Rosyjski sąd odrzucił wniosek o rehabilitację kilkuset AK-owców zamordowanych przez NKWD w czasie tzw. obławy augustowskiej w 1945 r. Można się zastanawiać, dlaczego tak się stało. Oczywiście władze rosyjskie obawiają się zdecydowanych kroków w podobnych sprawach, żeby nie narazić się na falę odszkodowań, o jakie mogłyby się zacząć ubiegać ofiary stalinizmu. Przede wszystkim jednak nie godzą się, aby Rosja traciła wizerunkowo na arenie międzynarodowej. Nawet jeśli nie dotyczy to świeżych wydarzeń, tylko sięga czasu II wojny światowej.
Ten krok rosyjskich władz rzuca nam również światło na ich postępowanie w sprawie Smoleńska. Już od pierwszych chwil po 10 kwietnia 2010 r. obserwujemy wrzutki medialne i coraz to nowe rewelacje. Skąd mamy wiedzieć, które z nich traktować wiarygodnie i poważnie? W trzecim roku od katastrofy możemy zauważyć, że im bardziej chcemy, żeby ta niepewność dobiegała ku końcowi, tym częściej pojawiają się nowe informacje wywołujące prawdziwe wrzenie.
W sierpniu 2011 r. opublikowałem w „Rz” tekst „Kreml kopie rów nad Wisłą”. Było to bezpośrednio po prezentacji raportu MAK. Teza o tym, że obcemu państwu może zależeć na oddziaływaniu na Polskę na zasadzie „dziel i rządź”, nie była wówczas tak bardzo elektryzująca. Może było za mało przesłanek do tego, aby wzbudziła duże emocje.
W ostatnim czasie mieliśmy sekwencję nowych wydarzeń. Ekshumacje i drugie pogrzeby, konferencja naukowców, którzy wspierają polityczne i prywatne inicjatywy wyjaśniania okoliczności katastrofy, publikacja w Internecie dramatycznych zdjęć ofiar tragedii czy wreszcie głośny nie tylko w Polsce tekst „Rzeczpospolitej” o śladach trotylu i nitrogliceryny na wraku tupolewa. Po tym ostatnim zdarzeniu mieliśmy wypowiedź prof. Zbigniewa Brzezińskiego, który jasno stwierdził, że władzom rosyjskim zależy na tym, żeby sprawa tragedii smoleńskiej dzieliła w dalszym ciągu Polaków. Dlatego wcale im się nie spieszy z oddaniem Polsce wraku tupolewa. Teraz wybrzmiało to mocno, chociaż nie zaskakująco. Pytanie, co robić? Intencje Rosjan są już nad wyraz jasne.
Minimalizowanie strat
Polityczne wrzenie powodowane Smoleńskiem pojawia się regularnie. Można pytać, czy to przypadek? Już od pierwszych tygodni po 10 kwietnia 2010 r. zwracam uwagę, że po Smoleńsku nasze państwo ulega politycznej manipulacji ze strony sąsiada. Władze na Kremlu są świadome, że posiadają kontrolę nad przeszłością, nad dowodami z katastrofy. Mogą w ten sposób mieć i mają wpływ na teraźniejszość oraz przyszłość. Jak kiedyś niemal na zawołanie można było potrząsnąć polską polityką za pomocą lustracyjnych teczek, tak teraz można to zrobić za pomocą Smoleńska.