Możliwa koalicja między Nową Demokracją a socjalistami (PASOK) w Grecji nie powinna dawać nam nadziei na rozwiązanie fundamentalnych problemów, jakie ma grecka gospodarka. W obecnych warunkach nie jest możliwe pozostanie Grecji w strefie euro, a wymagana od Grecji skala dopasowania fiskalnego nie jest możliwa do wdrożenia. Ta polityka to sztuka utrzymywania iluzji, a nie sztuka rozwiązywania problemów, czego od polityki oczekujemy.
Od dłuższego czasu słyszymy deklaracje rozwiązania greckiego kryzysu, tymczasem najgorsze trudności ekonomiczne są dalej przed Grekami. Wystarczy powiedzieć, że w następnym miesiącu Grecja musi dokonać cięć budżetowych na kwotę kilkunastu miliardów euro. W związku z postawą elit brukselskich, ale także greckich, które chcą pozostać w strefie euro, aktualną sytuację w Grecji należy ocenić jako bardzo złą. Metody rozwiązania problemów przez wyżej wymienionych przypominają kopanie puszki w dół ulicy. Dlaczego?
Wyjaśnijmy może najpierw pewną fundamentalną kwestię. Duża część Europejczyków żyje w przeświadczeniu, że Grecy są jedynymi odpowiedzialnymi za stan swoich finansów publicznych i gospodarki w ogóle. Nie wyjaśnia to w sposób uczciwy greckiej rzeczywistości, w dużej mierze bowiem to mechanizmy działania unii walutowej sprawiły, że znaleźli się w sytuacji nie do pozazdroszczenia. Kraj ten jest swego rodzaju „piorunochronem" strefy euro. Grecy zbierają cięgi nie tylko za swoje błędy.
Euro nie posłużyło Grecji
Grecja straciła konkurencyjność między innymi przez przyjęcie wspólnej waluty. Po pierwsze, obecność w strefie pozwoliła Grekom na pożyczanie pieniędzy bardzo niskim kosztem przez długi czas i to był bodziec, przez który Grecy odkładali reformy na wieczne nigdy. Bo były pieniądze na finansowanie państwa. Szczególnie istotny jest fakt, że skutkiem podłączenia do tej kroplówki było odłożenie reform rynku pracy, które pozwoliłyby podnieść grecką konkurencyjność. I Grecy byliby zmuszeni zrealizować te reformy dziesięć lat temu, gdyby nie euro. W tym scenariuszu mogliby rozłożyć reformę na dłuższy czas. Dzisiaj każemy to Grekom zrobić natychmiast. Problem polega na tym, że efekty reform przychodzą w średniej perspektywie, a recesja na skutek cięcia wydatków czy niepewność na rynku pracy jest odczuwalna w krótkim horyzoncie.
Po drugie, ponieważ euro było od początku zbyt silną walutą dla greckiej gospodarki, jej konkurencyjność spadła o 30 proc. względem gospodarki niemieckiej. Grecja, tnąc wydatki i płace, nie robi nic innego, tylko próbuje przywrócić utracony stan rzeczy bez osłabienia waluty. Jednakże odzyskanie konkurencyjności jedynie tą metodą jest niemożliwe do wprowadzenia, głównie ze względu na sprzeciw społeczny. Jakkolwiek reformy wymagane od Greków są obiektywnie konieczne w długim terminie, to teraz Grecja bez powrotu do narodowej waluty i restrukturyzacji długu po prostu sobie nie poradzi.