Propozycja nowej partii Jarosława Gowina, by rodzice mogli oddawać głos za dzieci, jest niezwykle trudna do zrealizowania, a poza tym budzi wiele wątpliwości natury konstytucyjnej.
W tym pomyśle znajduje się co prawda ziarno pewnej racjonalności, ale urzeczywistnienie go łączyłoby się z naruszeniem podstawowych zasad konstytucyjnych, a przede wszystkim z naruszeniem zasady równości, i to pod wieloma aspektami.
Ażeby móc wprowadzić pomysł w życie, konieczne byłoby podzielenie głosów między rodzicami. A przecież rodzice nie muszą głosować na to samo ugrupowanie, każde z nich ma prawo do własnego zdania i poglądów. Jeżeli rodzic ma reprezentować dzieci, to mógłby dysponować tylko częścią głosów, a to już budzi poważne wątpliwości co do racjonalności całego pomysłu.
Różne głosy, różne prawa
Kolejnym istotnym problemem są ludzie z ograniczoną władzą rodzicielską, a także osoby, które są tej władzy pozbawione. Komisja wyborcza musiałaby mieć to wszystko odnotowane w spisie wyborców, a to z kolei niezmiernie skomplikowałoby całe zagadnienie i byłoby niezwykle trudne do wykonania przez komisje wyborcze. A co z dziećmi, które nie mają rodziców? Gdyby pomysł Polski Razem został zrealizowany, doprowadziłoby to do sytuacji, w której sieroty miałaby inne prawa niż dzieci w rodzinach. A to już niesie za sobą niebezpieczeństwo nierównego traktowania podmiotów w sytuacji, w której powinny one być traktowane na równi. To, czy dziecko ma rodziców czy nie, w żaden sposób nie powinno rzutować na możliwość oddania za nie głosu. Wobec tego kto miałby głosować za te dzieci, które rodziców nie mają?
To niezmiernie skomplikowane zagadnienie, obawiam się więc, że ta przyzwoita w swoim założeniu idea nie może być zrealizowana ze względów technicznych, ale także prawnych.