Źle. Bo jesteśmy w stanie kontrolować metody kształcenia i sposoby. Natomiast deklarowane cele są brane z sufitu. To, czy je osiągniemy jest czystą hipotezą. Ale papier jest cierpliwy i wszystko przyjmie. Zbyt małą uwagę przywiązujemy do tego, co możemy osiągnąć w systemie, który mamy, nawet jeśli jest niedoskonały. Nie można oceny jakości uczelni opierać na zawartych w tabelkach deklaracjach, nie mających nic wspólnego z rzetelnym kształceniem i zdrowym rozsądkiem, ale za to zgodnych z wymogami biurokratycznymi.
To próba jakiejkolwiek oceny jakości uczelni. Potrzebujemy takich wskaźników. Mamy alternatywę?
Tak. Jest sposób na to, aby wiedzieć, kto, gdzie i kiedy dobrze kształci ? wystarczy spojrzeć, gdzie trafiają absolwenci. Tam, gdzie absolwenci sobie radzą, a potwierdza to pozytywna reakcja rynkowa, tym uczelniom powinniśmy dawać zielone światło.
Ale powiedział pan, że nie powinniśmy kształcić na potrzeby rynku.
Słowo rynek zastąpiłbym tutaj słowem społeczeństwo, a moralnie dwuznaczne „radzenie sobie" określeniem „odnajdywanie się w nowych sytuacjach". Z naciskiem na „nowych". Rynek jest zbyt wąskim, ekonomicznym pojęciem.
Świetnie wykształceni na uczelniach uzyskujących zielone światło zarabiają 1800 zł i nie twierdzą, że sobie radzą. Tak, jak ci, którzy wyjeżdżają z kraju.
Mamy takie społeczeństwo, jakie sobie wykształcimy. To nie jest oczywiste na pierwszy rzut oka, gdy patrzymy na losy jednostkowe. Poprzez odpowiednie wykształcenie człowieka rozumiem wyposażenie go w wędkę, a nie w rybę. Radzą sobie ci, którzy mają ofensywny stosunek do rzeczywistości, zmieniają ją, proponują nowe rozwiązania, które społeczeństwo na podstawie swojego wyboru aprobuje. W coraz większym stopniu przyszłość należeć będzie do zawodów i profesji, które niekoniecznie będą miały cele rynkowe, ale będą akceptowane...
... i wobec tego także wynagradzane w sposób społeczny.
Działalność produkcyjna na wszystkich frontach mechanizuje się i automatyzuje, maszyny wypierają ludzi. W społeczeństwie sukces odniosą ci, którzy tym niezatrudnionym w przemyśle zaoferują coś ciekawego. Nadchodzi era przemysłu czasu wolnego, a my jesteśmy w coraz większym stopniu homo ludens, czyli człowiekiem bawiącym się. To nie pracodawcy wystawiają nam cenzurki, ale życie i społeczeństwo. Jeśli społeczeństwo nie będzie akceptowało tego, co oferują absolwenci, to musimy zmieniać kierunki studiów, a nie społeczeństwo.
prof. dr hab. inż. Ryszard Tadeusiewicz ? cybernetyk, trzykrotny (najdłużej urzędujący w Polsce) rektor Akademii Górniczo-Hutniczej w latach 1998 - 2005, członek m.in. Prezydium Polskiej Akademii Nauk, Polskiej Akademii Umiejętności, Europejskiej Akademii Nauk, rady naukowej Collegium Invisibile.