Współczesny kryzys światowy z pewnością przyczynił się do zwiększenia świadomości i wiedzy finansowej polskiego społeczeństwa. Od samego początku turbulencji na rynkach finansowych Polacy bombardowani są newsami na temat: upadłości banków (np. Lehman Brothers), problemów firm ubezpieczeniowych (np. AIG), spadków na giełdach, zmienności kursów walutowych (np. franka szwajcarskiego), ryzykownych instrumentów (np. opcji walutowych), a także nieuczciwych praktyk stosowanych przez niektóre banki (np. kształtowania stawek LIBOR lub „strzyżenia mapetów”). To wszystko nie tylko przybliża, w sposób często „szokowy”, skomplikowane mechanizmy funkcjonowania rynków finansowych, ale powinno także wywoływać choć chwilę refleksji nad własnym „poruszaniem się w świecie finansów”.

Nauka na błędach

Współczesne turbulencje pokazały chociażby wyraźnie, że w zasadzie nie ma inwestycji wolnych od ryzyka. Ponadto jeszcze bardziej unaoczniły, iż inwestycje dające potencjalnie wyższy zysk są bardziej ryzykowne. To m.in. przyczyniło się do zmiany struktury oszczędności Polaków w kierunku form bardziej bezpiecznych. Wyraźnie widać bowiem wzrost oszczędności zgromadzonych w bankach, kosztem zmniejszenia zaangażowania w instrumenty rynku kapitałowego (np. fundusze inwestycyjne). Od grudnia 2009 r. do sierpnia 2012 r. depozyty gospodarstw domowych w polskim sektorze bankowym przyrosły aż o ponad 106 mld złotych, czyli o prawie 28 proc. Jednocześnie niektórzy Polacy wciąż niestety wierzą w możliwość osiągnięcia ponadprzeciętnych zysków, lokując swoje oszczędności w niekontrolowanych parabankach. Wydaje się, że osoby te nie mają wystarczającej wiedzy, co zresztą jest dość oczywiste, klientami parabanków są bowiem m.in. osoby wykluczone i bezrobotne.

Można też stwierdzić, że ludzie najlepiej uczą się na własnych błędach, przy czym taka nauka może być bardzo bolesna. Stąd m.in. wzmaga się aktywność różnych instytucji (w tym nadzorczych), które tworzą kolejne regulacje i rekomendacje, aby zwiększyć bezpieczeństwo klientów i dostarczyć im coraz więcej wystandaryzowanych informacji do podjęcia decyzji finansowych. Problemem w tym przypadku jest jednak m.in. hermetyczny język bankowy, który nie sprzyja zwiększeniu świadomości finansowej społeczeństwa. Równocześnie żadna pojedyncza regulacja nie ochroni klientów instytucji finansowych przed ryzykiem, jeżeli sami nie zachowają ostrożności i nie będą posiadali chociażby fundamentalnej wiedzy finansowej.

Lekcja kryzysu

Pamiętać należy przy tym, że we współczesnym, zmieniającym się szybko otoczeniu nie można nauczyć się finansów raz na zawsze. Wiedzę trzeba zatem stale uaktualniać i pogłębiać. Dlatego też drogą do jeszcze większej świadomości finansowej Polaków może być ich dalsza edukacja. Inwestycja w wiedzę, zwłaszcza w turbulentnych czasach, popłaca. Jest to bowiem w zasadzie jedyna pewna inwestycja (wolna od ryzyka) i przynosząca zwrot w dłuższym okresie. Chociaż klient wyedukowany jest wymagający i „trudny” dla instytucji finansowych, a przez to mniej „lubiany” niż klient pozbawiony fundamentalnej wiedzy finansowej. Tym jednak nie powinniśmy się martwić, bardziej świadomi klienci będą bowiem wymuszali na instytucjach finansowych coraz lepsze praktyki rynkowe.

Ważne jest także to, ile wiedzy i doświadczenia polskie społeczeństwo wyniesie z lekcji współczesnego kryzysu i jak długo będzie o tym pamiętać. Dotychczasowe obserwacje z wcześniejszych kryzysów nie są bowiem optymistyczne. Wynika z nich, że ludzie szybko zapominają doświadczenia z przeszłości i powielają wcześniejsze błędy, często w pogoni za nadmierną konsumpcją dóbr i usług. Warto więc postawić na wiedzę, zachować chociażby minimum ostrożności i pamiętać o tym, że nie ma instrumentów i usług finansowych za darmo i bez ryzyka.

Autorka jest członkiem zarządu Narodowego Banku Polskiego, profesorem w Katedrze Bankowości Szkoły Głównej Handlowej, wiceprzewodniczącą Komitetu Nauk o Finansach Polskiej Akademii Nauk