Wydany niedawno przez Czerwone i Czarne wybór publicystyki George’a Orwella „Hitler, Stalin, Dali i Czerwony Kapturek” jest dobrą okazją, by wrócić do tego pisarza i eseisty, sztampowo kojarzonego z „Folwarkiem zwierzęcym” i „Rokiem 1984”.
Wróg hipokryzji
Rzecz nie tylko w tym, że twórczość Orwella, angielskiego socjalisty, uczestnika wojny domowej w Hiszpanii po stronie Republiki, jest o wiele bogatsza niźli dwie przywoływane na jednym oddechu lektury. Często umyka nam fakt, że był on jedynym luminarzem brytyjskiej opinii publicznej, który bronił sprawy Polski, gdy życzliwości dla niej było coraz mniej.
Także na kartach wzmiankowanego tomu, pośród kilkudziesięciu niewydanych u nas wcześniej artykułów, znajdziemy rodzime wątki. Myślę przede wszystkim o opublikowanej przez Orwella na łamach „New Statesment & Nation” (13 VII 1940 r.) recenzji książki Virgilii Peterson-Sapiehy „Polish Profile”.
Orwell używał ostrego, niestroniącego od sarkazmu pióra, znaku rozpoznawczego swej publicystyki, by lapidarnie, oddając istotę rzeczy, opisać hipokryzję angielskiej prasy w kwestiach Europy Wschodniej.
Gdy pod koniec marca 1945 r. Sowieci podstępem uwięzili kilkunastu przywódców Polski Podziemnej, by prawem kaduka osądzić ich kilka miesięcy później, stwierdzał: „nim tych szesnastu Polaków przybyło do Moskwy, prasa brytyjska nazywała ich wysłannikami politycznymi. (…) Po ich aresztowaniu wszelkie wzmianki o statusie wysłanników zniknęły z prasowych łamów”. Pisarz nie miał żadnych złudzeń co do przyczyn tej powszechnej praktyki: „wykrzykujemy ze zgrozą, że masowe deportacje, obozy koncentracyjne, praca przymusowa i tłumienie wolności słowa to straszliwe zbrodnie, ale jednocześnie głosimy, że nic takiego się nie dzieje, jeśli wszystko to dotyczy ZSRR czy jego państw satelickich”.