To była wieść jak grom z jasnego nieba: najpierw ukraiński parlament odrzucił wszystkie projekty ustaw umożliwiających leczenie Julii Tymoszenko za granicą, a potem rząd ogłosił, że przygotowania do podpisania umowy stowarzyszeniowej Ukraina–UE zostają zawieszone. Telewizje pokazywały byłego prezydenta RP Aleksandra Kwaśniewskiego (który razem z byłym szefem Parlamentu Europejskiego Patem Coxem był w Kijowie w sprawie Tymoszenko chyba ze 30 razy), jak w geście rozpaczy zakrywa twarz...
W tym samym czasie prezydent Ukrainy Wiktor Janukowycz, przemawiając w Wiedniu, dowodził, że integracja europejska pozostaje priorytetem jego kraju. Ministrowie dowodzili, że chodzi wyłącznie o sprawy gospodarcze – a więc o zapewnienie, że gospodarka kraju nie ucierpi w razie stowarzyszenia z UE (czyli – mówiąc wprost – w razie restrykcji rosyjskich). A dzień później premier Mykoła Azarow przekonywał w parlamencie, iż „pauza w sprawie umowy stowarzyszeniowej to tylko kwestia techniczna".
Putin nastraszył Janukowycza
Faktycznie, z prawnomiędzynarodowego punktu widzenia sprawy nie ma. Umowa została wynegocjowana, parafowana i formalnie zaakceptowana przez rząd Ukrainy. Potrzeba tylko podpisu. Teoretycznie jest szansa – niewielka, ale jest – że do jej podpisania podczas szczytu Partnerstwa Wschodniego 28–29 listopada w Wilnie jednak dojdzie.
Z politycznego punktu widzenia byłoby to jednak bardzo trudne. Musiałoby się bowiem stać coś takiego, co zapewniłoby stronę ukraińską, że nie ma się czego obawiać; że Unia wesprze ją, wspomoże finansowo, ochroni przed Rosją. Bo, jak można sądzić, owa „pauza" ma jeden najważniejszy powód: prezydent Rosji Władimir Putin skutecznie nastraszył Janukowycza.
Oczywiście, pojawia się kluczowe pytanie: jak dalece rosyjski przywódca zdołał przestraszyć swego ukraińskiego kolegę? Czy na tyle, że ten ostatecznie pogrzebie ideę eurointegracji i skieruje się ku Unii Celnej i przyszłej Unii Eurazjatyckiej? Czy też na tyle, że Janukowycz postanowił wytargować od UE coś więcej i po prostu wstrzymać się ze złożeniem podpisu na już gotowym dokumencie?