskiej służbie zdrowia.

Był to podwójny test jego siły. Po pierwsze szefa NFZ mianuje premier, a więc choć powołuje się go i odwołuje na wniosek ministra zdrowia, Fundusz nie jest całkowicie zależny od odpowiedzialnego za zdrowie ministra. Jeśli by premier chciał osłabić ministra zdrowia, mógłby jego wniosek odrzucić, bo zła współpraca z funduszem całkowicie wiąże ministerstwu ręce. Po drugie zaś Paszkiewicz powołany był pięć lat temu przez Ewę Kopacz, której znacznie bliżej do ucha Donalda Tuska niż komukolwiek innemu. Próba odwołania człowieka pani Marszałek oznaczała więc wypowiedzenie wojny swej poprzedniczce, czyli walkę o podmiotowość. Wcześniejszy kryzys refundacyjny pokazał, że minister miał w swej pracy związane ręce duchem poprzedniczki unoszącym się wciąż nad polską służbą zdrowia. Arłukowicz teoretycznie więc postawił na swoim. Ale każąc mu czekać dwa tygodnie na decyzję, premier wysłał jasny sygnał – to Twoja ostatnia szansa. Zgadzam się na ten ruch, ale nie myśl, że będę miał dla ciebie wiecznie cierpliwość. Taki sygnał zaś dla ministra to niemal pocałunek śmierci. Bo teraz już nie będzie mógł odpowiedzialnością za sytuację w służbie zdrowia podzielić się zupełnie z nikim.

Co będzie po Euro? Choć dotychczas wszyscy pytali się, jak będzie wyglądała organizacja mistrzostw w Polsce i na Ukrainie, po ich oficjalnym rozpoczęciu coraz bardziej intrygujące wydaje mi się pytanie, co będzie potem.

Przedsmak tego, co może się dziać od lipca mieliśmy już w tym tygodniu w postaci wniosku jednej z największych polskich firm budowlanych o upadłość. Organizacja mistrzostw, która miała się stać szansą na modernizację Polski, zdobyła nowy symbol – firmy upadające na rządowych kontraktach. W latach 90. robienie interesów z państwem było najlepszym źródłem dorabiania się. Dlaczego teraz jest inaczej? Według różnych szacunków od początku roku upadło w Polsce 100 firm budowlanych – zarówno będących głównymi kontrahentami, jak i podwykonawców. Czy upadłości były wynikiem pośpiechu, presji wykonawców na dopięcie terminów (które i tak były pozawalane) – o tym będziemy wiedzieli więcej z pewnością w najbliższych tygodniach. Jednak już teraz minister transportu Sławomir Nowak z obawą przyznaje, że ogłoszona w tym tygodniu upadłość PBG może spowolnić proces inwestycyjny w całej Polsce. W całej Polsce, bo firma o której mowa budowała magazyny gazu, gazoport w Świnoujściu, kilka odcinków autostrad, i kilka stadionów na Euro. Zgoda, dzięki Euro udało się naprawić w Polsce kilka dworców, portów lotniczych, jest przejezdna jedna autostrada z Warszawy do Poznania. Pytanie tylko czy się niedługo nie okaże, że cały ten wysiłek organizacyjny, pogrążył w kłopotach przedsiębiorców, którzy byli realnymi wykonawcami tych przedsięwzięć.

I właśnie kwestia organizacji Euro po raz kolejny stała się tematem sporu politycznego czy raczej publicystycznego. Po zapowiedzi, że we czwartek otwarta zostanie A2 (otwarta, to znaczy, że będzie przejezdna a nie w pełni gotowa), rozgorzała w Internecie, w mediach i w prywatnych rozmowach dyskusja: czy autostrada A2 to sukces czy porażka. Bardzo wielu komentatorów uznało za swoje zadanie trąbienie o wielkim sukcesie, chwalenie rządu za takie wspaniałe osiągnięcie, a wszelką krytykę (np. przypominanie, że autostrady miały łączyć wszystkie 4 miasta organizujące Euro a nie tylko dwa, a Wrocław i Gdańsk wciąż odcięte są od reszty kraju, szczególnie od stolicy) uznawali za działanie niepatriotyczne, za paskudne czarnowidztwo i basowanie... oczywiście PiSowi.

Faktem jest, że wielu prawicowych komentatorów mówiło o absolutnej klęsce, porażce, zupełnie jakby żadnej nowej drogi nie zbudowano, jakby nic nowego nie powstało. I tradycyjnie, jak to w Polsce, dyskutanci podzielili się po połowie w bardzo przewidywalnym konflikcie, który znamy od kilku lat. To, co w tym podziale wydaje mi się nowe to fakt, że on już nie dotyczy poglądów, nie dotyczy zapatrywań politycznych i diagnoz. Już nie dotyczy w ogóle (wprost mówił o tym kiedyś Radosław Sikorski wspominając o smutnych pisowcach i zadowolonych platformerach) pesymizmu i optymizmu. To już w ogóle nie kwestia nastawienia, ale życia w zupełnie innych światach. Nie jest prawdą, że w Polsce dzieje się wyłącznie źle, ale ci, którzy tak twierdzą, żyją w świecie, który uprawnia ich do takiego postawienia sprawy. Absurdem jest również to, że w Polsce nie mogłoby być lepiej, ale wiele osób tak twierdzi, bo nie widzi wokół siebie ciemniejszych stron rzeczywistości. I tak żyją sobie dwa narody w jednym kraju. I wciąż się od siebie oddalają.

Jak przeczołgać ministra? To bardzo proste. A jak go przeczołgać, żeby czuł się przeczołgany, ale by formalnie spełnić jego prośbę? To już niezła sztuka. Dlatego na tytułowe pytanie kto zyskał, kto stracił w przypadku ministra zdrowia Bartosza Arłukowicza, bardzo trudno w tym tygodniu odpowiedzieć.

Teoretycznie premier Donald Tusk przyjął jego wniosek i odwołał szefa Narodowego Funduszu Zdrowia Andrzeja Paszkiewicza. Wszystko pięknie, tyle że zrobił to niemal dwa tygodnie po złożeniu formalnego zdrowia przez ministra. Teoretycznie więc Arłukowicz wychodzi z potyczki zwycięsko – postawił wszystko na jedną kartę, czyli postanowił zmienić najważniejszą osobę w polskiej służbie zdrowia.

Pozostało 88% artykułu
Opinie polityczno - społeczne
Konrad Szymański: Polska ma do odegrania ważną rolę w napiętych stosunkach Unii z USA
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie polityczno - społeczne
Robert Gwiazdowski: Dlaczego strategiczne mają być TVN i Polsat, a nie Telewizja Republika?
Opinie polityczno - społeczne
Łukasz Adamski: Donald Trump antyszczepionkowcem? Po raz kolejny igra z ogniem
felietony
Jacek Czaputowicz: Jak trwoga to do Andrzeja Dudy
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Opinie polityczno - społeczne
Zuzanna Dąbrowska: Nowy spot PiS o drożyźnie. Kto wygra kampanię prezydencką na odcinku masła?