Kuzyn z Bangladeszu

Jeśli reżim dowartościuje, nakarmi, przyjmie w gabinetach ze złoceniami polityka, pseudonaukowca czy nieoczytanego dziennikarza, to jest oczywiste, iż napisze on peany na cześć owego reżimu – pisze politolog.

Publikacja: 27.05.2013 19:39

Irena Lasota

Irena Lasota

Foto: archiwum prywatne

Polityka zagraniczna to rzecz skomplikowana” – mówił Ali G. grany przez Sashę Barona-Cohena – „nie wystarczy mieć kuzyna w Bangladeszu”. Często przypominam sobie te słowa, czytając polskie gazety, komentarze dziennikarzy i polityków, słuchając dyskusji czy to przy stole, czy w telewizji.

Najgorszy dyktator

Właśnie przeczytałam tekst pewnego europosła o Azerbejdżanie. Nie ma nawet sensu podawać nazwiska, bo tekst ten mógł zostać napisany przez członka którejkolwiek partii politycznej. Takie teksty są zresztą często pisane i drukowane – wystarczy tylko odrobina próżności i ignorancji.

Gdy w 2000 roku zaproponowano mi spotkanie z Hajdarem Alijewem, odmówiłam, choć zżerała mnie ciekawość

Otóż pan EP (europoseł) przyjeżdża do Baku i po kilku oczywistych banałach mających przykuć uwagę polskiego czytelnika (polscy architekci 100 lat temu..., Cezary Baryka...) wali w swoje bębny: otóż już po raz drugi w ciągu roku(!) spotyka się z prezydentem Azerbejdżanu Ilhamem Alijewem. Rozmowa – jak pisze – jest pouczająca. A potem powtarza bezkrytycznie sfałszowane historie, które serwuje mu Ilham: że jego ojciec był I sekretarzem KC KPZR…, ale (sic!) umiejętnie utrzymał władzę, gdy Baku wybiło się na niepodległość. I w praktyce stworzył… dynastię.
A wystarczyło zajrzeć do Wikipedii lub przeczytać kilka stron książki wybitnego polsko-amerykańskiego znawcy Azerbejdżanu prof. Tadeusza Świętochowskiego, by dowiedzieć się że ojciec Ilhama, generał KGB Hajdar Alijew, był protegowanym Jurija Andropowa, który wprowadził go do Politbiura KC KPZR. Ale po pięciu latach generał został stamtąd wyrzucony za korupcję.

Hajdar żadnej władzy nie utrzymał. W pierwszych i ostatnich demokratycznych wyborach w Azerbejdżanie w czerwcu 1992 roku wygrał przewodniczący Frontu Ludowego, były dysydent i więzień gułagu Abulfaz Elczibej – prozachodni, prodemokratyczny i antyrosyjski. A Hajdar Alijew doszedł do władzy rok później w ramach wojskowego puczu przeciw Elczibejowi. Był do śmierci w 2003 roku najgorszym z dyktatorów na Kaukazie, zwłaszcza że w Azerbejdżanie była bardzo silna opozycja.

Spotkanie z Urbanem

Nasz EP chyba więcej pisze, niż czyta, bo pisze dalej: „Ilham Alijew (…) mówi wprost (…), że wobec jego kraju i Moskwy stosowane są podwójne standardy: nagminne łamanie praw człowieka w Rosji nie jest przedmiotem zainteresowania Parlamentu Europejskiego, a pojedyncze takie sytuacje w Azerbejdżanie spotykają się natychmiast z ostrymi rezolucjami PE”.

No to tu już przechodzimy od Alego G. do nieporadnych amerykańskich politologów przyjeżdżających do Polski w latach 70. i 80., spotykających się z Mieczysławem Rakowskim czy później z Jerzym Urbanem i wygłaszających referaty, że Polska kwitnie (za Gierka) lub że aresztowanych jest dużo mniej, niż głosi opozycja, a warunki w więzieniach i obozach internowania (to za czasów Jaruzelskiego) – luksusowe.

W tamtych czasach wściekaliśmy się na takich ludzi. Tłumaczyliśmy, objaśnialiśmy, udowadnialiśmy, że jeśli reżim dowartościuje, nakarmi, przyjmie w gabinetach ze złoceniami polityka, pseudonaukowca czy nieoczytanego dziennikarza, to jest oczywiste, iż napisze on peany na cześć owego reżimu. Zawsze byłam tego świadoma, więc gdy w 2000 roku zaproponowano mi spotkanie z Hajdarem, odmówiłam, choć zżerała mnie ciekawość.

W roku 2000 tatuś Ilhama wypróbował na większą skalę fałszowanie wyborów i rozbijanie opozycji. A w trzy lata później, właśnie wtedy, gdy do władzy doszedł Ilham, wybory prezydenckie zostały sfałszowane na niespotykana dotąd skalę. Pamiętam przypadek, gdy członek komisji wyborczej, który nie chciał oddać urny bez przeliczenia głosów, został wyrzucony wraz z ową urną z drugiego piętra (urnę w końcu puścił, i złamał nogę w kostce). I nie piszę tego na postawie opowieści zasłyszanych na opozycyjnym bankiecie, ale na podstawie relacji międzynarodowych obserwatorów (było wśród nich około 20 doświadczonych obserwatorów z Polski).

Końskie okulary

Jeśli już ktoś chce bronić interesów Polski na Kaukazie, to trzeba to robić w sposób uczciwy. Niech powie wprost: chcemy ropy naftowej i nie obchodzi nas łamanie praw człowieka, wolność prasy czy Internetu w Azerbejdżanie.

Ale można też zadać pytanie: a jeśli potępimy łamanie praw człowieka w Azerbejdżanie, to czy oni podniosą nam cenę ropy naftowej? Czy przestaną nas przyjmować na salonach?
Nasz EP nie jest jedynym winnym. Ciekawe, czy polski ambasador w Baku nosi końskie okulary podobne do okularów pani ambasador w Gruzji, której największym szczęściem było pokazanie się na zakupach w centrum Tbilisi z Sandrą, żoną Saakaszwilego. Pani ambasador, która nawet nie zdawała sobie sprawy, że rośnie silna opozycja. W dodatku opozycja, która wygrała wybory i nie przyłączyła Gruzji do Rosji, a raczej składa podanie o przyjęcie do UE.

Autorka jest politologiem, założycielką IDEE (Institute for Democracy in Eastern Europe)

Polityka zagraniczna to rzecz skomplikowana” – mówił Ali G. grany przez Sashę Barona-Cohena – „nie wystarczy mieć kuzyna w Bangladeszu”. Często przypominam sobie te słowa, czytając polskie gazety, komentarze dziennikarzy i polityków, słuchając dyskusji czy to przy stole, czy w telewizji.

Najgorszy dyktator

Pozostało 94% artykułu
Opinie polityczno - społeczne
Estera Flieger: Izrael atakuje Polskę. Kolejna historyczna prowokacja
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie polityczno - społeczne
Estera Flieger: Zwierzęta muszą poczekać, bo jaśnie państwo z Konfederacji się obrazi
Opinie polityczno - społeczne
Tomasz Grzegorz Grosse: Europejskie dylematy Trumpa
Opinie polityczno - społeczne
Konrad Szymański: Polska ma do odegrania ważną rolę w napiętych stosunkach Unii z USA
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Opinie polityczno - społeczne
Robert Gwiazdowski: Dlaczego strategiczne mają być TVN i Polsat, a nie Telewizja Republika?